TYP: a1

Cała załoga SELMA EXPEDITIONS ponownie w komplecie

wtorek, 25 października 2016
Informacja prasowa
Jacht SELMA EXPEDITIONS i jego dwunastoosobowa załoga od dwóch tygodni uczestniczy w wyprawie na Georgię Południową na południowym Atlantyku. Część załogi uczestniczyła w marszu w poprzek wyspy - śladem "Trawersu Shackletona". Niestety nastąpiło długotrwałe załamanie pogody. Wczoraj zdecydowano o przerwaniu marszu i ewakuacji członków wyprawy uczestniczących w trawersie.

Selma Expeditions
Fot. Selma Expeditions


Po sześciu dniach - CAŁA załoga SELMA EXPEDITIONS, w tym trzyosobowa ekipa trawersowa: Krzysztof Jasica, Przemek Kruszyński i Janek (Honza) Pechar - są ponownie w komplecie na pokładzie jachtu.

W bezpośrednim przekazie z pokładu jachtu kpt. Piotr Kuźniar powiedział: "Zgodnie z wcześniej przygotowywanym planem awaryjnym, w poniedziałek rano czasu lokalnego (24.10.) ekipa trawersowa zwinęła tymczasowy obóz i wycofała się w kierunku zatoki Possiession Bay. W dalszym ciągu wiał bardzo silny wiatr i padał gęsty śnieg. Widzialność ok. 5m. Zejście do zatoki było możliwe dzięki wcześniej przygotowanym punktom orientacyjnym, w urządzeniu GPS. Po kilku godzinach marszu ekipa lądowa osiągnęła brzeg lodowca, a potem bezpiecznym zejściem dotarła na kamienistą plażę w Possession Bay, z której, po dwu-godzinnej akcji została podjęta przez zodiak jachtu. Wszyscy członkowie ekipy trawersowej są zdrowi , w dobrych nastrojach i już na pokładzie Selma Expeditions....".

Kilka chwil po dotarciu na jacht, dodatkowe informacje przekazał Krzysztof Jasica, zastępca kapitana i kierownik 3osobowej ekipy trawersowej: "... Cały czas podczas powrotnej drogi wiało ponad 40 kn. (ponad 80 km/h). Po dojściu na brzeg - okazało się, że od otwartej wody odgradza nas jeszcze szeroki pas mielizn, które musieliśmy pokonać razem z całym sprzętem, idąc przez wodę. Ostatni etap transferu z plaży na jacht, kilkakrotne kursy pontonu i zbierania całej ekipy i jej sprzętu trwała 2 godziny. Ale wszyscy zdrowi wróciliśmy na SELMĘ. Dobrze być w domu..."

Obecny sezon na Georgii Południowej jest wyjątkowo sztormowy. Ostatnie 6 dni praktycznie bez poprawy pogody. Na morzu sztorm, a w górach wieje i sypie. Nawiało tak dużo śniegu, że rozpoczęty marsz śladami "Trawersu Shackletona", został zatrzymany na przełęczy. Nawet po ustaniu silnych wiatrów i opadów, dalszej podróży zagrażały lawiny. Nawet gdyby się udało minąć przełęcz, następny ok. 20 km etap do pokonania - to lodowiec z dużą ilością szczelin, które przykryte świeżym śniegiem byłyby niewidoczne i przez to bardzo niebezpieczne. Pogoda okazała się największą trudnością.

Załoga Selmy przygotowując się rejsu na Georgię Południową i docelowo do powtórzenia na wyspie "Trawersu Shackletona" wiedziała , że o wszystkim zadecyduje pogoda. Po prawie 2 tygodniach od wyruszenia z Ushuaia, dopłynięto do zatoki King Haakon Bay, gdzie 100 lat temu dotarł Shackleton. Na dopłynięcie w pobliże brzegu i desant grupy lądowej załoga Selmy miała tylko 2 godzinne okno pogodowe, bo nadchodził ciężki sztorm, a zatoka nie była dla jachtu bezpieczna w złej pogodzie. I tak na tą krótka poprawę pogody Selma czekała prawie 2 dni, w oddalonej o 35 mil (ok 70 km) zatoce Elsehul. Czas oczekiwania na desant w Haakon Bay poświęcono na kolejny raz przejrzenie sprzętu wyprawowego oraz omówienie kilku wariantów awaryjnych. Samo lądowanie na plaży w zatoce było bardzo trudne ze względu na falę przybojową, mogącą z łatwością wywrócić zodiak. (O takiej samej fali przybojowej pisał też Shackleton). Krótkie okno pogodowe 19ego października wymagało od całej załogi SELMA EXPEDITIONS szybkiej i sprawnie przeprowadzonej akcji. Po wysadzeniu ekipy trawersującej, jacht musiał szybko uciec z zatoki przed nadciągającym z zachodu sztormem. Tutaj bardzo się przydała wiedza zdobyta w wielu poprzednich rejsach antarktycznych. Selma opuściła zatokę w ostatnim, jeszcze bezpiecznym momencie.

Tymczasem - pozostawiony na brzegu 3-osobowy zespół - pierwszego dnia wykorzystał możliwości pogodowe w 100% docierając z Haakon Bay, aż w pobliże przełęczy Trident Ridge, czyli pokonując ponad 1/3 zakładanej trasy. Jednak wtedy dopadło ich kolejne, wielodniowe załamanie pogody z wiatrem ponad 100 km/h i ciągle padającym śniegiem. W takich warunkach czekające najpierw strome kilkuset-metrowe podejście, a potem zejście, stało się wyjątkowo trudne do pokonania, szczególnie ciągnąc sanie ze sprzętem (pulki). Następnie na wspinaczy czekał kolejny etap przejście ponad 20km przez lodowce Crean Glacier i Fortuna Glacier, z dużą ilością głębokich i niebezpiecznych szczelin lodowych, widocznych tylko w dobrej pogodzie.

Niestety kilkudniowe opady śniegu z silnym wiatrem spowodowało duże zagrożenie lawinowe na przełęczy oraz zawianie szczelin lodowych na lodowcach. Marsz w takich warunkach był zbyt dużym ryzykiem. Brak korzystnych prognoz pogody na następne dni upewnił zarówno zespół trawersujący, jak i kapitana wyprawy, że przerwanie marszu i skorzystanie z jednego z wcześniej zaplanowanych wariantów awaryjnych jest w tej sytuacji najrozsądniejszym rozwiązaniem. Sam marsz planowany od 3 do 5 dni, został zakończony 6tego dnia, ale zapasy żywnościowe, łącznie z rezerwą obliczono na 7 dni.

Planując wyprawę i analizując zagrożenia i ryzyko przygotowano scenariusze dot. 3 dróg ewakuacyjnych, w zależności od aktualnego umiejscowienia ekipy trawersującej. Wszystko musiało być wcześniej omówione, aby jacht czekający w pobliżu wyspy mógł w kilka godzin przybyć w pobliże ew. miejsca ewakuacji. Ustalone miejsca spotkań awaryjnych przygotowano na wszelki wypadek, licząc się na przykład z koniecznością ewakuacji medycznej oraz wcześniejszego zakończenia marszu z powodu załamania pogody. Pierwsza droga ewakuacyjna to Possession Bay, druga wiodła przez Antarctic Bay i zapasowa - trzecia przez Fortuna Bay. W zaistniałej sytuacji skorzystano z pierwszego rozwiązania.

Jak podsumował cały dotychczasowy przebieg wyprawy - kapitan Kuźniar: "...Cała sytuacja udowodniła, ze wysiłek włożony w dobre przygotowanie rejsów i wypraw procentuje później podejmowaniem właściwych decyzji w trudnych warunkach. Na pewno żeglowanie w tych rejonach uczy nas cały czas szacunku i pokory wobec sił natury. Selma żegluje dalej, przed nami jeszcze krótka wizyta w byłej, norweskiej bazie wielorybniczej w Grytviken, a potem kolejne tygodnie na Wielkim Oceanie Południowym, zanim wrócimy do Ushuaia w połowie listopada..."

Pozdrawiamy wszystkich czytelników

Piotr Kuźniar z CAŁĄ załoga SELMA EXPEDITIONS.

Dziękujemy, ze trzymaliście kciuki za ekipę trawersową - pomogło.

Kolejne relacje z pokładu Selmy - wkrótce.
Tagi: Selma Expeditions, wyprawa, Shackleton, Georgia Pd.
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 21 listopada

Do wybrzeży na północ od Wirginii, pierwszej angielskiej kolonii w Ameryce, na statku "Mayflower" przybyło 102 osadników. Założyli miasto w Plymouth, od nazwy portu, z którego wypłynęli we wrześniu; tak narodziła się Nowa Anglia.
sobota, 21 listopada 1620