Świat ostatnio zwiera szyki i stwarza pozory gotowości bojowej. O ile jednak odkurzenie i wypastowanie kamaszy nie nastręcza większych problemów, o tyle zbudowanie okrętu wojennego to już grubsza sprawa. Na szczęście istnieje sposób, by rozwiązać tę kwestię – zakup używki. I tak się szczęśliwie składa, że jest pewien statek na sprzedaż...
Peruwiańczyk płakał, jak sprzedawał
Peruwiańska marynarka wojenna postanowiła wystawić na sprzedaż lekki krążownik BAP Almirante Grau (CLM-81). Trzeba podkreślić, że nie jest to taka sobie jednostka: znawcy nazywają ją „ostatnim prawdziwym krążownikiem”, ponieważ do momentu wycofania ze służby w 2017 roku był on jedynym na świecie okrętem tego typu, mającym wyłącznie uzbrojenie artyleryjskie.
Po opuszczeniu bandery jednostka miała zostać przeznaczona na cele muzealne. Plan został jednak porzucony, mimo iż tematem zainteresowani byli również Holendrzy, którzy żywili sentyment do staruszka i chcieli przetransportować go do Amsterdamu.
Historia starego krążownika
Jednostka została zwodowana w 1953 roku, ale jej historia zaczyna się kilkanaście lat wcześniej. Stępkę pod budowę krążownika położono bowiem w Wilton-Fijenoord we wrześniu 1939 roku. Jak wiemy, w tym samym czasie pewien austriacki malarz doszedł do wniosku, że potrzebuje więcej przestrzeni życiowej, a Niemcy ochoczo go poparli. Po ich ataku na Niderlandy prace nad budową statku zostały więc przerwane. Co więcej, w 1944 roku Niemcy postanowili zwodować kadłub i wykorzystać go do zablokowania portu w Rotterdamie. Ostatecznie jednak nic z tego nie wyszło.
Po zakończeniu wojny Holendrzy dokończyli budowę krążownika. Został on włączony do służby 18 listopada 1953 roku pod nazwą Hr.Ms. De Ruyter (C801) i przez kolejnych 20 lat służył w Koninklijke Marine (holenderskiej marynarce wojennej). Dopiero w 1973 roku został zakupiony przez Peru, gdzie pełnił rolę okrętu flagowego.
Ile i dlaczego tak drogo?
Decyzją marynarki wojennej Peru, krążownik ma zostać sprzedany na aukcji, która odbędzie się już w przyszłym tygodniu - 21 lutego. Cena wywoławcza wynosi 4 miliony 180 tysięcy soli (niecałe 4,5 miliona złotych), a więc jest całkiem przyzwoita.
Na razie statek można oglądać w porcie w Callao. W jakiej kondycji jest to cudo? Cóż, nieszczególnej: sami Peruwiańczycy określili ją, jako „condición de chatarra”, czyli… stan złomu. Cóż, przynajmniej są uczciwi i nie twierdzą, że „igła, panie, igła!”.
Tagi: Peru, marynarka wojenna, krążownik, sprzedaż