Atlantyckie konwoje – prawdziwe życiodajne tętnice dostarczające Wielkiej Brytanii surowce, broń i wszelkiego rodzaju zaopatrzenie niezbędne do kontynuowania zmagań z III Rzeszą. Nic więc w tym dziwnego, że były obiektem bezwzględnych ataków przeprowadzanych przez niemieckie U-booty sformowane w osławione „wilcze stada”.
Prawdziwie kanoniczną powieścią opisującą te starcia, jest niewątpliwie „Okrutne morze”, tyle tylko, że tam mamy rzecz widzianą nie z pokładu statku transportowego, lecz z ochraniającej konwoje korwety. W tym wypadku zagrożenie jest wprawdzie podobne, bo żadna jednostka nie oprze się eksplozji torpedy, jednak korwety i inne okręty eskorty mogły, a nawet powinny stać się stroną czynną w tych potyczkach.
Inaczej miała się rzecz ze statkami eskortowanymi. Załogi tych jednostek nie miały możliwości obrony, biernie musiały czekać, trzymając szyk, poddane w gruncie rzeczy bezlitosnemu losowi. Transportowce, a zwłaszcza tankowce i statki przewożące amunicję były tak na prawdę pływającymi pułapkami, z których, gdy uderzyła w nie torpeda, nie było ucieczki. Trudno wyobrazić sobie grozę, jaka towarzyszyła tym załogom podczas zaprawdę straceńczych rejsów.
Książka norweskiego autora opowiada o tych arcy dzielnych marynarzach, którzy w konwojach atlantyckich brali udział. Mało kto wie, że flota transportowa norweska, jaką mogli użytkować alianci, była naprawdę pokaźna, służyło na owych statkach ponad 36 tysięcy osób. Oparta jest na rozmowach z tymi, którzy te konwoje przeżyli. Ich relacje złożyły się na tę, tylko pozornie fabularną, beletrystyczną opowieść, która ma wartość dokumentu opowiadającego o ludziach z konwojów i o ich heroicznym życiu podczas drugiej wojny światowej.
Na koniec dodać trzeba, że ukazanie się tej powieści w Norwegii spowodowało przyznanie praw emerytalnych garstce ocalałych cywilnych – bo za cywilów byli uznawani marynarze służący na statkach handlowych – uczestników wojny na morzu.
Per Hansson „Co dziesiąty musiał umrzeć”
Wydawnictwo Morskie Gdańsk 1975
Stron: 170
Cena: ?