Tak, wiemy: „człowieki” to nie po polsku, ale to określenie i tak wydaje się na wyrost w odniesieniu do osobników, którzy dręczą zwierzęta. Zwłaszcza takie, które są młode, bezbronne i w dodatku znajdują się pod ochroną. Wierzymy w moc internautów, dlatego postanowiliśmy nagłośnić tę sprawę.
O co chodzi?
Foki to sympatyczne zwierzęta: wesołe, ciekawskie, inteligentne. Obecnie też dość zajęte z powodu opieki nad młodymi. Urocze, focze maluchy wymiatają, jeśli chodzi o poczucie „słodkości”, a spojrzeniem biją na głowę nawet Kota ze Shreka.
Tym bardziej szokujące jest, że plażowicze w okolicy Gdyni wpadli na pomysł, by im trochę podokuczać. Oczywiście, są to niechlubne wyjątki – nie mamy wątpliwości, że wśród tłumu, jaki korzystając z pogody, zażywa spacerów po plaży, zdecydowaną większość stanowią normalni, fajni ludzie.
Niemniej jednak okazuje się, że są i tacy, którzy nie potrafią uszanować dzikiej przyrody; o ile jeszcze samo podchodzenie na wyciągnięcie ręki i próba zrobienia selfika jest zwyczajnie głupia (widzieliście kiedyś focze zęby?), o tyle celowe niepokojenie, płoszenie i rzucanie w zwierzęta kawałkami drewna wykracza poza ramy przyzwoitości.
Równie karygodne jest spuszczanie psów ze smyczy; w starciu z ich zębami młoda foczka jest zupełnie bezbronna. Dlatego tłumaczenie, „że on się tylko bawi” albo że „przecież musi się wybiegać” jest co najmniej nie na miejscu.
Niespodziewane efekty koronawirusa
Wskutek zamykania czego się da, dzika natura pojawiła się w miejscach, gdzie nie było jej od dziesięcioleci. Opustoszałe plaże sprawiły, że foki wraz z młodymi postanowiły znaleźć tam miejsce na odpoczynek – i znalazły.
Jeśli ludzie, którzy teraz mogą już legalnie spacerować, potrafiliby utrzymać zdrowy dystans od zwierzaków, być może foki w kolejnych latach znów odwiedziłyby te okolice, stając się lokalną atrakcją.
Niestety, okazuje się, że zostawienie zwierząt w spokoju zupełnie przerasta niektórych plażowiczów. Skutki ich zachowania bywają tragiczne – kilka dni temu na plaży znaleziono martwą foczkę Bolenkę, którą niedawno wypuszczono po leczeniu w fokarium w Helu. Nie wiadomo dokładnie, co doprowadziło do jej śmierci; jeszcze kilka dni wcześniej zwierzątko odpoczywało na Skwerze Kościuszki w Gdyni. Można się jednak spodziewać, że ogromny stres wpłynął negatywnie na stan zdrowia malucha.
Pracownicy fokarium umieścili na swojej stronie dość dramatyczny wpis na ten temat, licząc, że w ten sposób przemówią niefrasobliwym spacerowiczom do rozumu. Na razie spokoju fok pilnuje policja.
Co możemy zrobić?
Przede wszystkim pamiętajmy, że foki znajdują się pod ochroną. Celowe nękanie, niepokojenie czy rzucanie w nie przedmiotami jest nie tylko głupie, ale też sprzeczne z prawem.
Stacja Morska w Helu prosi o pomoc w tej sprawie. Jeśli zauważycie taki przypadek, nie przechodźcie obojętnie: zwróćcie takiemu osobnikowi uwagę, a jeśli nie macie ochoty wdawać się z nim w rozmowę, zadzwońcie pod numer alarmowy 112.