Nadchodzą długie jesienno-zimowe wieczory, kiedy już pożegnaliśmy się ze wspomnieniami minionego lata i zaczynamy kombinować... gdzie by tu pożeglować?! Po drugie nadchodzą Święta i problem, co tu kupić bliskiemu człowiekowi, choremu na żeglarstwo?! No to puszczam poradę i reklamę przy okazji. Poniższy materiał pochodzi z kultowej już książki „Praktyka bałtycka na małym jachcie – po latach” Jerzego Kulińskiego, mistrza bałtyckich locyjek.
Tak, tak, minęło kilkanaście lat i ten borsuk dał się namówić na nowe wydanie, a ja je przygotowałem. Książka ma ponad 400 stron, pięknie kolorowo ilustrowana, a przede wszystkim jest kompendium wiedzy o żeglowaniu po Bałtyku. To tam cytujemy prof. Jacka Czajewskiego, który zastanawia się czy Kuliński straszy czy zachęca?
Zapewniam Was, zachęca, pokazując jednocześnie zagrożenia i radząc jak je ominąć. A teraz do czytania!
Rozdział
STOPNIOWANIE TRUDNOŚCI
Książka ta nie jest adresowana ani do patentowanych kapitanów – ponieważ oni to wszystko lepiej wiedzą, ani do czarterujących jachty – bo szkoda im będzie pieniędzy na jej zakup. Napisałem ją wyłącznie dla ulubionych Czytelników, czyli morskich debiutantów.
Moja żona - nauczycielka - twierdzi, że najwięcej satysfakcji daje nauczanie w pierwszych trzech klasach szkoły podstawowej. Z dnia na dzień widać ogromne postępy przyswajania materiału, radość z opanowania czytania i czterech działań. Poza tym uczniowie niższych klas nie są jeszcze przemądrzali i wierzą w nieomylność swojej Pani. Wiara góry przesuwa. Dydaktycy natomiast twierdzą, że najwyższe kwalifikacje dydaktyczne powinni posiadać belfrzy nauczania początkowego.
Coś w tym jest, bo z własnych doświadczeń wiem, że najtrudniej nauczyć stylowego pływania tych, którzy już umieją pływać. Po tej wstępnej dygresji chciałbym przedstawić kilka propozycji tras debiutanckich rejsów bałtyckich z uwzględnieniem rozsądnego stopniowania trudności. Od razu zastrzegam, że owo stopniowanie jest pojęciem niezmiernie względnym. Pogoda płata takie figle, że nawet krótki rejsik może okazać się piekłem.
Zakładam, że jesteście opływanymi żeglarzami śródlądowymi, że żeglowaliście po Zalewie Wiślanym lub Zalewie Szczecińskim, że porty Zatoki Gdańskiej już zaliczyliście, a choroba morska nie pozbawia was świadomości lub nie wprowadza w stan absolutnej obojętności czy odrętwienia. Zakładam też, że jacht wzbudza zaufanie dzielnością, wytrzymałością, szczelnością oraz rozsądnym wyposażeniem. W tym wyposażeniu ważną funkcję mają do spełnienia sztormowe żagle, środki ratunkowe i sposoby wzywania pomocy.
Oczywiście mam na myśli fizyczną obecność i sprawność tego wszystkiego, a nie jakieś tam papiery, które w razie kłopotów na morzu na pewno wam nie pomogą (mimo słów bezpieczeństwa lub zdolności w tytule). Nikt nie wie lepiej, czego można oczekiwać od łódki z zawartością i załogą niż jej skipper (lepiej - armator, a jeszcze lepiej - budowniczy). Zakładam też, że zadbaliście o informacje pogodowe na dziś i o prognozy długoterminowe oraz że słuchacie radia.
Propozycje stopniowania wyzwań |
Wierzę, że podzielacie pogląd, iż naprawdę fachowy skipper przeczekuje sztorm w porcie, dubluje odbijacze i nie zaniedbuje założenia szpringów.
Skoro tak to popatrzmy na propozycje tras kolejnych bałtyckich rejsów urlopowych. Jako punkty startu i mety przyjąłem dwa najważniejsze polskie porty jachtowe: Górki i Świnoujście. Górki to korzystne miejsce wyruszenia do Karlskrony, na Kalmarsund, Gotland, „tylne wybrzeże Szwecji", czyli w kierunku Sztokholmu oraz do Bałtów i Finlandii. Świnoujście jest punktem o wiele bardziej uniwersalnym. Stąd wszędzie wiatry pasują, począwszy od Bornholmu, przez Sund, zachodni Bałtyk, Bełty i Kattegat. Wychodząc z Górek na zachodni Bałtyk odetchniecie z ulgą, gdy za trawersem zostawicie Arkonę. To jakbyście złapali przyczółek szczęścia.
Zawsze zazdrościłem świnoujskim żeglarzom. Jakby nie liczyć to przeważnie tydzień urlopu do przodu.
BAŁTYCKIE REJSY - propozycje tras - stopniowanie trudności
PIERWSZE KROKI
z Gdańska lub Gdyni
port docelowy |
przez |
przybliżony czas trwania |
Władysławowo |
Hel |
4 dni |
polskie porty otwartego morza |
Władysławowo |
14 dni |
Kłajpeda |
-
|
5 dni |
porty Kalmarsundu |
- |
2 tygodnie |
porty Bornholmu |
Ustka, Kołobrzeg |
2 tygodnie |
porty Gotlandu |
-
|
2 tygodnie |
ze Świnoujścia
port docelowy |
przez |
przybliżony czas trwania |
Dziwnów |
- |
2 dni |
Sassnitz |
- |
4 dni |
Stralsund |
- |
5 dni |
Klintholm (wyspa Møn) |
Sassnitz |
6 dni |
Porty Bornholmu |
- |
2 tygodnie |
WPRAWKI
z Górek
port docelowy |
przez |
przybliżony czas trwania |
Malmø i Kopenhaga |
Allinge (Bornholm) i Falsterbokanalen |
2 tygodnie |
Ryga i Parnu (Zatoka Ryska) |
Kłajpeda |
10 dni |
Helsingør |
Allinge (Bornholm), Falsterbokanalen i Kopenhaga |
16 dni |
ze Świnoujścia
port docelowy |
przez |
przybliżony czas trwania |
Kopenhaga Landskrona |
Skanør |
12 dni |
Helsingør i Helsinborg |
Dragor i Kopenhaga |
2 tygodnie |
Warnemünde i Rostock |
Gedser |
9 dni |
Flensburg i Sønderborg (Als Sund) |
wybrany port Zatoki Kilońskiej |
20 dni |
z Górek
port docelowy |
przez |
przybliżony czas trwania |
Sztokholm i powrót do Górek |
Visby, Vastervik, Oxelosund Nynashamn. Byxelkrok (na Olandzie) lub Oskarshamn |
22 dni |
Oczywiście możliwych jest także 1000 innych wariantów, ale w powyższych tabelkach chciałem pokazać metodę. Różne są upodobania, Bałtyk oferuje cały wachlarz atrakcji. Niewątpliwie zachodni Bałtyk jest bardziej „ucywilizowany", Alandy dzikie, Finlandia przesiąknięta lękiem przed sąsiadem. Szkiery od Vastervik w kierunku północnym - spokojne, Kattegat - zgryźliwy, Limfjord na miesiąc miodowy.
Podawane w tabelkach czasokresy trwania rejsu traktujcie jako bardzo orientacyjne. To znaczy, że biorą one pod uwagę, że gdzieś możecie się „zamurować" na dobę lub dwie. Dużo zależy do ilu portów zajrzycie po drodze, ile czasu w nich zabawicie i czy żeglować będziecie tylko w porze dziennej.
Żeglugę całodobową na Bałtyku uprawia się zazwyczaj podczas długich przelotów po „wielkiej wodzie" czyli od Arkony po Ristnę i Alandy. Na zachodnim Bałtyku - tylko między Kadet Rinne i Kilonią oraz po Kattegacie. Po Sundzie, Bełtach, Als Sundzie i po innych zakamarkach - starajcie się pływać za dnia. Za dnia - nie znaczy od drugiego śniadania do podwieczorku. Pamiętajcie, nawet w najbardziej zatłoczonych portach zachodniego Bałtyku jest szansa na wolne stanowisko cumownicze w porze drugiego śniadania. Jeśli w ten sposób rozpoczniecie bałtycką praktykę, to spokojnie będziecie mogli zmierzyć się z Bałtykiem zachodnim. Kto potrafi zdobyć locyjkę „Zakamarki zachodniego Bałtyku”, dowie się dużo więcej, teraz na zachętę kilka słów o tym wartym poznania zakamarku Bałtyku.
Zachodni Bałtyk to głównie duńskie wody. Niesłychanie rozwinięta linia brzegowa, tysiące wysp, wysepek, półwyspów, głębokich zatoczek, cieśnin – a do tego łagodny klimat, mnogość "zawietrznych brzegów", czysta woda, zieleń, liczne i schludne przystanie jachtowe, dogodne kotwicowiska - sprawiają, że jest to wymarzony rejon przyjemnościowej żeglugi, zwłaszcza rodzinnej. Dodatkowym atutem właśnie duńskich wód i przystani jest ciepły stosunek administracji morskiej, służb celnych i granicznych, absolutnie życzliwy, gościnny i zupełnie nie absorbujący.
To wynik optyki, że turyści, w tym oczywiście (i to na pierwszym miejscu) żeglarze, mają być postrzegani jako mili goście, a miejscowe służby są służbami, a nie władzą. Śladów takiego sposobu myślenia jeszcze trudno doszukać się w polskich portach. Jaskółka wiosny nie czyni.
Debiutantów bałtyckich przede wszystkim kuszą metropolie: Kopenhaga, Helsinger, Kilonia, Sztokholm. Później przychodzi kolej na Karlskronę, Flensburg, Alandy, Rygę, Tallin, Góteborg, Oslo, Helsinki.... I kiedy już to wszystko zobaczyliście, przychodzi chętka na małe, zielone, cichutkie, czyste porciki, gdzie ludzie życzliwi i gościnni. I właśnie dlatego postanowiłem stworzyć przynętę, głównie dla posiadaczy małych jachtów, których rodziny nie przepadają za wielodobowym oraniem morza.
Zachodni Bałtyk, charakteryzujący się niezwykle urozmaiconą linią brzegową jest jednocześnie niezwykle atrakcyjnym akwenem, jeśli chodzi o naukę nawigacji terestrycznej. Większość tras prowadzi przez wody osłonięte, co w pewnym stopniu uniezależnia żeglarzy od warunków pogodowych, a tym samym zmniejsza prawdopodobieństwo „zamurowania" się w którymś z odwiedzonych portów. Oznacza to możliwość najbardziej efektywnego wykorzystania czasu rejsu. Dziś na długi, nieskrępowany datami urlop, mało kto może sobie pozwolić.
Podsuwany wam akwen jest nieco odległy dla trójmiejskich żeglarzy. Zanim uchwycicie „przyczółek" Arkony upłynie kilka dób. Dlatego nadal konkurencja Bornholmu, Kalmarsundu i Gotlandu ma przewagę. Jednak - ile razy można płynąć na piękny Bornholm? Jachty wychodzące ze Świnoujścia lub „szwarcujące" się przez Greifswalder Bodden są w sytuacji o wiele korzystniejszej. W rejsie to oszczędność około tygodnia w porównaniu do Gdańszczan. Kolejnym argumentem przemawiającym za tym rejonem są umiarkowane opłaty postojowe w portach. Parę lat temu w czasie czerwcowego rejsu płaciliśmy od 6 do 12 € za dobę. Kto w tym czasie odwiedził np. fiński port Hanko (25 €) wie, że to silny argument, zwłaszcza w rejsach rodzinnych, kiedy wydatki przeważnie obciążają jedną kieszeń. Przy tych porównaniach nie sięgam po kontrargumenty w postaci wysokości opłat w rejonie Morza Śródziemnego, nawet na wodach Chorwacji i Grecji.
Kocham surowy, zimny, wymagający Bałtyk. Do znudzenia powtarzam – to jest nasze morze. Tu jesteśmy w naszym domu. To nasz krąg kulturowy, to kraje o prawdziwym, powszechnym żeglarstwie. To tu możemy pobrać najcenniejsze nauki (nie tylko żeglarskie).
W portach duńskich nie ma najmniejszych problemów językowych. Praktycznie wszyscy mówią po angielsku. Jedni lepiej inni gorzej. Z tymi ostatnimi porozumieć się najłatwiej. Jak już wspomniałem na wstępie, istotnym psychologicznym argumentem jest liberalne podejście duńskich władz do spraw procedur granicznych, portowych i celnych. Już to, że każdy port duński jest „portem wejścia i wyjścia" świadczy nie tylko o gościnności, ale i rozsądku poddanych królowej Margrethe II. W każdym pierwszym duńskim porcie wystarczy pójść z paszportami na posterunek policji lub po prostu poprosić bosmana mariny o powiadomienie lub przekazanie policji listy załogi.
Mam nadzieję, że te informacje weźmiecie sobie pod rozwagę, planując swoją „karierę” na Bałtyku. Życzę, aby rozwijała się wspaniale i dostarczyła Wam mnóstwo satysfakcji. Ale nim to nastąpi, czeka Was wiele trudu i zabiegów przy przystosowaniu swojej łódki (i nie tylko łódki) do tych wyzwań, o czym w dalszych rozdziałach.