Rzadko piszemy coś pozytywnego o korporacjach, ale dzisiaj jesteśmy pod wrażeniem pewnej akcji, dlatego zrobimy wyjątek. Nie podamy jednak nazwy – jako zdolni ludzie, obdarzeni smartfonami z Internetem, na pewno sami sobie „wygooglacie” o kogo chodzi.
Co nas tak zachwyciło? Otóż właściciel dużej sieci dyskontów spożywczych postanowił produkować swoje koszyki z przedmiotów wyłowionych z morza. Dzięki temu wody Bałtyku będą czystsze, a my, robiąc codzienne zakupy, będziemy mieć miłe uczucie, że jakoś się do tego przyczyniamy.
Jak to się robi?
Rzecz w tym, że koszyki oraz wózki zakupowe (te mniejsze, które ciągnie się za sobą) robione są z tworzyw sztucznych. Muszą one spełniać określone normy, ale przynajmniej częściowo mogą pochodzić z recyklingu.
Sieć dyskontów, o której mowa, postanowiła więc, że 25 proc. materiału będą stanowić odłowione w morzu stare sieci rybackie oraz liny. Pochodzą one z Bałtyku (bo najbliżej), ale też z innych akwenów – Morza Północnego oraz Oceanu Atlantyckiego. Nazywają się Oceanis, co w świetle ich pochodzenia jest drobnym nadużyciem, ale brzmi ładnie i nie zmienia faktu, że naprawdę mają coś wspólnego z wodą.
Gdzie ich szukać?
Oczywiście wyrzucenie na śmietnik starych koszyków po to, by zastąpić je nowymi, pochodzącymi z recyklingu, byłoby, delikatnie mówiąc, głupie – a poza tym wręcz anty-ekologiczne.
Sieć dyskontów rozpoczęła produkcję swoich nowych koszyków w czerwcu ubiegłego roku. Nowootwierane sklepy są w nie wyposażane już na starcie. W istniejących już punktach koszyki wymieniane są na nowe wtedy, gdy stare się zużyją i zniszczą. Każdy koszyk serii Oceanis zakupowy to 1,5 metra odłowionej liny.
Ile tego będzie?
Zapewne sporo – bo i problem porzuconych lin oraz sieci rybackich jest niemały. Warto przypomnieć, że zdaniem organizacji zajmujących się ochroną przyrody, ponad 27 procent ogółu śmieci w morzach i oceanach stanowią właśnie liny i sieci. Są one ogromnym zagrożeniem dla wielu morskich stworzeń – począwszy od ryb, aż po rzadkie gatunki żółwi morskich i ssaków. Zwierzęta zaplątują się w nie i giną bezsensowną, powolną śmiercią. Dlatego każda inicjatywa zmierzająca do wyeliminowania tego zjawiska zasługuje na pochwałę. I nawet jeśli gdzieś z tyłu sceptycznej głowy mamy niesmiałe podejrzenie, że może to być działanie pod publikę, nadal pozostaje ono pożyteczne dla natury. I choćby z tego powodu zasługuje na naszą aprobatę.
Tagi: ekologia, Bałtyk, śmieci, koszyki, dyskont, sieć