Co można zrobić, by uciszyć rybaków protestujących przeciwko zrzutom radioaktywnej wody do morza? Można na przykład przestać ją zrzucać – ale to byłoby zbyt proste. Japończycy postanowili więc ominąć problem, wypuszczając ścieki kawałek dalej w głąb morza. Bo to przecież już nikomu nie szkodzi, prawda?
Trzecie oko? Eee tam…
Japonia to specyficzny kraj – zdecydowana większość jego obywateli mieszka na wybrzeżach, a spożywanie ryb i owoców morza stanowi tam istotny element kultury. Nic zatem dziwnego, że rybaków Japończycy mają sporo – i że władze muszą liczyć się z ich zdaniem. Przynajmniej do pewnego stopnia.
Kiedy zarząd zniszczonej elektrowni jądrowej wpadł na błyskotliwy pomysł zrzucania radioaktywnej wody do morza, rybacy podnieśli alarm. I słusznie. Nikt nie wie przecież, do jakiego stopnia szkodliwe jest spożywanie pływających w takich ściekach ryb i czy przypadkiem po paru porcjach sushi nie wyrośnie nam przysłowiowe trzecie oko.
To tak można?
Warto zadać sobie pytanie, czy właściciele elektrowni mają prawo zanieczyszczać w ten sposób ocean? Okazuje się, że jak najbardziej – wiosną tego roku rząd w Tokio oficjalnie zatwierdził plan zrzucenia miliona ton skażonej wody.
Co prawda, dla uspokojenia opinii publicznej podkreślono, że woda ma być rozcieńczona i przefiltrowana. Prawda jest jednak taka, że to tylko zabiegi kosmetyczne – i że żaden z nich nie usunie z niej promieniotwórczego trytu.
Trudno sie zatem dziwić, że pomysły z Tokio spotkały się ze stanowczym sprzeciwem nie tylko ze strony japońskich rybaków, ale też rządów krajów ościennych – Chin oraz Korei Południowej.
Hmmm, to może tunel?
Kiedy problemu nie widać, to go nie ma, prawda? Oczywiście, że nieprawda – ale protesty wtedy cichną i są mniej spektakularne. Firma TEPCO, będąca operatorem elektrowni w Fukushimie, wpadła więc na pomysł wybudowania kilkusetmetrowego tunelu. Ścieki nadal będą nim wpadać do morza i wciąż będą radioaktywne – ale nie będą się rzucać w oczy, bo zrzut będzie się odbywał z dala od brzegu. Ta-daaam! I po kłopocie.
Co więcej, rząd w Tokio, chcąc całkowicie uciszyć rybaków, zaoferował interwencyjny skup złowionych przez nich owoców morza. A tak swoją droga, ciekawe, co potem zrobi z tymi specjałami? Przecierz chyba ich nie wyrzuci?
W każdym razie zrzut radioaktywnych ścieków ma się rozpocząć w 2023 roku. Jeśli będziecie wtedy kupowali ryby albo sushi, lepiej sprawdźcie, skąd pochodzi. Tak na wszelki wypadek.
Tagi: Japonia, Fukushima, skażenie, Tokio, morze, rybacy