Nasz Bałtyk ma swój niezaprzeczalny urok, jednak w grudniu jego wybrzeża raczej nie zachęcają do plażingu. Mimo wszystko znajdują się tacy, co — nie bacząc na okoliczności przyrody — cenią go wyżej, niż jakieś ciepłe, oklepane akweny. Jednym z amatorów bałtyckich plaż okazał się krab błękitny: z zawodu stawonóg, z pochodzenia... Meksykanin. Nie było mu aby za chłodno?
Kalinka błękitnego, nazywanego też krabem błękitnym lub niebieskim, zaobserwowano na Wyspie Sobieszewskiej w rejonie Gdańska. To gatunek obcy, który został zawleczony do Europy. https://t.co/rOxiMYgaEl
— TVN Meteo (@tvnmeteo) December 27, 2022
Ale Meksyk!
Kraby błękitne, nazywane też niebieskimi (Callinectes sapidus) zwykle zamieszkują Zatokę Meksykańską i zachodnią część Atlantyku. Co przedstawiciel tego gatunku robił na Wyspie Sobieszewskiej w Gdańsku, to pozostanie jego krabią tajemnicą.
Wiadomo, że te stawonogi zostały jakiś czas temu zawleczone do Europy (to oczywiście zasługa ludzi), jednak zwykle preferują cieplejsze regiony naszego kontynentu (chociaż kilka lat temu jeden zawieruszył się w Jeziorze Dąbie). Ten osobnik, którego znaleziono na Wyspie Sobieszewskiej i to zimą, to najwyraźniej jakiś krabi amator morsowania.
Co to za zwierzak?
Zacznijmy od tego, że wbrew nazwie, ten krab wcale nie jest błękitny. Tak naprawdę jego ciało (a właściwie skorupa) jest oliwkowa, a niebieskie, czy też błękitne, ma tylko odnóża. Jak na stawonoga przystało, ma ich wiele par, dlatego mógł pozwolić sobie na przekształcenie jednej w wiosła, które pomagają mu całkiem sprawnie przemieszczać się w wodzie.
Zwierzak jest też zbrojny w potężne szczypce, jednak z natury jest pacyfistą i szczypie tylko wtedy, gdy ktoś go zaatakuje lub próbuje mu zabrać jedzonko. Nawiasem mówiąc, krab błękitny jest całkiem smaczny, co zresztą potwierdza jego nazwa. Warto w tym miejscu przytoczyć jej etymologię: jak już wiecie, po łacinie zwierzak nazywa się Callinectes sapidus, co stanowi zlepek trzech wyrazów: