Czym byłby grzaniec bez goździków? Co najwyżej podgrzanym winem. Nie wspominając już przez litość o innych specjałach, typu pierniki, kompoty, dżemy, nalewki, kotlety z dzika i inne chutneye, które bez małych „gwoździków” straciłyby wiele, a może nawet większość ze swojego uroku.
By Prof. Chen Hualin - Own work, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=45497337 |
Co kryje mały goździk i gdzie warto popłynąć, by spotkać go „w naturze”? (No dobra, może nie w naturze, ale w każdym razie na krzaczku, a nie na sklepowej półce). Do czego stosowali goździki Chińczycy i skąd lepiej ich nie zabierać, jeśli jesteśmy przywiązani do własnej głowy?
Pan goździk
Goździki oryginalnie pochodzą z indonezyjskich Wysp Korzennych, ale dzisiaj uprawiane są również w wielu innych krajach - m. in. w Indiach, Brazylii, a także na Mauritiusie i Madagaskarze oraz na „wyspie przypraw”, czyli na Zanzibarze, który właściwie żyje z goździków (oraz z turystów; z tym, że często przybywają tam… zobaczyć plantację goździków, więc w sumie na jedno wychodzi ).
Czym właściwie są małe goździki, jakie pływają nam w winie czy innym kompocie? Choć z pozoru przypominają gałązki, tak naprawdę są to nierozwinięte pączki kwiatków drzewa goździkowego. Drzewka goździkowe osiągają niewielkie rozmiary i kwitną dwa razy do roku, więc teoretycznie uprawa jest prosta i opłacalna - niestety, na pierwsze kwitnienie trzeba czekać drobnych… 20 lat.
Co ciekawe, oryginalne, świeżo zerwane goździki wyglądają trochę inaczej – są bowiem różowe, jak na kwiatka przystało. Dopiero wskutek suszenia i wędzenia zmieniają barwę na brązową i przy okazji twardnieją.
Co kryje goździk?
Używanie goździków do przyprawiania grzanego piwa i kotletów z sarny jest z naszej strony pewnym barbarzyństwem; zanim niejaki Vasco da Gama spopularyzował je, przywożąc do Europy, goździki przez wieki były szeroko stosowane w medycynie chińskiej oraz indyjskiej.
W zachodniej medycynie goździki, a dokładniej mówiąc, pochodzący z nich olejek, wykorzystuje się głównie w stomatologii: zawarty w olejku goździkowym eugenol ma silne właściwości antyseptyczne i znieczulające, więc używa się go w leczeniu kanałowym zębów.
Zresztą akurat znieczulających właściwości goździka możemy użyć samodzielnie, bez odbywania nużących i mało przyjemnych studiów ze stomatologii; może pamiętacie, jak pisaliśmy kiedyś, co zrobić, jeśli na środku morza rozboli nas ząb (prawo Murphy’ego w czystej formie), a do najbliższego dentysty mamy jakieś kilka tysięcy mil?
Należy wówczas uśmiechnąć się ładnie do kuka i poprosić go o goździk, który następnie trzeba rozgryźć i poczekać kilkanaście minut. Procedura nie jest skomplikowana, a pozwala znacząco zmniejszyć nieprzyjemne doznania, a do pewnego stopnia również wyleczyć źródło problemu, którym często jest stan zapalny.
CC BY 2.5, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=2128984 |
Tic-tac
Goździki mają jeszcze inną fajną cechę – odświeżają oddech, i to na tyle skutecznie, że podobno dają radę nawet tak uroczym aromatom, jak czosnek, cebula czy wędzone szprotki. Co ciekawe, w starożytnych Chinach panował zwyczaj, iż dworzanie pragnący stanąć przez obliczem cesarza, musieli obowiązkowo żuć kilka goździków. Pytanie, czy cesarski nos był aż tak wrażliwy na nieświeży oddech, czy też stan uzębienia dworzan sprawiał, że taka kuracja była niezbędna, pozostanie chyba bez odpowiedzi, ale faktem jest, że jeśli mamy problem z zabójczym chuchem, goździk pomoże przynajmniej tak dobrze, jak tic-tac – a przy tym ma chyba mniej, niż 2 kalorie. Oczywiście, z goździkami nie należy przesadzać, bowiem wspomniany wyżej eugenol w większych stężeniach jest trujący; zielarze twierdzą, że dzienny limit spożycia goździków dla dorosłego człowieka, to ok. 5 sztuk - w zależności od wielkości goździków i człowieka.
Natomiast w Indonezji goździków używa się w przemyśle… tytoniowym. Stanowią one poważną domieszkę do papierosów zwanych „kretek” (od dźwięku, jaki wydają podczas ich skręcania), uważane są za wielki rarytas i sprzedawane w kilku odmianach. Ta gałąź gospodarki jest na tyle rozwinięta, że sama Indonezja zużywa około 50 (tak, pięćdziesiąt!) proc. światowej produkcji goździków.
Podobno taki papieros ma pomagać na kaszel i duszności, co jest nieco dziwne, w świetle faktu, że często to właśnie papierosy powodują… kaszel i duszności. I to się nazywa stworzyć lukę na rynku, a następie sprytnie ją wypełnić.
Cena
Goździki zwykle kupujemy w niewielkich ilościach, więc cena, jaką musielibyśmy zapłacić za kilogram, może być dla nas nieco szokująca – a jest to nawet 400 PLN. Oczywiście, jeśli porównamy cenę goździków do wanilii lub szafranu, okaże się, że są całkiem tanie, ale i tak kosztują znacznie więcej, niż najlepsza szynka.
Cena goździków zawsze była wysoka, a niekiedy czyniono bardzo wiele, by była jak najwyższa, posuwając sie nawet do spektakularnych akcji dywersyjnych, jak to mieli w zwyczaju Holendrzy: w średniowieczu dzielni górale z Amsterdamu opanowali kilka wysp korzennych, więc w ich najlepiej pojętym interesie było, by podaż goździków mocno ograniczyć. A jeśli w tym celu trzeba było najechać kilka innych wysepek, gdzie goździki też rosły, to przecież nieistotny szczegół, prawda?
Za kradzież sadzonek goździkowca groziło ścięcie, ale nawet taka perspektywa nie powstrzymywała wszystkich śmiałków – np. w XVIII wieku francuski gubernator Pierre Poivre, zorganizował w tym celu specjalną wyprawę na wraże terytorium, a jej skutkiem było zdobycie cennych roślinek, które następnie zasadzono na Mauritiusie; niestety, tylko dwa z zadumanych drzewek przyjęły się i zakwitły, ale i tak uznano to za sukces.
Zupełnie inaczej podszedł do tematu sułtan Zanzibaru – wydał dekret, na mocy którego każdy właściciel ziemski miał obowiązek posadzić przynajmniej jedno drzewko goździkowe - a jeśli zaniechał wypełnienia polecenia, groziło mu wywłaszczenie, a jego ziemię przejmował jakiś bardziej gorliwy poddany. Co ciekawe, za przemyt goździków z Zanzibaru do dzisiaj grozi kara śmierci (więc można naprawdę stracić dla nich głowę), a dwa złote goździki nadal zdobią jego flagę.
Tagi: przyprawy, rośliny, żywność, goździki