TYP: a1

Czy można ogrodzić jezioro?

czwartek, 12 maja 2022
Hanka Ciężadło

Niedługo rozpoczną się wakacje, wielu z nas uda się na Mazury i jak co roku spotka się z tabliczkami „teren prywatny”, zakazującymi cumowania w określonych miejscach, a nawet podpływania do "prywatnych" plaż. Warto pamiętać, że takie zakazy są sprzeczne z prawem i mogą stanowić co najwyżej uprzejmą prośbę ze strony właścicieli przyległych gruntów. Okazuje się jednak, że zawłaszczanie części strefy przybrzeżnej to jeszcze małe piwo; znalazł się w Polsce facet, który ogrodził sobie całe jezioro. Mimo iż akurat ten akwen jest jego własnością, sprawa stała się mocno kontrowersyjna. 

Oczko Wielkie

Taką nazwę nosi jezioro znajdujące się na terenie Wdzydzkiego Parku Krajobrazowego. Właściciel akwenu postanowił jasno zaakcentować swoje prawa i postawił dookoła niego ogrodzenie. Przy okazji zniszczył żeremia mieszkającej tam od wielu lat rodziny bobrów, wyciął drzewa (w tym dęby, jesiony, jałowce), zniszczył siedlisko chronionych roślin oraz ścieżkę edukacyjną, a przede wszystkim – odciął dziko żyjącym zwierzętom możliwość dotarcia do wody.

O ile niewielkie żaby, ropuchy, czy owady jakoś to pewnie zniosą, o tyle mieszkające w okolicy sarny, jelenie, borsuki i inne futrzaki już nie poradzą sobie bez drabiny lub klucza do furtki, bo płot ma 2 metry wysokości.

Wielkie oczy – ze zdziwienia

Sprawę dewastacji przyrody i postawienia ogrodzenia nagłośnił lokalny radny. Okazało się, że właściciel jeziora wszedł w jego posiadanie 2 lata temu. Jako przedsiębiorca budowlany miał do dyspozycji koparki, spychacze i inny ciężki sprzęt, który został użyty do „zagospodarowania” terenu wokół wody.

Co więcej, inwestycja została zgłoszona do Wydziału Architektury i Budownictwa starostwa powiatowego w Kościerzynie. Co na to pracujący tam „spece”? Jak powiedział ich przedstawiciel: „Po przeanalizowaniu dokumentów stwierdziliśmy, że są to prace, które nie wymagają zgłoszenia ani pozwolenia i taką informację przekazaliśmy inwestorowi”. Panowie chyba się jednak nie popisali, bo teraz sprawę dodatkowo zbada Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Gdańsku. 

Co na to prawo?

Kwestia zasadności stawiania takich ogrodzeń jest mocno dyskusyjna i z pewnością warto śledzić sprawę oraz poznać wnioski, do jakich dojdzie Regionalna Izba. Jest to jednak jezioro prywatne, co stanowi pewną rzadkość, bo decydowana większość wód w Polsce należy do Skarbu Państwa. Ponieważ wkrótce temat własności linii brzegowych może stać się przedmiotem żywego zainteresowania mazurskich żeglarzy, przypomnijmy, co na ten temat napisano w przepisach polskiego prawa.

Art. 232 prawo wodne stwierdza:

1. Zakazuje się grodzenia nieruchomości przyległych do publicznych śródlądowych wód powierzchniowych oraz do brzegu wód morskich i morza terytorialnego w odległości mniejszej niż 1,5 m od linii brzegu, a także zakazywania lub uniemożliwiania przechodzenia przez ten obszar.

Wynika stąd, że stawiane przy brzegu jeziora znaki „zakaz wstępu”, czy „teren prywatny” nie mają mocy prawnej, a wręcz są nielegalne. Ustawa prawo wodne stwierdza też, że częścią jeziora jest pas nabrzeżny, sięgający 1,5 metra od linii brzegowej. Oznacza to, że działka prywatna kończy się 150 cm od wody – jej właściciel nie ma więc prawa zabronić nam przejścia, postawić ogrodzenia sięgającego aż do jeziora, czy zaanektować tego terenu dla siebie,. Nie może również zabronić nam wyjścia na brzeg, cumowania, łowienia ryb, ani plażowania, ponieważ jest to teren publiczny. Zagradzanie dostępu zagrożone jest grzywną do 5 tys. złotych. 

 

Tagi: śródlądzie, jezioro, ogrodzenie, teren prywatny, prawo, cumowanie, Mazury
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 21 listopada

Do wybrzeży na północ od Wirginii, pierwszej angielskiej kolonii w Ameryce, na statku "Mayflower" przybyło 102 osadników. Założyli miasto w Plymouth, od nazwy portu, z którego wypłynęli we wrześniu; tak narodziła się Nowa Anglia.
sobota, 21 listopada 1620