Po przeczytaniu bardzo ciekawego poradnika dla czarterujących pierwszy raz, pomyślałem, że pozwolę sobie podzielić się kilkoma uwagami i komentarzami. Sam w ostatnich latach czarterowałem jachty na różnych akwenach, jak również jestem właścicielem Beneteau Cyclades 50,5, który wynajmuję (tym razem jako armator) innym żeglarzom w Grecji.
Idąc więc zgodnie ze strukturą artykułu:
Na pewno przy wyborze jachtu ważny jest rodzaj grota. Warto wspomnieć, że rolowany z pewnością może ułatwić refowanie, stawianie i zrzucanie żagla, jednak w większości przypadków łódki z tego typu głównym żaglem są wolniejsze od tych z tradycyjnym grotem listwowym. Poza tym nieumiejętne, zbyt luźne zwinięcie żagla grozi jego zaklinowaniem w maszcie.
Odnośnie pozwoleń wspomnianych w artykule – jest to kwestia umowy pomiędzy firmą czarterową a czarterującym. Zarówno kwestie ograniczeń akwenu, jak i żeglugi nocnej można zazwyczaj negocjować, w zależności od udokumentowanego doświadczenia i uprawnień skipera i załogi. To samo dotyczy ograniczeń związanych z siłą wiatru.
Typowe jednostki czarterowe, tak jak i inne jachty morskie, mają najczęściej kategorię A dyrektywy unijnej, co oznacza, że są dopuszczone do żeglugi oceanicznej, przy wietrze przekraczającym 8B i wysokości fal większej niż 4 metry. To firmy czarterowe wprowadzają ograniczenia do siły wiatru 6B, dla lepszego zabezpieczenia sprzętu oraz często w związku z wymogami polis ubezpieczeniowych. Na marginesie – gdyby w Grecji, gdzie w sezonie letnim, wiejące meltemi przez kilkanaście dni może przekraczać 6B, przestrzegano tego punktu umów, Morze Egejskie byłoby kompletnie puste.
Chciałem jeszcze dodać, że na wielu akwenach nieśródziemnomorskich jednym z istotniejszych elementów wyposażenia jest odsalarka. Dotyczy to np. Karaibów, Seszeli i Azji. Czyli tych miejsc, gdzie zdecydowanie częściej stoi się na kotwicy niż cumuje w portach i marinach. Brak sprawnej odsalarki, w niektórych miejscach praktycznie dyskwalifikuje jacht
Przechodząc do kosztów dodatkowych chciałem zauważyć, że coraz częściej silnik do pontonu jest już w cenie czarteru. Zdarza się również na niektórych akwenach, na których firma czarterowa ma kilka baz, np. Seszele – że można zacumować w bazach armatora bezpłatnie kilka razy również w trakcie trwania rejsu.
Jeśli chodzi o cenę jachtu, nie mogę zgodzić się ze stwierdzeniem, że w Grecji wyłącznie maksymalnie 10-letnie jachty od zaufanych armatorów i nigdy starsze niż 15-letnie. Jeśli jacht jest dobrze utrzymany, zadbany, wyjmowany z wody w sezonie zimowym, może latami cieszyć żeglarzy. Dodatkowo warto pamiętać, że starsze modele charakteryzują się często lepszą dzielnością morską i przystosowaniem do trudniejszych warunków, niż najnowsze konstrukcje.
Trzeba natomiast mieć świadomość, że w rejonach, gdzie panuje prawie stała wysoka temperatura, o dużej wilgotności, a jachty nie są praktycznie nigdy wyjmowane z wody, nawet łódka kilkuletnia może być mocno podniszczona.
Ustęp poświęcony potrzebnym uprawnieniom – warto wspomnieć, że wynajęcie skipera na miejscu, to konkretny wydatek – na poziomie 1000 euro/tydzień, co przy małych łódkach może prawie podwoić koszt czarteru.
Przy planowaniu trasy, wziąłbym przede wszystkim pod uwagę, poza wymienionymi w tekście, lokalne przeważające kierunki wiatrów w okresie w którym płyniemy. I zaplanował rejs tak, by na powrót do portu mieć wystarczająco dużo czasu. Tak by nie być zmuszonym do wyjścia w sztorm lub nie utknąć i nie być w stanie zwrócić jachtu w terminie. Dodatkową rzeczą, zwłaszcza tam, gdzie mariny są drogie lub jest ich mało na naszej trasie, jest właściwie rozplanowanie postojów na kotwicy i w marinach. Zawsze dokładnie trzeba czytać locję, pamiętając, że nie każdy port czy marina dadzą nam osłonę przy każdej pogodzie. Oczywiście kotwicowiska wymagają jeszcze ostrożniejszej oceny pod tym względem. Sam mam w zwyczaju kupować locję danego regionu co najmniej na kilka tygodni przed wyruszeniem w rejs. Owszem to kosztuje. Ale daje czas na porządne przygotowanie się do wyprawy.
Trochę zdziwiła mnie zdawkowa informacja dotycząca odbioru i zadawania jachtu. Przecież odbiór jachtu, tzw. check-in, jest jedną z najważniejszych czynności przed wypłynięciem w morze. Oczywiście, kwestia znalezienia wszelkich uszkodzeń i niezgodności z podpisywanym protokołem jest bardzo istotna. Ale to są tylko pieniądze, do wysokości kaucji. Natomiast od tego jak dokładnie skipper pozna dany jacht, jego wyposażenie zależy bezpieczeństwo załogi i udany rejs.
Więc nie zgodzę się, że „warto rozwinąć żagle i odpalić silnik”. Trzeba postawić żagle i dokładnie dopytać i samemu obejrzeć system refowania grota, dopytać o to do czego służą poszczególne liny. Sprawdzić działanie kabestanów i knag. Upewnić się, że włączenie silnika na „naprzód” oraz „wstecz” spowoduje szarpnięcie przycumowanej łodzi w określonym kierunku. Dopytać o obsługę urządzeń nawigacyjnych, VHF-ki, świateł, steru strumieniowego czy odsalarki. Sprawdzić czy i gdzie znajduje się zestaw naprawczy do silnika – impeler (czyli wiatraczek pompy wody morskiej w systemie chłodzenia silnika), filtry powietrza, oleju, paliwa. Poprosić o pokazanie tych elementów w komorze silnikowej i poinstruowanie jak można je wymienić. Krótko mówiąc – wszystko co się da sprawdzić – sprawdzić. Włączyć, zobaczyć czy i jak działa, wyłączyć. Ilość i stan lin, bosak, działanie silnika do pontonu, ster awaryjny, wyposażenie ratunkowe – ta wiedza może okazać się bezcenna na morzu. Pamiętajcie – osoba zdająca wam jacht jest do waszej dyspozycji. Nieważne czy się spieszy, czy nie – to jest wasz czas na zadanie tych wszystkich pytań, które mogą się pojawić właśnie wtedy, gdy wasz telefon będzie poza zasięgiem lub nie będzie czasu na ich zadawanie.
I na koniec kilka uwag dotyczących wiedzy przekazywanej niedoświadczonej załodze. Otóż moim zdaniem dwie pierwsze informacje do przekazania, najlepiej przed wejściem na łódkę to:
- używanie toalety – zwłaszcza teraz, gdy prawie wszystkie łódki w Europie są wyposażone w zbiorniki fekaliów, których zawory bardzo łatwo się zatykają. Kawałek papieru toaletowego wrzucony przez „przyciśniętego” żeglarza, może zamienić dwutygodniową żeglugę w piekło.
- zasady zapalania i wyłączania kuchenki gazowej. To kwestia bezpieczeństwa. Zakładam, że czytelnikom Tawerny tych zasad przypominać nie trzeba.
A przed wyjściem z portu – zasady poruszania się po jachcie i pracy z linami, kabestanami i odbijaczami. Na wodzie – omówienie alarmów jakie mogą zdarzyć się na jachcie. To chyba taka podstawa szkolenia załogi. I to niezależnie od tego, czy załoga jest doświadczona, czy nie.
Potem już można rozkoszować się wspaniałym rejsem.
Adam WidmańskiOd kilkunastu lat żegluje rekreacyjnie po różnych morzach.
Właściciel Beneteau Cyclades 50,5 – Rinia.
Ostatnio założył Wydawnictwo Nautica.