Aleksander Doba przerwał rejs przez Atlantyk
Nikt się nie spodziewał, że trzecia transatlantycka wyprawa Aleksandra Dobry zakończy się tak szybko. Do przerwania podróży zmusił kajakarza wypadek, jakiego doznał na wodach oceanu.
- O pierwszej w nocy zobaczyłem z lewej strony tworzącą się falę. Nawet nie taką dużą, miała około metra, ale rosła dynamicznie. Za chwilę uderzyła w kajak i przewróciła go. Po niej przyszła następna i po raz drugi obróciła kajak. Podczas pierwszej fali przybojowej wypadłem z kajaka, podczas drugiej skotłowało mnie już całkiem pod kajakiem – mówi Aleksander Doba.
Wyprawa od początku nie szła dobrze. Po wielu godzinach oczekiwania na poprawę pogody, która umożliwiłaby wpłynięcie na otwarty ocean, wieczorem we wtorek 31 maja Olek Doba wyruszył przyczółka w zatoce Lower Bay, minął półwysep Sandy Hook i wreszcie znalazł się na wodach Atlantyku. Niestety, nie zdążył jeszcze odpłynąć na tyle daleko od lądu, by
uniknąć zagrożenia, jakie dla kajakarzy w tym obszarze stwarzają niekorzystne wiatry. Po wypadku próbował jeszcze naprawić kajak, ale szkody okazały się zbyt duże.
Aleksander Doba nie rezygnuje z pomysłu. W wyprawę ze Stanów Zjednoczonych do Lizbony ponownie zamierza wyruszyć za rok
Tagi:
Aleksander Doba,
wyprawa,
wypadek,
kajak,
Atlantyk