TYP: a1

Rejs po Bałtyku. Gotlandia, cz. VI

czwartek, 7 września 2017
Bartłomiej Miłek

Zapach kawy, mocny, aromatyczny, uderzający w kubeczki smakowe z taką siłą, że nie sposób dłużej leżeć w łóżku. Zachęcony zapachem wstaję, załoga już zrobiła jedzenie i kawusię, którą wyczuł mój nos.

Dzisiaj znów krótki przelot, dlatego z rana idziemy najpierw zwiedzić tutejsze muzeum. Koło godziny 11 wypływamy z portu. Wiatr 3 w skali Beauforta raźnie pcha nas do celu, którym jest znów malutki port, tym razem w Lickershamn. Po długich dywagacjach postanawiamy tam spędzić dwie noce, ponieważ zaplanowaliśmy sobie wycieczkę lądową do groty w Lumeludzie (ale o tym za chwilę). 


Wejście do portu nie przysporzyło nam tym razem żadnych problemów. Jedyny minus to to, iż jakiś żartowniś przemalował nabieżniki z pomarańczowego na zielone, co na tle lasu było raczej kiepskim żartem. W porcie dosyć tłoczno ale znaleźliśmy dla siebie kawałek nabrzeża. Było popołudnie więc postanowiliśmy zrobić rekonesans i zwiedzić tutejszy brzeg. Patrząc z portu w morze po lewej stronie na klifie znajdowały się wysokie na parę, jak nie paręnaście metrów skały. Wciągnęliśmy pełne buty zabraliśmy butelkę wody, aparat no i w drogę. 


Skały były warte spaceru. Który okazał się krótszy niż myśleliśmy więc poszliśmy dalej brzegiem i napotkaliśmy otwarty bunkier. Zapoznaliśmy się z jego historią - to bunkier obserwacyjny z II wojny światowej, zupełnie niewidoczny z wody ( przynajmniej myśmy go nie widzieli). Nie miał stałej obsady, jedynie dochodzącą. Takie bunkry były dwa i miały na celu w razie ataku podać nabieżniki na wrogi obiekt. Pytanie pozostające niestety bez odpowiedzi to skąd miał paść strzał? Czy była to mobilna jednostka, inny statek czy też gdzieś w okolicy jest ukryty trzeci bunkier tym razem bojowy? Może jest tak dobrze ukryty, że nadal wykorzystywany. 


Wracając na jacht zahaczyliśmy o jedyny sklep rybny w okolicy, który służy również jako kapitanat portu. Oprócz opłaty portowej zakupiliśmy jeszcze pół kilo wyglądających bardzo apetycznie wędzonych krewetek a także jakieś wędzone ryby, których nazwy próżno było tłumaczyć. Na jachcie przygotowywaliśmy się do jutrzejszej podróży zajadając się krewetkami. Były tak smaczne, że zarówno wypożyczenie rowerów jak i bilet autobusowy przeliczaliśmy na kilogramy niezjedzonych przez ten wydatek krewetek. Gdy po krewetkach pozostał już tylko zapach i tłuste palce  postanowiliśmy - jutro idziemy pieszo. Wszak 30 km spacer nikomu nie zaszkodzi. 


Rankiem skoro świt spakowaliśmy małe plecaki: parę kanapek, wodę, aparat, trochę grosza no i w drogę. Wybraliśmy trasę wydłuż drogi aby się nie zgubić, spacer w jedną stronę zajął nam około 3 godzin. Grota jest miejscową atrakcją turystyczną i z drogi była dobrze oznakowana. Zakupiliśmy bilety i grzecznie czekaliśmy na przewodnika, który, jak się okazało, biegle mówił po angielsku. Grota ma parę kilometrów i nie została jeszcze do końca zbadana. Do zwiedzania zostało udostępnione niestety zaledwie kilkaset metrów. Warto jednak ją zwiedzić ze względu na nadal rosnące białe stalaktyty i stalagmity oraz całe ściany z widoczną rafą koralową, z której zbudowana jest cała Gotlandia. Widok skamieniałej rafy w tym miejscu jest o tyle niesamowity, że skały są wciąż mokre i można odnieść wrażenie, jakby ktoś specjalnie dla nas przeniósł się w czasie i osuszył dno morza abyśmy mogli podziwiać tę dawno wymarłą florę i faunę. 


Przed wyruszeniem w powrotną drogę posililiśmy się przyrządzonymi rano bułkami. Tym razem wybraliśmy troszkę krótszą drogę powrotną wzdłuż brzegu. Ta trasa, choć obfitująca w lepsze krajobrazy, niestety nie okazała się o wiele krótsza i również zajęła nam ponad 3 godziny. Późnym popołudniem dotarliśmy na jacht z licznymi pęcherzami na stopach, ale za to mogliśmy znów zatopić swe zęby w pysznym wędzonym krewetkowym mięsie. Nawet Domin, który nie przepada za owocami morza, dał się skusić licznymi ochami i achami. Na szczęście mięso mu nie podeszło i było więcej dla nas. Ledwo zdążyliśmy posprzątać po krewetkowej uczcie a tu już zachód słońca. Tradycyjnie wzięliśmy aparaty i ruszyliśmy na falochron porobić zdjęcia. Podczas zachodu dotarło do nas, że rejs chyli się już pomału ku końcowi i jutro dopłyniemy do ostatniego portu na Gotlandii podczas tego rejsu. Ale póki co jeszcze możemy się cieszyć z wakacji. 

 

Tagi: rejs, Bałtyk, Gotlandia
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 16 lipca

Belg Jacques Rogge, w przeszłości znany finnista, uczestnik olimpiady i mistrzostw świata, został wybrany przewodniczącym Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego.
poniedziałek, 16 lipca 2001
Urodził się Mirek "Kowal" Kowalewski, znany polski szantymen.
sobota, 16 lipca 1955
W pierwszy rejs szkolny wypływa "Dar Pomorza".
środa, 16 lipca 1930
Wyruszył z Portsmouth w rejs dookoła świata Alec Rose na s/y "Lively Lady"; trasa prowadziła wokół Przylądka Dobrej Nadziei, Ocean Indyjski, wokół Przylądka Południowo-Wschodniego (Tasmania), Przylądka Horn, z powrotem do macierzystego portu.
niedziela, 16 lipca 1967
Urodził się Roald Amundsen, słynny norweski badacz polarny (zaginął bez wieści podczas lotu na Spitsbergen, spiesząc na pomoc Nobilemu, którego sterowiec "Italia" uległ katastrofie). Uczestniczył w słynnej wyprawie antarktycznej na statku "Belgica" (1897-
wtorek, 16 lipca 1872