Marząc o długich rejsach, trzeba zawsze brać pod uwagę, że mogą się okazać znacznie dłuższe, niż początkowo zakładamy. I niekoniecznie doprowadzą nas do zamierzonego celu. Mimo to, jak pokazuje przykład pewnego Australijczyka, wszystko może skończyć się dobrze – pod warunkiem, że nie stracimy głowy ani nadziei na ratunek.
Awaria
Jak już wiemy, bohater naszej historii pochodzi z Australii. Jest z zawodu marynarzem, nazywa się Tim Shaddock, ma 51 lat i psa o imieniu Bella.
Któregoś dnia wraz z psiną wybrał się łodzią na ocean – miał zamiar popłynąć z La Paz w Meksyku na Polinezję Francuską. To około 6000 kilometrów, czyli całkiem przyjemna wyprawa. No i teraz pytanie: co może pójść źle podczas takiej podróży?
Wiele rzeczy; na przykład może się zepsuć elektronika. A jeśli dodatkowo stanie się to podczas burzy i łódź wyląduje na mieliźnie, będzie tylko gorzej. W tym przypadku prawo Murphy’ego zadziałało perfekcyjnie – sztorm i awaria spowodowały, że Tim oraz Bella zostali zniesieni daleko od wyznaczonego kursu, stracili łączność ze światem i zabłądzili na Północnym Pacyfiku.
Australian sailor Tim Shaddock has been rescued after being adrift for two months, surviving by eating raw fish and drinking rainwater. pic.twitter.com/99fBy2Tk82
— The Project (@theprojecttv) July 16, 2023
Ratunek
Błąkali się tak przez dwa miesiące – dopiero po tym czasie łódź Tima została przypadkowo znaleziona przez załogę helikoptera, a następnie uratowana przez przebywający w okolicy trawler, który na wieść o rozbitkach wyruszył im z pomocą.
Znajdujący się na pokładzie lekarz zbadał Tima i ku swojemu zaskoczeniu stwierdził, że poza tym, iż mężczyzna jest dość szczupły, nic szczelnego mu nie dolega. Sam zainteresowany powiedział skromnie: „Potrzebuję tylko odpoczynku i dobrego jedzenia, ponieważ od dawna jestem sam na morzu. Poza tym jestem w bardzo dobrym zdrowiu”.
Jak przetrwać na morzu?
Jak to możliwe, że jedynym skutkiem tej dwumiesięcznej tułaczki była utrata kilogramów oraz wyhodowanie epickiej brody? Prawdopodobnie największe znaczenie miało tutaj doświadczenie na wodzie – Tim jako zawodowy marynarz wiedział, jak się zachować i co zrobić, by mimo monotonii i przedłużającej się izolacji od świata nie popaść w rozpacz czy zniechęcenie.
Nie wiedział przecież, jak długo przyjdzie mu oczekiwać na ratunek, ale nie poddawał się: używając zabranego na pokład sprzętu wędkarskiego, łowił ryby, którymi żywił siebie i psa (nawiasem mówiąc, oboje jedli sushi — nie miał bowiem możliwości ugotowania mięsa). Pamiętał też, by chronić się przed słońcem i nie pić morskiej wody; zamiast niej zbierał deszczówkę. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze; teraz Tim i Bella odpoczywają i... zapewne cieszą sie urokami cywilizacji bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej.
Tagi: ratunek, rozbitek, pies, Australia, Meksyk