Przekop i związane z nim prace odbijają się szerokim echem w mediach. Pomijając kwestie polityczne, od których lepiej będzie trzymać się z daleka, postanowiliśmy przekazać Wam ciekawą wiadomość; okazuje się bowiem, że wcześniejsze informacje dotyczące ilości znajdujących się tam złóż bursztynu były... trochę niedoszacowane.
Ile to jest „trochę”?
Dobre pytanie. W tym konkretnym przypadku – całkiem dużo. Wiceminister aktywów państwowych Maciej Małecki przekazał informację, że w miejscu przekopu znajduje się 6,9 tony bursztynu.
Dla przypomnienia – w ubiegłym roku podawano, że jest to 1,4 tony. Żeby było jeszcze ciekawiej, kilka godzin po ogłoszeniu przez wiceministra Małeckiego tej optymistycznej wiadomości, Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej postanowiło ją zdementować. Jak to wygląda naprawdę?
Skąd takie różnice?
Aby to wyjaśnić, trzeba zagłębić się w tajniki geologii; ale tylko troszeczkę. Rzecz w tym, że złoża nie da się wyjąć, zbadać, zmierzyć, zważyć... i schować z powrotem. Wszelkie dane na temat jego wielkości uzyskuje się za pomocą szacunków i obliczeń opartych o badania geologiczne oraz geofizyczne.
To trochę tak, jak z badaniem pacjenta bez „otwierania go”: na podstawie analizy krwi, prześwietleń, USG i innych objawów możemy domyślić się, co ma w środku – ale dopóki nie wkroczy chirurg ze skalpelem, pewności nie ma.
Co z tym bursztynem?
Tego tak to końca nie wiadomo, bo prace jak na razie nie dotarły jeszcze do złoża. Kiedy tak się stanie, będzie można mówić o jego eksploatacji i wtedy do działania przystąpi nadzór górniczy. Na razie, jak podają oficjalne źródła, wiceminister zwrócił się do rzeczonego nadzoru z prośbą „o zbadanie sprawy”. Ta jednak pozostaje kwestią otwartą.
Warto też zwrócić uwagę nie tylko na masę złoża, ale także na jego rodzaj. Cena bursztynu może się bowiem wahać – i to znacząco; duże okazy potrafią kosztować nawet 20 tysięcy złotych za kilogram, ale drobnica, znajdowana przez turystów na plażach, warta jest najwyżej 300 zł za kilogram. Jak będzie w tym przypadku?
Założenia
Szacowanie niejako z definicji zakłada jakąś niedokładność; przystępując do działania, jakieś założenia należy jednak wykonać. W ubiegłym roku, kiedy była mowa o 1,4 tony bursztynu, minister Gróbarczyk oszacował jego wartość na 1,4 miliona złotych. Przyjęto więc przelicznik 1 kilogram = tysiąc złotych.
Warto jednak zadać pytanie, czy – skoro waga złoża została niedoszacowana kilkukrotnie – to może wartość zdeponowanego na Mierzei bursztynu również? Z drugiej strony, może się okazać, że tym razem nasze przypuszczenia były zbyt optymistyczne i tona będzie warta dużo mniej, niż założony 1000 PLN.
Pozostaje jeszcze ostatnia kwestia: możliwość fizycznej eksploatacji złoża. Fakt, że posiadamy jakieś dobra pod ziemią, nie oznacza jeszcze, że dysponujemy możliwościami technologicznymi, by je wydobyć – i by nadal było to opłacalne pod względem ekonomicznym. I być może tu właśnie tkwi szkopuł całej sprawy.
Stanowisko ministerstwa
Wygląda na to, że złoża na Mierzei są większe, niż zakładano – ale niekoniecznie znajdują się one na terenie przekopu. Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej poinformowało na Twitterze:
„Informujemy, że na terenie budowy #PrzekopMierzei Wiślanej znajdują się dwa złoża bursztynu: 900 kg i 500 kg. Przy czym tylko jedno z nich nadaje się do wydobycia. Wartość 6,9 tony to ilość bursztynu, która znajduje się na całej Mierzei Wiślanej, nie zaś na terenie samej budowy.”
Informujemy, że na terenie budowy #PrzekopMierzei Wiślanej znajdują się dwa złoża bursztynu: 900 kg i 500 kg.
— Min. Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej (@MGMiZS_GOV_PL) July 23, 2020
Przy czym tylko jedno z nich nadaje się do wydobycia.
Wartość 6,9 tony to ilość bursztynu, która znajduje się na całej Mierzei Wiślanej, nie zaś na terenie samej budowy.
No i się wyjaśniło... chyba. Pamiętajmy, że dopóki nie wkroczył „chirurg”, wszystko się może zdarzyć.