To już 11. tydzień żeglarskiej wyprawy dookoła kontynentu Antarktydy, z Kapsztadu w RPA do Hobart w Australii. Jacht Katharsis II z kpt. Mariuszem Koperem i 8. osobową załogą od dwu miesięcy żegluje non-stop po wodach Antarktyki, czyli na południe od 60o szerokości geograficznej południowej. Obecnie pokonują Morze Weddella. Na zmianę sztormy i okresy ciszy, lód i mróz. Zdani tylko na siebie. Jedyną oznaką życia poza nimi są wieloryby.
Katharsis II 67º38'S, 002º14'W
73 doba w morzu, ponad 10650 mil od startu
Morze Weddella jest dziewiątym akwenem antarktycznym, z którym przyszło się nam zmierzyć w trakcie wykonywania pętli wokół Antarktydy. Jest drugim obok Morza Rossa, które głęboko wcina się w kontynent. Złą sławę zawdzięcza wyprawie Ernesta Shackletona, która sto lat temu, utknęła tu na wiele miesięcy w lodach. Zimą Morze Weddella jest całkowicie zamarznięte, a zwarta połać lodu dociera aż do 55. równoleżnika. Podczas lata na południowej półkuli lód ustępuje powoli, a północna granica występowania często obejmuje Morze Scotia, wykraczając poza wody Antarktyki. Dopiero w lutym pojawia się szansa na przepłynięcie tego obszaru po w miarę czystej od lodu wodzie bez konieczności opuszczenia wód Antarktyki.
Wybór Kapsztadu jako miejsca startu wyprawy pozwolił nam znaleźć się na Morzu Weddella na przełomie lutego i marca gdy jest tu najmniej lodu. W tym roku obszar między Półwyspem Antarktycznym a Orkadami Południowymi oczyścił się z kry pod koniec stycznia. Zostawiając za rufą Półwysep Antarktyczny mogliśmy obrać kurs na wschód wzdłuż 62. równoleżnika, utrzymując bezpieczną odległość od zwartego paku lodowego, znajdującego się na południe od naszej pozycji.
25 lutego w słoneczne, mroźne popołudnie na horyzoncie ukazała się biała kreska. Wyglądała na jęzor paku lodowego, który z łatwością opłyniemy. Mieliśmy w zapasie kilka godzin dziennego światła. Dość szybko zdecydowaliśmy się na całkowite zrzucenie grota, gdyż brył pływającego lodu na obrzeżu paku było sporo. Musieliśmy zredukować prędkość jachtu. Płynąc na samym sztakslu zwolniliśmy do 5-6 węzłów, co pozwalało na manewry i jednocześnie dawało nadzieję na wyjście na czyste wody przed zapadnięciem nocy. Niestety lód nie chciał się skończyć. Był znacznie przesunięty w stosunku do tego, co pokazywała aktualna mapa zalodzenia. Układy wiatrów i prądów morskich potrafią przesuwać pływający lód na Morzu Weddella do 30 mil dziennie. Po zapadnięciu zmroku zwolniliśmy jeszcze bardziej, do 2-3 węzłów, płynąc na zrefowanym sztakslu pod wiatr. Kilkakrotnie otarliśmy burtą bryły lodu, wywołując nieprzyjemne wibracje i złowrogie odgłosy pod pokładem. Były to niewątpliwie bardzo stresujące chwile, niemniej mieliśmy pełną kontrolę nad przebiegiem wydarzeń. Nad ranem byliśmy wolni i mogliśmy rozwinąć pełne żagle.
Najkrótsza droga do zamknięcia pętli wokół Antarktydy wiedzie Katharsis II ponownie na południe, czyli poza polarne koło podbiegunowe. Jednak tym razem pobyt tak daleko na południu nie wynagradza nas jasnymi nocami. Tych pod koniec lata po prostu już nie ma. Jest za to mroźniej i mroczniej niż w styczniu i pierwszej połowie lutego.
Przez ponad tydzień sprzyjały nam układy pogodowe. Silne wiatry baksztagowe pozwalały serfować na falach. Przez dwie doby wiały z południowego zachodu przynosząc mroźne powietrze znad zalodzonego Morza Weddella. Suche powietrze nie powodowało obladzania takielunku, ale zamieniało miękkie, mokre liny w twarde niczym stalowe pręty. Nie ułatwiało to pracy przy żaglach. Jednocześnie rozpryskujące się o pokład fale zamarzały, tworząc śliskie i niebezpieczne warunki do poruszania się.
Mimo zwalniania w nocy zaliczyliśmy kilka razy w tym tygodniu przeloty dobowe powyżej 180 mil. Katharsis II bez większego wysiłku pływa z prędkością 10 węzłów, gdy tylko silny wiatr wieje z korzystnego kierunku. Redukujemy naszą prędkość dopiero, gdy sztormowe wiatry budują niebezpieczne dla żeglugi fale. Płyniemy wolniej również wtedy, kiedy wiatry są słabsze lub wieją z przeciwnego kierunku.
Noce są teraz bardzo wyczerpujące. Ciągłe wypatrywanie lodu w ciemnościach absorbuje wszystkie zmysły. Szczególnego skupienia potrzebuje nie tylko wachta będąca na pokładzie, wyposażona w podręczną kamerę termowizyjną, ale również ta pod pokładem, monitorująca obraz z kamery termowizyjnej umieszczonej na maszcie. Jakość obrazu zależy bardzo od pogody. Najlepszy jest podczas suchych nocy. Wilgoć w powietrzu znacznie pogarsza obraz, a mgła w praktyce uniemożliwia korzystanie z kamer. Poczucie bezpieczeństwa bardzo poprawia księżyc, który będąc w tym tygodniu po pełni, rozjaśnia ciemności.
Za nami już 2/3 całej trasy i ponad 80% pętli wokół Antarktydy. Widzimy już światełko w tunelu, ale jeszcze się tym nie ekscytujemy. Najbliższe 2 tygodnie będą bardzo trudne i wymagające. Musimy być bardzo, bardzo skupieni. Mamy niezłe przeloty za dnia, ale zwalniamy w nocy, a to bardzo rzutuje na przeloty dobowe, nawet gdy nieźle wieje. Ale bezpieczeństwo przede wszystkim.
Do zamknięcia pętli wokół Antarktydy zostało nam jeszcze około 60 południków. To niewiele w stosunku do przebytej już trasy, ale jakże dużo w tych coraz trudniejszych warunkach. Prognozy na najbliższy tydzień przewidują dwa sztormy z przeciwnymi wiatrami, których raczej nie uda nam się uniknąć.
Trzymajcie za nas kciuki.
- Mariusz Koper i załoga Katharsis II
Tagi: Katharsis II, wyprawa, Antarktyda