Coraz więcej wskazuje na to, że zwłoki nurka znalezione na wraku statku Wilhelm Gustloff to zaginiony Robert Szlecht. Policja znalazła przy zwłokach charakterystyczny złoty łańcuch, taki, jaki nosił na szyi zaginiony.
Ludzkie szczątki znaleziono na wraku w czerwcu. Pod koniec czerwca ciało wydobyła Marynarka Wojenna. Zostało ono poddane badaniom DNA. Śledczy dysponują materiałem porównawczym, m.in. w postaci włosów Szlechta, które pobrano z jego grzebienia. Wyniki będą prawdopodobnie znane w ciągu kilku najbliższych tygodni. Jednak coraz więcej śladów wskazuje na to, że odnaleziono właśnie szczątki Roberta Szlechta. Policja skontaktowała się z rodziną i przekazała jej, że przy znalezionym ciele był taki sam łańcuch, jak ten, który nosił Szlecht.
Robert Szlecht razem z kolegami udał się w lipcu 2012 r. na wyprawę nurkową, z której nie wrócił. Jego koledzy zgłosili służbom, że schodzili na wrak Terry, jednego ze statków zatopionych przez Sowietów w 1945 r., ciała Szlechta tam jednak nie odnaleziono. Poważne wątpliwości co do miejsca wypadku miała rodzina zaginionego, bowiem Szlecht przed wyjazdem był podekscytowany tym, że będą schodzić na wrak Gustloffa w okolicach Łeby.
Statek ma status podwodnej mogiły, jako jeden z trzech na polskim morzu i zbliżanie się do niego jest nielegalne. Być może to przez to koledzy Roberta Szlechta nie chcieli powiedzieć, gdzie zaginął nurek. Teraz, jeśli okaże się, że znalezione szczątki należą do Poznaniaka, reszta ekipy może mieć spore kłopoty. W grę może wchodzić szereg różnych przepisów karnych, np. nieudzielenie pomocy, składanie fałszywych zeznań oraz narażenie na utratę życia lub zdrowia ratowników, którzy szukali zwłok przy wraku innego statku. Prokuratura Rejonowa w Lęborku na razie prowadzi postępowanie o nieumyślne spowodowanie śmierci nieznanej osoby.
Tagi: nurek, Wilhelm Gustloff