W dziewiczy rejs wypływa liniowiec „Queen Charlotte”. Najbardziej ekskluzywny od czasów Tytanika, choć zdecydowanie bardziej nowoczesny. Na pokładzie znajduje się spora gromada celebrytów i bogaczy, a wśród nich lady Emily Haywood, która wiezie bezcenny naszyjnik z szafirów, należący podobno do królowej Kleopatry. Legenda głosi, że kto zabierze naszyjnik na morze, nie wróci na ląd żywy…
Mary Higgins Clark jest niezwykle popularna amerykańską autorką kryminałów, z których wiele zostało międzynarodowymi bestsellerami. „Całkiem sama” dzieje się od początku do końca na pokładzie liniowca, co daje oczywiście spore możliwości dla kryminalnej intrygi. Bo zbrodnia dzieje się na ograniczonej przestrzeni, w ściśle określonym gronie ludzi, którzy, na dodatek, nie mają szansy na ucieczkę. Nawet w sytuacji zagrożenia życia. Śledztwo odbywać się musi dyskretnie, aby nie wzbudzić paniki na pokładzie, a dodatkowo całość urozmaicają okoliczności przyrody, a na morzu zawsze istnieje możliwość dodania paru dramatycznych rysów do scenerii (oczywiście też obowiązkowo ktoś musi wypaść za burtę)
„Całkiem sama” to nie kryminał w stylu Cobena – raczej retro, klimatach brytyjskich seriali kryminalnych. Akcja jest spokojna, od początku czytelnik się dowiaduje, kto z pasażerów liniowca ma cos za uszami, poszlaki się mnożą, ofiary też, a wszystko zostaje rozwiązane w jednej, spektakularnej scenie. Gdzie, oczywiście, trzeba ratować piękna kobietę, ktoś grozi bronią a bezcenne precjoza lada moment wylądują na dnie morza. Dla tych, co są przyzwyczajeni do psychologicznych skandynawskich kryminałów – tu nie ma wgłębiania się w psychologię mordercy, jest zgrabna historyjka. Klasyczna w schemacie, właśnie taka, jak to miała w zwyczaju pisać Christie. Jest piękna kobieta – na dodatek podejrzana, równie przystojny młody człowiek, oraz osoba, która rozwiązuje zagadkę mimo pozornie całkowitej niezdolności do tego procesu (czyli sympatyczna, starsza pani, która nie lubi szastać pieniędzmi). Całość jest mocno stylizowana na troszkę naiwną i dałabym sobie rękę uciąć, że dzieje się to gdzieś na początku XX wieku, gdyby nie to, że bohaterowie posługują się Internetem i telefonami komórkowymi.
Interesująca scenografia, jeśli kogoś interesują luksusowe statki, z ich apartamentami, zwyczajami obsługi i wyposażeniem. Warto wspomnieć, że do obsługi setki pasażerów było 85 osób załogi…
Sympatyczne czytadło, na maksymalnie dwie godziny.
Tytuł: Całkiem sama
Autorka: Mary Higgins Clark
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Tagi: Mary Higgins Clark, recenzja