To przykład tego, że powiedzenie "głupich nie sieją” wciąż ma w Polsce silne podstawy. I tego, że niektórzy są w stanie zrobić sobie spore kuku, żeby tylko strzelić ładną fotkę na Instagrama.
Ale o co chodzi? O sztuczny zbiornik osadowy nieczynnej już elektrowni we wsi Gajówka. Osadnik jest dawnym wyrobiskiem Kopalni Węgla Brunatnego Adamów, był wykorzystywany jako składowisko popiołów i żużli. Ma silnie zasadowy odczyn wody (ok. 12 pH) i z tego powodu kąpiel w nim jest całkowicie zakazana. Szczerze mówiąc – ma właściwości podobne do wybielacza a więc nieszczególnie miłe podczas kąpieli. Już samo spacerowanie po brzegu jest bardzo niebezpieczne, z uwagi na niestabilne, grząskie podłoże. Teren, na którym znajduje się Gajówka, należący do Zespołu Elektrowni Pątnów Adamów Konin jest zamknięty. Nie wolno tam wchodzić, o czym mówią tablice informacyjne.
No i cacy, powiecie, o co więc sprawa? Ano o to, że woda w Gajówce ma przepiękny, turkusowy kolor. Wystarczył jeden instagramer, który zlekceważył zakaz, wrzucił fotkę w internety i nazwał teren „polskimi Malediwami” i się zaczęło. Gajówka zaczęła przyciągać turystów, którzy lekceważą zakazy i tablice, ostrzeżeń nie czytają a dla słitfoci są w stanie popluskać się w wodzie. Nawet takiej o właściwościach wybielacza.
Chętnych jest tak dużo, że elektrownia zaczęła w mediach coś w rodzaju antykampanii – zniechęcania do przyjazdu do Gajówki a przede wszystkim ostrzegania przed wchodzeniem na teren osadnika i kontaktem z wodą. – Miejsce jest piękne, przyciąga rzesze turystów, ale to teren zamknięty, należący do Zespołu Elektrowni Pątnów Adamów Konin. Nie wolno tam wchodzić, o czym mówią tablice informacyjne. Woda ma wysoki odczyn zasadowy i moczenie w niej nóg czy dłoni szkodzi skórze – tłumaczył w „National Geographic” Maciej Łęczycki, rzecznik prasowy Zespołu Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin SA. Okazuje się, że „biały piasek i krystalicznie czysta woda" powodują, że turyści lekceważą ostrzeżenia, tabliczki z zakazem wstępu są regularnie zrywane, a ogrodzenie trzeba naprawiać raz w tygodniu. Oczywiście lokalna ludność zobaczyła interes i miejscowy rolnik miał nawet otworzyć płatny parking na sąsiadującym polu, bo zainteresowanie było tak duże. Władze elektrowni podkreślają jednak wyraźnie, Gajówka nie jest miejscem dla turystów, w żadnym też razie nie może służyć rekreacji.