Serio-serio. Na poparcie tej śmiałej tezy mamy poważne dowody. Jeśli więc ktoś z Was ma dość pracy za biurkiem, można rozważyć tę ścieżkę kariery. Dobrostanem ludzi morza zajęły się międzynarodowe organizacje służące załogom statków handlowych. Do jakich wniosków doszły i dlaczego akurat teraz fajnie jest być marynarzem?
Seafarers Happiness Index
Taką nazwę nosi opublikowany właśnie raport, opracowany przez The Mission to Seafarers. Wynika z niego jasno, że szeroko pojęty indeks szczęścia (ma on kilka składowych, z których wysnuwa się jedną, uśrednioną wartość) wśród marynarzy znacząco wzrósł w ostatnim kwartale. Okazuje się, że z poziomu 5,85 w dziesięciostopniowej skali, przeskoczył aż do 7,21. Krótko mówiąc, wygląda na to, że obecnie jest całkiem dobrze.
Zanim jednak ulegniemy romantycznym mitom o wspaniałej pracy na morzu, warto przyjrzeć się bliżej, z czego wynika to nagłe podniesienie nastroju. Fakty są takie, że jest to nie tylko wzrost, ale też... odbicie się od dna po czasach pandemii. Jak powiedział przedstawiciel The Mission to Seafarers, „Chociaż były to trudne dwa lata, miło jest widzieć powrót optymizmu, który jest w dużej mierze zasługą ciężkiej pracy, jaką branża wykonała, aby uczynić życie lepszym i podnieść na duchu na pokładzie”.
Ciężkie, minione czasy
Ogólnoświatowe zamieszanie wywołane obostrzeniami sprawiło, że życie wielu grup zawodowych bardzo się zmieniło. Dotyczyło to również załóg statków handlowych. Dzisiejszy wzrost poziomu zadowolenia i poczucia szczęścia wynika więc w dużej mierze z tego, że te mroczne czasy chyba już za nami (chociaż pojawiają się symptomy świadczące o tym, że serial „covid” może mieć jeszcze kolejne sezony).
Kolejnymi elementami, które przyczyniły się do wzrostu poziomu zadowolenia z życia marynarzy, były:
wprowadzenie częstszych zmian załóg,
poprawki do Konwencji o pracy na morzu,
podwyżki płac.
A tak swoją drogą... mamy przeczucie, że akurat ten ostatni punkt można by wprowadzić również na lądzie.
Tagi: marynarz, szczęście, The Mission to Seafarers