Co prawda Etiopia nie ma dostępu do morza, ale to jeszcze nie powód, żeby Rosjanie nie mogli stworzyć tam swojej bazy wypadowej na Ocean Indyjski. Inne lokalizacje, jakie brali pod uwagę (jak choćby Sudan, w którym trwa wojna domowa) chwilowo są poza wyborem.
Etiopia i jej marynarka
Marynarka wojenna Etiopii powstała w latach 50. XX wieku – ale wtedy państwo miało jeszcze dostęp do morza. Jego sytuacja zmieniła się w 1993 roku; sąsiednia Erytrea odzyskała wówczas niepodległość, całkowicie odcinając Etiopię od morza, co poskutkowało rozwiązaniem etiopskiej marynarki.
W 2018 roku nastąpił jednak kolejny twist: władzę objął premier Abiy Ahmed, który zapowiedział odtworzenie etiopskiego potencjału morskiego, w czym miała pomóc Francja. Rok później Emmanuel Macron przyjechał do Etiopii, a jego wizyta zakończyła się podpisaniem stosownej umowy, mającej na celu odbudowę marynarki wojennej Etiopii przy wsparciu Francji.
Trzeba przyznać, że Etiopczycy naprawdę czynią starania, by wrócić na morze: w 2023 roku podczas oficjalnej uroczystości świętowali zakończenie kształcenia części kardy oficerskiej w zakresie nawigacji, inżynierii oraz uzbrojenia.
Deal z Rosją
Fakt, że Etiopia poszukuje wszelkich sposobów na odbudowanie swojej obecności na morzu, stwarza ciekawą okazję dla Rosji, która z kolei pragnie mieć bazę pozwalającą na dostęp do Oceanu Indyjskiego. Umowa o współpracy tych dwóch krajów może więc być typową sytuacją win-win. Pierwsze przymiarki w tym kierunku czyniono już w 2022 roku, jednak nic z tego wówczas nie wyszło, bo Rosja była zajęta zupełnie gdzie indziej.
Teraz, w obliczu zakończenia wojny, można było wrócić do tematu. Admirał Władimir Worobjew, zastępca dowódcy rosyjskiej marynarki wojennej, udał się do Etiopii, by omówić szczegóły współpracy. Ma ona polegać między innymi na szkoleniach i „budowie potencjału”.
Tagi: Rosja, Etiopia, marynarka wojenna