Szkoła żeglarstwa 4winds - Locja Zatoki Gdańskiej. Sopot

wtorek, 21 lutego 2017
kpt. Krzysztof Piwnicki

Na port jachtowy w Sopocie żeglarze i motorowodniacy nie tylko z Trójmiasta czekali latami. To miejsce samo się prosiło by zrobić tu przystań z prawdziwego zdarzenia. W końcu od pięciu lat jest. Piękna, nowa, pachnąca… najdziwniejsza marina w jakiej miałem przyjemność gościć.

 

Sopot to miejscowość wybitnie turystyczna. Malowniczo położona nad brzegiem morza, otoczona Trójmiejskim Parkiem Krajobrazowym i doskonale skomunikowana z sąsiadującymi z nim Gdańskiem i Gdynią. Tętniący życiem w sezonie letnim, zapadający w sen wraz z nadejściem zimy. Choć prawdą jest, że samo miasto dla mieszkańców i przyjezdnych oferuje wiele atrakcji przez cały rok. Znajdujące się tu puby, restauracje, aquapark, galerie, kino, kluby studenckie, scena mała Teatru Wybrzeże i oczywiście słynna Sopocka Opera czy „Monciak” a nawet stok narciarski i lodowisko to niewątpliwie największe, ale też nie jedyne atrybuty tego uroczego miasta. Przyjazna infrastruktura, ścieżki rowerowe, bulwary spacerowe, plaże, ciekawa architektura to równie znamienite magnesy przyciągające turystów do „pępka” Trójmiasta, jak nazywają czasami Sopot jego mieszkańcy.

Oczywiście nikt też nie wyobraża sobie Sopotu bez najdłuższego drewnianego molo w Europie. To na jego końcu pięć lat temu otworzono marinę mieszczącą obecnie ponad setkę jachtów i motorówek. Żeby ją jednak zobaczyć należy zarówno w dzień a w sezonie również w nocy, kupić bilet na molo. Nawet załogi, które mustrują się w tej marinie a więc rozpoczynają rejs, zmuszone są kupić takie wejściówki mimo, że molo jest dla nich jedynie „drogą” do jachtu. Zasada ta obowiązuje bowiem niestety wszystkich. Wejściówki na molo dostają jedynie załogi, które opłaciły pełną dobę postojową i w dodatku przybyły od strony morza. W innym wypadku należy je po prostu wykupić.

 

Zapomnijmy także o jakiejkolwiek próbie wjechania na molo czy na plac przed nim, a tym samym do samej mariny choćby meleksem. Worki żeglarskie, zaopatrzenie, ekwipunek, wyposażenie itp. wszystko to trzeba na własnym grzbiecie donieść z odległych i nie najtańszych parkingów. Oczywiście o ile znajdzie się  na nich miejsce. Sopot bowiem pod względem dostępności miejsc parkingowych to istna masakra. A szansa na parking „darmowy”, choćby na przysłowiową chwilę, jest równa zeru.

Ciekawostką tego portu jest też fakt, że jako jedyna znana mi przystań jachtowa, nie honoruje od wieków stosowanej zasady gościnności. Dla mniej wtajemniczonych wyjaśnię, że na całym świecie jacht, który  wchodzi do portu i przez okres godziny, dwóch czasami trzech nie korzysta z mediów takich jak woda czy elektryczność zwolniony jest z opłat postojowych a załoga ma chwilę na wypoczynek przed dalszym rejsem. Wszędzie na całym świecie… za wyjątkiem Sopotu i może paru portów prywatnych na Morzu Śródziemnym. Tak więc każdy, kto przypływa do Sopotu, nawet na chwilę, musi się liczyć z opłatą. Jest ona  oczywiście zależna od długości jednostki i czasu postoju. Inaczej też traktowane są jedno a inaczej wielokadłubowce. Te ostatnie uiścić muszą 50% więcej należności. Sama wysokość opłat również woła o pomstę do żeglarskiego nieba. Mimo i tak istotnego ich obniżenia w stosunku do stawek pierwotnych z okresu początków sopockiej mariny, są one nadal najwyższe w rejonie Zatoki Gdańskiej a nawet całego Bałtyku południowo-wschodniego. Mimo to znalezienie w sopockiej marinie miejsca postojowego, zwłaszcza w okresie letnim a szczególnie podczas trwania regat czy innych wydarzeń żeglarskich, jest wysoce mało prawdopodobne.

 

Marina w Sopocie bowiem to zasadniczo przystań rezydencka. Jej część gościnna to tak naprawdę jedno betonowe nabrzeże przy falochronie wschodnim. Jest ono dość wysokie co utrudnia zejście zwłaszcza z mniejszych jednostek. Inną istotną niedogodnością tego nabrzeża są stosunkowo duże odległości między zamontowanymi tu drewnianymi odbojnicami (nabrzeże to było przewidziane dla jednostek dużych). Powoduje to oczywiście „wpadanie” pomiędzy nie odbijaczy umieszczanych na burtach cumujących przy nim jednostek. Efektem tego, zwłaszcza w wypadku małych jachtów i motorówek, jest to, że de facto nie spełniają one swojej roli a zarysowania a nawet uszkodzenia burt zdarzają się nad wyraz często. By tego uniknąć, oprócz samego żeglarskiego kunsztu, konieczne jest mocowanie odbijaczy w układzie poziomym, co ze zrozumiałych względów, nie zawsze jest możliwe. Doskwierającym problemem jest też brak wystarczającej ilości gniazdek elektrycznych i ujęć wody a także dostępności węży czy przedłużaczy. Sprawia to, że korzystanie z portu w Sopocie często może mieć charakter  jedynie rekreacyjny i w dalszy rejs będziemy musieli popłynąć bez możliwości naładowania akumulatorów czy zatankowania wody.

 

W marinie Sopot nie dokonamy też nawet najmniejszych napraw czy zakupu choćby żarówki. Nie ma tu również możliwości wyczyszczenia zęzy, opróżnienia zbiorników wody szarej czy choćby zatankowania paliwa. W sopockiej marinie nie znajdziemy również żadnego zaplecza technicznego, miejsca na slipowanie jachtów czy też sklepu żeglarskiego, w którym moglibyśmy kupić mapy, publikacje nautyczne czy pomoce nawigacyjne. Zrobienie zaopatrzenia również wymaga od nas karkołomnych zabiegów. Najbliższy sklep spożywczy znajduje się dopiero niemal kilometr od przystani. Na szczęście jest to sklep całodobowy choć latem kolejka przy nim wygląda jak za czasów towarzysza Bieruta. Podstawowe zaopatrzenie tego sklepu to alkohol wysokoprocentowy (co w wypadku żeglarzy jest zapewne dużą zaletą, choć jedyną).

 

 Budynek bosmanatu z przesympatyczną obsadą bosmańską znajduje się tuż przy samej przystani. Bosmanat pracuje od wczesnych godzin porannych do wieczora. W nocy dyżur pełni jedynie ochrona co sprawia, że próba uzyskania przez radio informacji o wolnych miejscach postojowych czy ich wskazaniu z góry skazana jest na niepowodzenie. Wspomniałem o sympatycznej obsadzie bosmańskiej z bardzo ważnego powodu. Większość „terenowych” pracowników bosmanatu to urocze panie o naprawdę nieprzeciętnej urodzie i mili młodzi dżentelmeni znający się zapewne na wielu rzeczach, ale niestety nie na żeglarstwie (oczywiście z pewnymi wyjątkami). W ramach swoich obowiązków Panie i Panowie witający wchodzące do portu w Sopocie jachty czy motorówki, co jest niewątpliwym ewenementem jak na Bałtyk,  starają się odebrać cumy i obłożyć je na polerach. Pomijam fakt, że od tego jest załoga, ale istotne jest to, iż wiele z tych osób, mimo szczerych chęci robi to… ciekawie.

 

Ważną cechą portu jachtowego w Sopocie jest też to, że obszar ten nie jest niczym osłonięty. Manewrowanie w sopockiej marinie, zwłaszcza motorówkami przy silnym wietrze i wąskich przestrzeniach między y-bomami jest czynnością nad wyraz wymagającą. Nierzadko zdarza się też, że jednostka cumująca jest zmuszana do przestawienia się z miejsca na miejsce bo właśnie wrócił rezydent lub wpływa jakiś VIP.

 

Bardzo problematyczna jest też tutaj kwestia toalet. Są bowiem jednie… dwie. Zlokalizowane w budynku bosmanatu na piętrze. Dwie kabiny z toaletami i prysznicami na ponad sto jednostek! Wzięcie porannego prysznica czy skorzystanie z toalety jest zatem wyczynem wymagającym ogromnej cierpliwości lub wręcz tworzenia komitetów kolejkowych o wymogu umiejętności nieprzeciętnego panowania nad własną fizjologią nie wspomnę. Brakuje tu też niewątpliwe żeglarskiego kubryku, w którym można by było wypocząć po trudach żeglarskiego rzemiosła, ogólnodostępnej pralni czy suszarni. Możemy również zapomnieć o tradycyjnej żeglarskiej tawernie. W budynku bosmanatu znajdziemy za to restauracje z eleganckimi kelnerami i niewątpliwie „sopockimi” cenami.

 

Wejście na przystań jachtową w Sopocie z samego molo jest niczym nie skrępowane. Jedyną przeszkodą dla osób niepowołanych może być bramka wysokości ok. metra. „Blokuje” ona dostęp jednak jedynie do części rezydenckiej. Zjedzenie zatem posiłku, czy odpoczynek na jachcie, o innych czynnościach nie wspomnę, wiąże się z koniecznością zaakceptowania często niewybrednej ciekawości licznych w tym miejscu turystów. Pragnę w tym miejscu podkreślić, że nie jestem zwolennikiem „odizolowywania” się żeglarskiej braci od osób nie związanych z tą formą spędzania czasu a wręcz odwrotnie, ale próby wejścia na pokład podchmielonych turystów nie mają w mojej skromnej opinii nic wspólnego z zacieśnianiem relacji tych co na morzu z tymi co na lądzie.

 

Na pewno natomiast sopocka przystań jachtowa fascynuje estetyką i lokalizacją a popularność samego Sopotu  i jego obecny charakter przyciąga specyficzną grupę właścicieli jachtów i motorówek. To niestety sprawia, że snobistyczne postawy niektórych armatorów rezydujących tu jednostek czy ich gości urosły już niemal do legend, których rokrocznie niestety przybywa. Nie sposób zatem oprzeć się wrażeniu, że jedynym celem mariny w Sopocie jest tylko ładnie wyglądać i przynosić zysk. O formie służebności wobec żeglarzy wyraźnie tu zapomniano.   

 

Podejście do mariny w Sopocie

Zamierzając wpłynąć do sopockiego portu jachtowego należy kierować się na lewy kraniec falochronu wschodniego osłaniającego marinę od strony morza „B”. Na szczęście konstrukcja ta jest tak charakterystyczna i doskonale oświetlona, że nie sposób jej nie zauważyć nawet przy słabej widzialności. Dla lepszej identyfikacji na prawym krańcu falochronu, patrząc oczywiście od strony morza, umieszczono światło Fl.Y.5s.6m.4M. Lewy kraniec falochronu ze znakiem strony prawej toru wodnego światło Fl.G.6s.7m.4M. Po minięciu tego narożnika falochronu prawą burtą niemal natychmiast skręcamy w prawo. W głębi z lewej strony przed dziobem zobaczymy pirs południowy „C”. Na jego głowicy znak lewej strony toru wodnego i światło Fl.R.6s.7m.4M.

 

Podczas podejścia szczególną uwagę należy zwrócić na głazy ułożone na całej długości zewnętrznej części falochronu i występujące tu często fale dobojowe. Poruszanie się zatem wzdłuż niego wymaga zachowania odpowiedniej odległości i ostrożności.

 

            Ze względu na częste zatłoczenie mariny konieczne jest zwrócenie uwagi czy przy wewnętrznym krańcu tego falochronu nie cumuje żadna jednostka. Zalecane jest trzymanie bezpiecznej odległości i dostosowanie prędkości oraz gotowość do natychmiastowych manewrów. Szczególnie istotne jest też trzymanie się właściwej strony toru wodnego.

Z racji wysokości falochronu wschodniego problemem może też być dostrzeżenie odpowiednio wcześnie jednostek wychodzących z mariny. Ten sam problem pojawia się przy próbie jej opuszczenia. Szczególnie dotyczy to skuterów wodnych i mniejszych motorówek czy jachtów żaglowych. Zarówno zatem podczas wejścia jak i wyjścia wskazane jest nadanie odpowiedniego sygnału dźwiękowego i wcześniejsze zgłoszenie takiego zamiaru do bosmanatu (VHF kanał 63).

 

Nabrzeże gościnne tzw. „B” znajduje się po wewnętrznej stronie falochronu wschodniego na całej jego długości. Jest ono w całości betonowe, zabezpieczone drewnianymi elementami i wyposażone w polery grzybkowe. W wyjątkowych sytuacjach można też skorzystać z metalowych drabinek.

Z lewej strony wejścia za pirsem zamykającym basen jachtowy od strony południowej znajdują się trzy baseny wyposażone w y-bomy. Przy samym pirsie muringi. Przestrzeń manewrowa między nimi jest bardzo mała. Znamienita część miejsc postojowych z tej strony to miejsca rezydenckie. Nie zaleca się wpływania tu, chyba że wyraźnie wskażą to pracownicy bosmanatu. W rejonie mariny szczególną uwagę należy zwrócić też na szybkie jednostki motorowe, skutery wodne, małe jednostki żaglowe a także na statki białej floty cumujące po północnej stronie molo. Marina w Sopocie jest stosunkowo daleko wysunięta w morze, co czyni ten obszar nie osłoniętym (za wyjątkiem nabrzeży i falochronów). Przy silnych wiatrach manewrowanie wewnątrz mariny może być utrudnione.

 

Kpt. Krzysztof Piwnicki

4WINDS SZKOŁA ŻEGLARSTWA

 

Łączna ilość miejsc postojowych 103

Koszt postoju – w sezonie 8 pln za metr bieżący jachtu (katamarany + 50%)

Głębokość na podejściu – ok 5 m.

Głębokość w basenie jachtowym  – 3,5 m - 5 m

Sklepów żeglarskich – brak

Tawern żeglarskich – brak

Zaplecze socjalne – brak

Możliwość wjazdu samochodem na teren mariny – brak

Stacja paliwowa – brak

Zaplecze techniczne – brak

Miejsce wypoczynkowe – brak

Slip – brak

Możliwość wyjęcia jednostki – brak

Zabezpieczenie jednostek przed osobami niepożądanymi - brak

Dostęp do wody – dodatkowo płatny.

Dostęp do prądu – dodatkowo płatny.

Restauracja - 1 w budynku bosmanatu.

Sklepy spożywczy – Bohaterów Monte Cassino (oddalonym o kilkaset metrów od wejścia na molo)

Dodatkowe utrudnienie – bilet na molo

Toalety – dwie, czynne 24 h wliczone w opłatę postojową.

Prysznice – dwa, czynne 24 h wliczone w opłatę postojową.

Monitoring – sprawny (rozdzielczość średnia)

Łączność radiowa – VHF kanał 63 wywołanie „Marina Sopot”

 

Kontakt

tel. +48 58 342 46 96
marina@sopot-marina.pl
harbourmaster@sopot-marina.pl

 

 

 

 

Tagi: locja, Zatoka Gdańska, Sopot
O Autorze

Krzysztof Piwnicki

Krzysztof Piwnicki - kapitan jachtowy i motorowodny. Instruktor PZŻ i ISSA. Członek Rady Administracyjnej Międzynarodowej Federacji Szkół Żeglarskich) i Konwentu Komandorów Pomorskiego Związku Żeglarskiego. Współzałożyciel i pierwszy prezes Morskiej Agencji Poszukiwawczej. Historyk, podróżnik i publicysta. Wieloletni dydaktyk, szkoleniowiec i wykładowca żeglarski specjalizujący się w prawie morskim. Pomysłodawca i organizator Mistrzostw Polski Żeglarzy i Motorowodniaków w Narciarstwie i Snowboardingu Snowsail. Pływał niemal na wszystkich morzach i oceanach świata. Uczestnik i organizator rejsów i wypraw żeglarskich. Prywatnie spadochroniarz, narciarz, alpinista, miłośnik gór i nurkowania.

TYP: a3
0 0
Komentarze
Bartosz Muszkat: Fajna rekomendacja - już wiadomo, że trzeba szerokim łukiem opływać :).
środa, 22 lutego 2017, 19:54 Skomentuj
0 0
TYP: a2

Kalendarium: 22 grudnia

W stoczni Multiplast w Vannes wodowano katamaran "Orange II".
środa, 22 grudnia 2004
Na Barbados dopływa Arkadiusz Pawełek na pontonie "Cena Strachu"; Polak jest drugim człowiekiem na świecie, który pontonem przepłynął Atlantyk (41 dni, 3000 Mm).
wtorek, 22 grudnia 1998
Opłynięcie Hornu przez "Pogorię" pod dowództwem Krzysztofa Baranowskiego.
czwartek, 22 grudnia 1988