Chodzi o kapitana, który pełnił funkcję pilota kontenerowca, a w międzyczasie pisał SMS-y i wysyłał maile. W efekcie jednostka osiadła na mieliźnie na cały miesiąc, co wygenerowało gigantyczne koszty zarówno finansowe, jak i wizerunkowe. Tak się bowiem składa, że statek, o jaki chodzi, należał do słynnego generowania obstrukcji koncernu Evergreen.
Dla przypomnienia…
Do zdarzenia doszło w zatoce Chesapeake w marcu 2022 roku. Pływający pod banderą Hongkongu kontenerowiec Ever Forward (czyli Zawsze Do Przodu – taka ta ironia losu…) osiadł na mieliźnie i pozostawał tam przez cały miesiąc.
Mimo iż jednostka nie zablokowała szlaku wodnego, straty, jakie wygenerowała zaistniała sytuacja, były spore. U.S. Coast Guard przeprowadziła więc dochodzenie celem wyjaśnienia, jak doszło do tego niefortunnego zdarzenia. Okazało się, że pilot w czasie wykonywania swoich obowiązków wykonał aż pięć długich rozmów telefonicznych (łącznie trwały one 61 minut, a feralny rejs – 126). Napisał też 2 SMS-y i próbował wygenerować maila, ale niestety musiał przerwać, bo akurat w tym czasie statek wszedł na mieliznę.
Dobre praktyki
Czy pechowy pilot przyjął to wszystko na klatę? W zasadzie nie miał innego wyjścia. Przyznał, że „nie wykorzystał wszystkich środków do monitorowania pozycji statku”. Okazuje się też, że oddał licencję pilota i obiecał, iż w przyszłości nigdy już nie będzie się o nią ubiegać.
Wiadomo jednak, że taki krok nie był zupełnie dobrowolny: w zamian za rezygnację Maryland Board of Pilots postanowiło nie podejmować względem niego działań dyscyplinarnych ani nie obciążać go grzywną w wysokości 2000 dolarów.
Ta spontaniczna samokrytyka nie była jednak aż tak głęboka, jak byśmy myśleli. Pan pilot powiedział bowiem mediom, że z uwagi na czas, jaki w jego zawodzie spędza się na prowadzeniu statków, równoległe zajmowanie się prywatnymi sprawami nie jest niczym niezwykłym.
Od razu można poczuć się bezpieczniej.
Tagi: Ever Green, Ever forward, kontenerowiec, mielizna, pilot, telefon