TYP: a1

Porty polskie. Cz 1. Zaczynamy od Zatoki Gdańskiej

niedziela, 10 lutego 2013
Sebastian Kała
Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że zaczynamy sezon żeglarski nad naszym Bałtykiem około długiego majowego weekendu, to czas, który do niego pozostał należy bezsprzecznie przeznaczyć na wymyślenie sobie jakiegoś rejsu. Czy warto się bawić w krajowe rejsy? Ja myślę, że tak. Zwłaszcza jeśli mamy tylko parę wolnych dni lub weekend. Problemem może być pogoda. Jej nie jestem w stanie zaaranżować odpowiednio, ale postaram się opisać kilka marin i przystani, które można odwiedzić. Zaczniemy od portów Zatoki Gdańskiej i będziemy się przemieszczać w kierunku zachodu. Mam nadzieję, że informacje będą przydatne i uzupełniane o własne przemyślenia i doświadczenia żeglarzy. Dla wygody bierzemy pod uwagę łódkę około 12 metrów, pełnomorską balastówkę, którą bezpiecznie przemierzymy rodzime wybrzeże.

Zaczynamy od Portu Jachtowego w Gdyni. Dane o samej marinie znajdziecie na stronie www.marinagdynia.pl, gdzie potrzebne informacji ujęte są w bardzo przyjaznej formie. Moim zamysłem nie jest jednak wyszukiwanie takich danych i ich prezentacja, a praktyczne podejście do rzeczy. Niektóre dane może będą się wydawać zabawne, ale może lepiej coś usłyszeć lub wiedzieć z dwóch lub więcej źródeł niż wcale. Na stronie mariny znajdziemy interaktywną mapkę. Obsługa jest prosta i przejrzysta. Ja sobie pozwolę na jej bazie wskazać jeszcze parę szczegółów.

Marina Gdynia. Źródło – strona internetowa mariny

Jak widać powyżej, dołożyłem parę kolorów i dziwnych oznaczeń, ale wszystko jest proste. Od strony morza – wchodzimy do portu po niebieskiej linii. Przed wejściem zgłaszamy się do Mariny. I tu jest pierwsza rada. Marina pracuje na tym samym kanale 12 co gdyński port. Możemy oczywiście korzystać z tej formy kontaktu, ale przy wchodzeniu proponuje skorzystać z komórki i zadzwonić bezpośrednio do bosmanatu, zwłaszcza jeżeli na kanale 12 słychać rozmowy. Przy wyjściu najlepiej zgłosić ten fakt osobiście Bosmanowi. Samo podejście jest przyjazne, chociaż wejście wąskie. Z morza kierujemy się na zieloną główkę. Tuż przed wejściem w sezonie mamy rozstawione czerwone pławy, idziemy między nimi a zieloną główką. Ta zaznaczono na żółto figura ma symbolizować piasek, poza torem robi się momentalnie bardzo płytko i czasem, parę metrów od manewrującego jachtu widać plażowicza stojącego po pas w wodzie. Na wejściu do Gdyni nawet większe jednostki są w stanie się wyminąć, ale zalecam tu ostrożność. Idąc z morza bez problemu zauważymy przemieszczający się w kierunku wyjścia maszt – dlatego poczekajmy chwilę. Druga sprawa to optymisty, których czasem po porcie manewruje mnóstwo, w tym oczywiście na wyjściu. Powoli i spokojnie wchodząc będziemy się z nimi bezpiecznie mijali. Sami zobaczycie, że zdolności tych małych żeglarzy i ich technika Was zaskoczą. Zastanówcie się też wtedy, czy bylibyście w stanie w tak mistrzowski sposób prowadzić jacht na żaglach po porcie. Trzecia sprawa na wejściu to łódki cumujące przy falochronie wschodnim, dzięki nim szerokość wejścia dodatkowo się zmniejsza.

Gdzie stanąć, a gdzie nie? Zasadniczo nie stajemy przy stacji benzynowej – na wprost od wejścia, przy slipach – w narożniku po przekątnej od wejścia oraz na lewo od żółtego dźwigu. Te 3 miejsca zaznaczone są na czerwono z wypełnieniem. Dwa czerwone „ogródki” to miejsca stałe, nie stajemy tam, chyba, że Bosman mariny nas tam skieruje. Stajemy (zielone oznaczenie) albo w dalbach przed Bosmanatem, albo przy falochronie wschodnim. Jeśli wybieramy falochron, starajmy się wejść głębiej, postój w główkach niech będzie koniecznością w przypadku przepełnienia mariny. Teraz już tylko zgłoszenie do Bosmana i rozpoczynamy fazę portową… Przy okazji jednego z rejsów opracowaliśmy system oceniania poszczególnych portów. Przyznawaliśmy gwiazdki w trzech kategoriach: 1 - marina, 2 - życie dzienne, 3 - życie nocne. Mimo, że wydaję mi się, że byliśmy obiektywni w tej ocenie i oczywiście bardzo surowi i wymagający zdecydowałem się jednak nie publikować tej oceny, a jedynie w przypadku każdego portu dodać kilka zdań od siebie. W przypadku Gdyni: jesteśmy w centrum miasta, przy plaży, obok tawern, restauracji, kina, dyskotek itp. W pobliżu mamy sklepy, paliwo, ewentualnie po gaz na jacht trzeba pomaszerować kilkaset metrów, ale trafić łatwo, bo kierujemy się na ten najwyższy w mieście budynek. Sama marina – no cóż, powinna być 2-3 razy większa, do tego miło by było, gdyby bosmanat i zaplecze socjalne doczekało się budynku z prawdziwego zdarzenia. Ogólne wrażenie pozytywne.

Wychodzimy z Gdyni – teraz nawigacyjne wyzwanie jak na Zatokę Gdańską. Płyniemy do Pucka. Mijamy główki gdyńskiej mariny. Musimy iść na północ, więc mijamy wejście południowe Portu Gdynia i idziemy wzdłuż falochronu wschodniego. Ruch na wejściu południowym jest sporo mniejszy niż przy głównym. Proponuję odejść około milę na wschód od falochronu, tak aby tor podejściowy przecinać mniej więcej w połowie drogi między główkami wejścia głównego a parą pław G1, G2. Z takiej odległości dobrze widzimy jaki ruch jest w porcie i czy jakiś statek właśnie go nie opuszcza. Tor przecinamy pod katem prostym, najkrótszą drogą i jak najszybciej. Radio trzymajmy jeszcze na 12, bo zdarza się wywoływanie jednostek przez Kapitanat Portu Gdynia, zwłaszcza jeżeli jesteśmy zbyt blisko falochronu lub manewrujemy po torze niewłaściwie. Po przejściu toru, spokojne żeglujemy w kierunku północnym. Za częścią wojskową portu możemy się natknąć na szereg pław. Pomarańczowe i część żółtych – wskazują miejsca pomiarowe dla okrętów wojennych. Możemy tam zobaczyć okręty, które krążą wokół na różnych prędkościach i w dziwny sposób manewrują. Nie polecam za wszelką cenę sprawdzania zasad znajomości prawa drogi i w takim przypadku ominięcie takiej jednostki. Pamiętajmy jednak, że jako żeglarze oddajemy honory okrętom przez ukłon Banderą (przy mijaniu się w odległościach do 3 kabli). Praktyka wskazuje, że okręty również taki ukłon odwzajemniają. Pozostałe żółte pławy to różnego rodzaju pławy pomiarowe. Przy większym zafalowaniu nie są zbyt dobrze widoczne i uważamy, żeby ich nie stratować. Kolejną atrakcją są torpedowanie. Jedna z nich w dalszym ciągu jest używana przez Marynarkę Wojenną, do niej nie proponuję podpływać. Na północ od niej znajduje się druga, właściwie jej ruiny, ale jest to bardzo ciekawy obiekt i bezpiecznie można się do niej zbliżyć od strony morza. Cumowanie i podchodzenie na kilka metrów odradzam (nasz jacht w założeniach ma około 2 metrów zanurzenia), można to zrobić pontonem lub motorówką. Wokół znajdują się duże ilość gruzu i złomu zatopione podczas wieloletniej dewastacji obiektu. Przy okazji gorąco polecam zainteresowanie się historią gdyńskich torpedowni oraz mniejszych budowli w pobliżu Jastarni, powstałych w czasie II Wojny Światowej. Trzymamy się kursu północnego w dalszym ciągu i wypatrujemy znaku bezpiecznej wody – pławy „GŁ”. Przejście przez Głębinkę proponuje zrealizować dokładnie jak to wskazują pławy. Odbywający się rokrocznie Marsz Śledzia nie nagłośnił Rybitwiej Mielizny na tyle, żeby wszyscy o niej pamiętali. Bardzo często spotykamy tam jachty i łodzie w czasie uwalniania się z mielizny. Mimo tego, że będziemy się trzymali toru, to zapewne usłyszymy dźwięk alarmu ustawionego na 3 metry. Za ostatnią pławą odbijamy w prawo, teraz mamy przed sobą najmniej wymagający odcinek Zatoki Puckiej. Jeśli wypatrzymy pławę „RZUC” jedziemy prosto na nią, jeśli nie – to około 30 stopni w prawo od cypla Rzucewo.


Zatoka Pucka. Źródło: Mapy Google

Gorszy jest odcinek „RZUC” - „P-K”, tu musimy się starać jechać dokładnie po linii. Oczywiście można by powiedzieć, po co te pławy? Mamy mapę elektroniczną! Niestety, dokładna mapa Zatoki Puckiej jest praktycznie niespotykana. Dlatego jeśli chcemy liczyć na elektronikę, sprawdźmy wcześniej jak dokładną mamy mapę. Można ją porównać z oficjalną mapą dla małych jednostek nr 3022. W 2012 roku na tym akwenie prowadzone były pomiary przez dywizjon Zabezpieczenia Hydrograficznego z Gdyni, co może wskazywać, że doczekamy się nowych komórek mapy elektronicznej w niedalekiej przyszłości.

Po dojściu do „P-K” kładziemy się już w bardzo dobrze widoczny nabieżnik. W Pucku mamy do wyboru marinę i port rybacki. Podawany w spisach kanał 10 do kontaktu z portem nie jest używany. W sezonie wystawiane są pławy podejściowe zarówno do mariny jak i portu. Idąc w nabieżniku, po osiągnięciu wysokości pław, robimy zwrot i pierwszy komplet zaprowadzi nas do mariny, drugi do portu. Jeżeli jacht ma 2 metry zanurzenia nie eksperymentujmy z innymi drogami. Gdzie stanąć? W marinie keja gościnna znajduje się przy falochronie wschodnim. Mimo tego, że na mapach mamy głębokości ponad 2 metry, zdecydowanie odradzam wchodzenie głębiej w stronę stacji benzynowej niż betonowy pirs. Port nie jest osłonięty od strony północnej i w rzeczywistości jest tam płycej niż na mapach. Z doświadczenia mogę powiedzieć, że przy stacji benzynowej w 2012 roku było około 1,6 metra. Myślę, że nie ma co liczyć, że w tym roku będzie głębiej.


Port i marina w Pucku. Źródło: Mapy Google

Woda jest tylko w narożniku. Wąż jest długi, ale nie na tyle, żebyśmy mogli stojąc przy kei gościnnej się zatankować. Kolejna sprawa to prąd. Zaznaczyłem miejsca, gdzie są dwie skrzynki. Przez ostatnie parę lat nie udało mi się podłączyć do tej na falochronie. Jest zalewana i permanentnie odłączona. Biorąc to pod uwagę cumujemy tak aby gniazdo było jak najbliżej drugiej skrzynki. Problemy z prądem i wodą są także w Porcie Rybackim. Nie ma tam za to problemów z głębokością. Głębokości na podejściu i w porcie pozwalają na chwilę odpoczynku od ciągłego zerkania na wskaźnik echosondy. Mamy tam za to bardzo mało miejsca i praktycznie brak części socjalnej. W marinie z kolei ilość pryszniców i umywalek pozwala chyba na organizowanie kolonii letnich, przy czym są ładnie utrzymane i w zeszłym sezonie wystarczała dwuzłotówka na ich uruchomienie. Po ciężkiej nawigacyjnej przeprawie należy wybrać się do miasta. Świeżo wyremontowany rynek budzi mieszane uczucia. Mnie się podoba, ale słyszałem wiele zgoła odrębnych opinii. Trzeba ocenić samemu. Piwo z korzeniami – to hasło jest znane, ale mogę polecić je w tym miejscu jak przysłowiową „rybkę nad morzem”. Nie zajmujemy się reklamą, ale bezsprzecznie dwa miejsca w Pucku wybijają się pod względem piwa z korzenną przyprawą – znajdziecie je bez problemu – wystarczy zapytać. Jedno widać z mariny.

A gdzie popłyniemy dalej? Porty na Zatoce - Jastarnia, Hel, Sopot i mariny w Gdańsku, a potem na zachód!
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 21 listopada

Do wybrzeży na północ od Wirginii, pierwszej angielskiej kolonii w Ameryce, na statku "Mayflower" przybyło 102 osadników. Założyli miasto w Plymouth, od nazwy portu, z którego wypłynęli we wrześniu; tak narodziła się Nowa Anglia.
sobota, 21 listopada 1620