Jeśli zapytamy jakiegoś żeglarza, czym jest szekla, prawdopodobnie odpowie, że jest to małe, metalowe ustrojstwo, które łatwo tonie. A jeśli już szczęśliwie nie utonie, to za chwilę okaże się, że zgubiliśmy do niego zawleczkę; bo utonęła.
Jaką zatem mamy alternatywę? Szekle miękkie. Brzmi trochę jak sojowy schaboszczak? Albo wegetariański smalec? (naprawdę, istnieje coś takiego, co stanowi niezbity dowód na to, że właśnie obserwujemy schyłek naszej cywilizacji).
Tymczasem, szekle miękkie naprawdę istnieją i świetnie się sprawdzają, chociaż trzeba przyznać że zdecydowanie ustępują popularnością swoim twardym, metalowym kuzynkom.
Bardzo stary pomysł
Mimo, iż miękkie szekle niekiedy reklamowane są jako nowość, tak naprawdę zostały wymyślone znacznie wcześniej, niż te metalowe: po pierwsze, nie było innej możliwości, ponieważ człowiek znacznie wcześniej opanował zaplatanie lin, niż wytapianie żelaza. Po drugie, kiedy już jako tako opanował hutnictwo, jego wyroby były na tyle drogie, że stosowano je tylko w naprawdę poważnych celach (np. do pozbawiania przeciwnika rozmaitych części ciała), a nie do byle żeglowania.
W czasach świetności żaglowców zdecydowana większość szekli była więc wykonana z lin. Niestety, pozostawiały one nieco do życzenia, głównie z tego względu, że miały tendencję do szybkiego przecierania się - z tego właśnie powodu zostały w końcu wyparte przez szekle metalowe. Ostatnimi czasy obserwuje się jednak wielki powrót do szekli miękkich, szczególnie w żeglarstwie regatowym. Jak to możliwe?
Przede wszystkim, od czasu epoki żaglowców wymyślono kilka nowych materiałów, z których wykonuje się współczesne liny (i miękkie szekle). Te ostatnie najczęściej wykonane są z takich tworzyw, jak dyneema, kevlar czy PBO. Ich parametry wytrzymałościowe biją na głowę nie tylko tradycyjne liny z tworzyw naturalnych, ale nawet stal. Co więcej, takie szekle są znacznie lżejsze od metalowych, a w żeglarstwie regatowym redukcja wagi nie gwarantuje może zwycięstwa, ale z pewnością daje pewną przewagę.
Zady i walety
Podstawową zaletą szekli miękkich jest więc ich niewielki ciężar – czy to jednak wystarczy, by przekonać przyzwyczajonych do solidnego metalu żeglarzy do zastąpienia go jakąś pętelką? Trudno powiedzieć, chociaż producenci miękkich szekli z pewnością na to właśnie liczą.
Poza niewielką wagą, miękkie szekle mają jeszcze tę przewagę, że w odróżnieniu od metalu są elastyczne – mogą więc w optymalny sposób dostosować się do okoliczności przyrody, np. do skrętu bloczka. W poczet zalet należałoby też zaliczyć ochronę laminatu i innych elementów (na przykład żagli, albo załogi) przed brutalnym kontaktem z metalową podkówką – znacznie łaskawiej obejdzie się z nimi szekla miękka.
Skoro miękkie szekle są aż tak dobre, to dlaczego nie wyparły jeszcze metalowych? Prawdopodobnie szkopuł tkwi w… naszych przyzwyczajeniach. Szczerze mówiąc, metal budzi większe zaufanie, niż najmocniejsza nawet lina. Takie przynajmniej panuje powszechne przekonanie, i trudno się temu dziwić; coś, co jest wykonane ze stali, uważane jest za twarde, solidne i wytrzymałe, jak… stal.
Oczywiście, jest to pewnego rodzaju złudzenie: pamiętajmy, że metalowa szekla może być mocno nadwyrężona i – o ile nie zmieni kształtu – wcale nie będzie tego widać. Oczywiście, do momentu, aż pęknie, co zgodnie z prawem Murphy’ego, nastąpi w najmniej odpowiednim momencie.
Szekle miękkie wydają się być mniej odporne, ponieważ widać na nich stopień zużycia: wszelkie przetarcia możemy więc monitorować na bieżąco i, w razie potrzeby, zastąpić taką zmęczoną życiem szeklę nowym egzemplarzem. I w tym właśnie tkwi problem…
Podstawową wadą miękkich szekli jest właśnie ich niewielka popularność – o ile jeszcze przed rejsem, siedząc wygodnie przed laptopem, możemy zamówić takie szekle w niektórych sklepach internetowych, o tyle w czasie rejsu raczej nie spodziewajmy się, że uzupełnimy ich zapas w byle sklepiku portowym. Tymczasem, szekle metalowe możemy zakupić nie tylko w miejscach, gdzie zaopatrują się żeglarze, ale także w sklepach dla wspinaczy, harcerzy czy innych survivalowców.
Szekle hand made
Szekle miękkie możemy oczywiście wykonać własnoręcznie, co jest z oczywistych względów niemożliwe w przypadku tych stalowych. W ten sposób możemy się także uniezależnić od sklepów, czy to internetowych, czy stacjonarnych, więc problem dostępności szekli miękkich właściwie zostanie rozwiązany.
Wykonanie takiej szekli możliwe jest nawet podczas rejsu, jeśli akurat dysponujemy wolnymi mocami przerobowymi, igłą do szplajsowania oraz kawałkiem liny. Przyda się oczywiście szczypta talentu do robótek ręcznych oraz – przynajmniej na początku – nieco samozaparcia i cierpliwości.
Znawcy tematu twierdzą jednak, że taką szeklę wykonamy już w kilka minut, oczywiście po osiągnięciu pewnej wprawy. Trudno powiedzieć, ile w tym prawdy, wiec nie będziemy Was przekonywać, że to możliwe. A może macie jakieś własne doświadczenia?
Tagi: szekle, miękkie szekle, lina