TYP: a1

Dookoła świata: wywiad z Nataszą Caban

środa, 12 lipca 2023
Hanka Ciężadło

Naszą rozmówczynią jest Natasza Caban – żeglarka, kapitan jachtowy, takielarz, wielka pasjonatka sportów motocyklowych. Na swoim koncie ma między innymi samotny okołoziemski rejs na 10-metrowym jachcie, 5. miejsce w regatach Sydney-Hobart, a także szereg innych żeglarskich dokonań — a jednak twierdzi, że... nie potrafi żeglować. Ma więc spory dystans do siebie, a przy tym wielkie serce, bo współpracuje z fundacjami pomagającymi dzieciom niepełnosprawnym lub mającym w życiu „pod górkę” z różnych innych powodów. Co ją motywuje? Co daje jej wiatr w żagle? Jak w dorosłym życiu przydają się śmieszny jajecznik od mamy i porady ojca, by pomóc sąsiadom... wyrzucać śmieci? O tym wszystkim przeczytacie poniżej.

Zacznijmy od samego początku: skąd pomysł, żeby żeglować?

Dobre pytanie. Nie mam zielonego pojęcia. Już nie pamiętam. Moi rodzice wysłali mnie i siostrę na obóz żeglarski w wielu 7 lat. Siostra robiła wtedy żeglarza, a dla mnie było oczywiste, że byłam jej „ogonem”. Byłam w nią wpatrzona, więc to było normalne, że ją we wszystkim naśladowałam. Jak już opłynęłam świat samotnie, to dostałam od komendanta obozu sekstant. Na przemówieniu powiedział, że jak widział mnie wtedy na obozie, to... nie potrafiłam z pomostu wsiąść do łódki. W życiu by nie powiedział, że to dziecko kiedyś opłynie świat.

Zresztą wcale mu się nie dziwię. Na egzaminie nie było wiatru, za nic nie mogłam dopłynąć do bojki. Jak potem wywołali nie na apelu, żeby odebrać patent, to nie chciałam wyjść spośród ludzi i miałam świadomość, że na niego nie zasługuję. Do dzisiaj wiem, że jestem cienki Bolek. Nie wierzę w siebie. Po powrocie z samotnego rejsu dookoła świata stwierdziłam, że... chyba nadal nie umiem żeglować.

Co było Twoją motywacją do samotnego rejsu – ambicja, chęć odpoczynku od ludzi? Taka morska wersja „zostawić to wszystko i ruszyć w Bieszczady”?

Nie miałam potrzeby odpoczynku od ludzi. Raczej motywacją było coś innego: zawsze brakowało mi wiary w siebie. Popłynęłam samotnie w rejs, bo nie bałam się popełniać błędów; pomyślałam, że będę się mogła uczyć od oceanu, nikt nie będzie przeciwko mnie, jeśli coś zrobię nie tak. Fizyka to oczywiście zweryfikuje, ale przynajmniej nikt nie będzie mnie krytykował.

Popłynęłam, żeby się nauczyć żeglować. I co fajne, dopiero gdzieś tak w połowie rejsu dotarło to do mnie. A byłam wtedy a Afryce południowej, jest tam tzw. dzikie wybrzeże, gdzie do kolejnego portu jest 250 mil. Tam sztormy po prostu łamią statki. Jest bardzo ciężko nawet dla większych jednostek, a ja byłam na 10-metrowym jachcie. Tam zwykle wypływa się w końcówce sztormu, żeby zdążyć w ciszy pomiędzy kolejnymi burzami.

Jeśli miałam potrzebę udowodnienia sobie czegoś, to w tej Afryce ją zaspokoiłam – nie tylko dlatego, że przepłynęłam ten odcinek (i przeżyłam!), ale przez to, że tam byłam traktowana na równi z innymi. Byłam kapitanem, inni konsultowali się ze mną. porównywali ze mną pogodę i pytali, co myślę. Byłam dla nich żeglarzem, takim samym, jak oni. Zresztą byłam wtedy zakochana w żeglarzu i bardzo chciałam być wystarczająco dobra. To wszystko mnie motywowało.

Jak sobie radzić z brakiem snu podczas samotnego rejsu? Masz jakieś patenty?

Przed wypłynięciem moja mama dała mi jajecznik. Taki minutnik do gotowania jajek. On był mało praktyczny, plastikowy w kształcie gruszki, na końcu poszedł na akcję charytatywną... Zaznaczyłam sobie na nim taśmą 15 minut, żeby było wyraźnie widoczne. Podczas rejsu, jak się kładłam na te 15 minut, to on mnie budził i wychodziłam rozejrzeć się dookoła, czy coś na mnie nie płynie. Nie miałam wyboru.

Spałam, jak tylko mogłam. Wiedziałam, że następnym razem jak się obudzę, to być może nie będę mogła spać 3-4 dni. Czasem bywało tak, że kładłam się na 2 minuty. Spałam, zanim położyłam głowę na poduszce. Czasem zajadałam senność. Kiedy indziej zrobienie tych dwóch kroków, żeby móc się położyć byle gdzie, to już był duży wysiłek. Dlatego starałam się w każdej możliwej sekundzie nadrabiać braki snu. Człowieka stać na dużo więcej, niż mu się wydaje.

Dużo energii i czasu poświęcasz na pomoc innym – to Twoja własna wrażliwość, wartości wyniesione z domu, czy coś pomiędzy?

Miałam mega fajnych rodziców, życzliwych, kochanych. Potrafili dostrzec, że ktoś potrzebuje pomocy, nawet w małych sprawach, i bez proszenia wyjść z inicjatywą. Tata zawsze nas uczył, żeby iść do sąsiadów na górę; to byli starsi państwo, jak wyrzucałam nasze śmieci, to miałam zapytać, czy oni nie mają swoich. Niby prosta rzecz, ale pokazuje pewną postawę, nie?

Jeśli chodzi o rejs i motywację do robienia czegoś dla innych... To było tak: córeczka mojej znajomej zachorowała na raka i jej ostatnim marzeniem było być na wyspie i zobaczyć palmy. Ja wtedy miałam taką pracę, że dostarczałam jachty, no i Karaiby (czyli wyspy i palmy) były mi po drodze. Coś, co ja miałam na co dzień, było ostatnim marzeniem tego dziecka. Uderzyło mnie to jak patelnią w głowę.

Byłam potem na pogrzebie tej dziewczynki i tam czytano Jej list, żeby nie dawać na grób kwiatków, tylko wpłacić na inne dzieci. Coś takiego potrafi wstrząsnąć człowiekiem. Cudem poznałam kogoś, kto skontaktował mnie z Panią Anną Dymną, no i tak to się zaczęło. Przy okazji chcę powiedzieć bardzo wyraźnie: fundacja nie wspierała mnie finansowo, chociaż słyszałam na ten temat tak niesamowite plotki, że głowa mała. Nie wiem, skąd się to bierze. Spełniłam marzenie podopiecznych fundacji dzięki ludziom dobrej woli i ogromnej pracy wielu ludzi.

Wybierasz się znowu dookoła swiata, tym razem na kołach. Co Twoim zdaniem jest trudniej okiełznać – jacht, czy motocykl? No i jak będzie wyglądała ta jazda? Dziewczyna na motorze, niebezpieczny daleki świat...

Trasa, którą mam zamiar przejechać motocyklem, została opracowana już 12 lat temu; teraz ominę tylko Rosję i Ukrainę. Dawniej dziewczyny rzadko jeździły samotnie na motorze, teraz jest nas dziesiątki – za każdą trzymam kciuki, wspieramy się, pomagamy, promujemy...

Co jest trudniej okiełznać: jacht czy motor? Jeszcze nie mogę dać odpowiedzi. Opowiem po wyprawie, wtedy będę mieć porównanie. Jedno jest pewne – podczas wyprawy motocyklem będzie można się wreszcie wyspać. Czyli będzie z górki.

 

Tagi: Natasza Caban, dookoła świata, rejs, kobieta, żeglarka, wywiad
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 3 grudnia

W Berdyczowie urodził się Józef Korzeniowski, pisarz marynista, znany później jako Joseph Conrad; jako młody człowiek wyemigrował do Anglii, gdzie zaciągnął się na statek. Po latach służby na morzu osiadł w południowej Anglii, gdzie zmarł w 1925 r.
czwartek, 3 grudnia 1857