Luksusowe statki zwykle mają doskonałą prezencję. Tak było i tym razem, a odmowa wpuszczenia do portu nie była podyktowana względami estetycznymi, ale troską o przyrodę. Na kadłubie wycieczkowca Viking Orion znajdowali się bowiem… obcy. Jak skończyła się ta historia?
The Viking Orion is denied entry to Australia until divers remove the potentially harmful material. https://t.co/khkE3ZFXi2
— Bio Chemicals London (@bio_london) January 4, 2023
Okoliczności zdarzenia
Jak informuje BBC, do tej nietypowej sytuacji doszło w porcie w Adelajdzie (Australia), dokąd próbował zawinąć wycieczkowiec Viking Orion. Jednostka nie otrzymała zgody na cumowanie z uwagi na fakt, iż na jej kadłubie znajdowała się warstwa alg, mikroorganizmów i różnych małych żyjątek. Lokalne władze doszły do wniosku, że wśród całej tej przyrodniczej ferajny mogą znajdować się gatunki inwazyjne. Urzędnicy nakazali więc wyczyszczenie kadłuba przed wpłynięciem do portu, co miałoby zapobiec ewentualnej ekspansji obcych przyrodniczo organizmów.
Jak podkreślono, usuwanie z burt potencjalnych inwazyjnych gatunków jest „wspólną praktyką dla wszystkich przybywających zagranicznych statków i statek musi zostać oczyszczony, aby nie wpłynęły wraz z nim +szkodliwe organizmy morskie+”.
Czy to aby nie przesada?
Niezliczone memy na temat australijskiej przyrody sugerują, że jej głównym celem jest eliminacja naszego gatunku z tej planety. Dlaczego zatem mielibyśmy przejmować się, że jakiś ślimaczek, glon, czy inne żyjątko zmasakruje lokalny ekosystem?
Ochrona miejscowej przyrody i uniemożliwienie inwazyjnym gatunkom zdominowania rodzimych tak naprawdę powinno być realizowane wszędzie – ale nie wszędzie da sie to zrobić. Australia może pozwolić sobie na ten luksus. My, żyjąc w zatłoczonej i dobrze skomunikowanej Europie, nie mamy takiej możliwości. Sprawia to, że co jakiś czas pojawiają się doniesienia o tzw. chińskich biedronkach, wypierających nasze, o ćmach bukszpanowych, nie mających u nas naturalnego wroga, o nawłoci, rdestowcu itp.
Australia przerabiała to z królikami: w 1859 r. pewien Anglik przywiózł 24 takie zwierzątka, żeby „mieć na co polować”. Po pewnym czasie były ich już miliony. Ten jeden facet stworzył problem na ponad 150 lat. Dopiero w latach 90. XX wieku króliczy armageddon został zakończony przez wirusa z Chin. Ale nie tego, o którym teraz myślicie.
Co było dalej?
Zdaniem BBC Viking Orion nie został wpuszczony nie tylko do Australii, ale też do dwóch nowozelandzkich portów (chociaż nie jest to informacja potwierdzona). Właściciel statku, chcąc uniknąć dalszych nieprzyjemności, zdecydował się podjąć odpowiednie kroki. Wycieczkowiec zatrzymał się 27 km od wybrzeża, gdzie kilku profesjonalnych nurków zajęło się oczyszczeniem kadłuba. Jak poinformowano w oficjalnym komunikacie, zebrano z niego „pewną ilość nalotu morskiego”. Niestety procedura poskutkowała tym, że jednostka musiała opuścić kilka punktów programu, co raczej nie spotkało się z aprobatą znajdujących się na jej pokładzie turystów, którzy zapłacili spore kwoty, by móc obejrzeć Australię. Jak się okazuje, z pewnego dystansu.
Tagi: wycieczkowiec, Australia, kadłub, inwazja, ekologia