„Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść” śpiewa jeden z polskich zespołów (nawiasem mówiąc, sam będąc już raczej dinozaurem). Pozostaje zatem pytanie, kiedy przychodzi ów magiczny czas, gdy stary żeglarz, zamiast snuć się po świecie, powinien zasiąść przed kominkiem z gromadką wnuków i snuć morskie opowieści?
Czy ludzie w wieku, powiedzmy: emerytalnym, powinni nadal być aktywnymi żeglarzami? A może jest to tylko niepotrzebne ryzyko i proszenie się o kłopoty?
Stary żeglarz
W epoce świetności wielkich żaglowców, starzy żeglarze uznawani byli za wytrawnych znawców mórz i oceanów, zaś ich doświadczenie było rzeczą wielce pożądaną. Wszystko fajnie - tyle tylko, że w tamtych czasach „stary żeglarz” miał najwyżej… 50 lat.
Czyli, wedle współczesnych standardów, był jeszcze całkiem młody. A w każdym razie, w kwiecie wieku, bowiem granica młodości znacznie się przesunęła przez tych kilkaset lat: o ile jeszcze w pokoleniu naszych rodziców, 30-letni singiel uchodził za człowieka, który zmarnował życie i już nic go ciekawego nie czeka, o tyle dziś trzydziestka to wiek, w którym dopiero zastanawiamy się, kim - i z kim - chcielibyśmy być, jak już dorośniemy.
Inna sprawa, że żeglarze nigdy tak do końca nie dorastają. Ani się nie starzeją - nabierają za to doświadczenia. A przynajmniej - lubią tak myśleć.
Wesołe jest życie staruszka
To, kiedy dopadnie starość, w dużej mierze zależy od nas samych: od charakteru, podejścia do życia, diety, aktywności, itd.
Istnieje jednak coś takiego, jak naturalne zmęczenie materiału. Dlatego też - ku rozpaczy ZUS-u - w pewnym momencie należy powiedzieć: pass i przestać robić to, co się robiło przez lata. Na przykład sterować samolotem, przeprowadzać operacje na otwartym sercu, albo pełnić funkcję kontrolera ruchu lotniczego. Czy wyobrażacie sobie, że któryś z tych zawodów wykonuje - całkiem dziarski i ogólnie to sympatyczny - ale jednak 85-latek? My też nie.
Kiedy jednak przychodzi czas na zakończenie przygody z żeglarstwem? Wypadek, jakiemu uległa starsza para Polaków, rozpętał na ten temat prawdziwą burzę.
Porady „życzliwych”
Zwykle bywa tak, że kiedy wydarzy się jakaś tragedia, ludzie nie mający o temacie najmniejszego nawet pojęcia, natychmiast przystępują do szukania winnych - zupełnie, jakby to mogło w czymkolwiek pomóc. Nie inaczej było w przypadku pewnej polskiej pary, gdy 74-latek wypadł za burtę, a jego 67-letnia żona nie potrafiła mu pomóc. Mimo, iż do dzisiaj nie wiadomo, co dokładnie się stało, pojawiły się liczne komentarze, że „w pewnym wieku” ludzie powinni dać sobie spokój z pływaniem i zacząć robić coś pożytecznego: na przykład oglądać seriale. Albo przynajmniej bawić wnuki. Na rozmaitych portalach można było przeczytać m. in. takie opinie:
„Po 70 to ciepłe gacie, kanapa i telewizor chyba że ktoś chce zginąć na morzu czy w górach to proszę bardzo, tylko że robi kłopot innym akcie ratownicze, poszukiwania itp.”
„Ludzie w takim wieku wybierają taką rozrywkę???? teraz rodzina powinna zapłacić za akcję ratunkową.”
„Wapniaki powinni w domu siedziec a nie w swiat mochery przeciesz to bylo pewne ze to ich przerośnie”
Pisownia oryginalna; sorry, nie mogliśmy się powstrzymać ;)
Rekordziści
Z drugiej strony, istnieją na świecie żeglarze, których czas zdaje się omijać - a w każdym razie, nie robi na nich większego wrażenia. Jedną z takich osób jest pewien bułgarski żeglarz, Vasil Kurtev, który w maju tego roku ukończył samotną, dwuletnią podróż dookoła świata. A przy okazji ukończył również… 80 rok życia.
Pisarz i żeglarz, kpt. Andrzej Urbańczyk, kiedy wybrał się świerkową tratwą przez Bałtyk, miał już okrągłe 70 lat - a 3 lata wcześniej pobił rekord Guinessa, płynąc tratwą sekwojową. I to przez Pacyfik.
Jeden z najsławniejszych polskich wodniaków, Olek Doba, również nie jest już młodzieniaszkiem (przynajmniej nie zewnętrznie) - jego PESEL rozpoczyna się bowiem od cyfr 46. Nic jednak nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie miał zamiar osiąść na lądzie.
Wnioski?
Jaki płynie stąd wniosek? Kiedy trzeba będzie oprawić patent w ramkę i powiesić nad łóżkiem, a zamiast za sterem, zająć miejsce w bujanym fotelu, z termoforem na kolankach i ciepłymi kapciami na nogach?
Tego nie przewidzi nawet Wróżbita Maciej. Miejmy jednak na uwadze aforyzm T. F. Green: „Mówi się, że kiedy się starzejemy, trzeba zrezygnować z wielu rzeczy. Ja sądzę, że się starzejemy, ponieważ rezygnujemy z wielu rzeczy”.
I tego (oraz rumpla) mocno się trzymajmy :-)
Tagi: rejs, żeglarz, wypadek, emerytura