Rumunia jak kraj długi i szeroki pewne rzeczy „posiada”, pewnych natomiast „nie posiada”. Posiada przepiękne krajobrazy, nie posiada czegoś takiego jak mentalność ludzi, aby o nie dbać. Posiada sieć dróg, nie posiada racjonalności i jakości wykonania (czujemy się tu prawie jak w Polsce). Posiada kuchnię rumuńską, nie posiada natomiast praktycznie tradycyjnych potraw. Podczas jednego z pierwszych naszych pobytów nad Morzem Czarnym udaliśmy się do restauracji, aby skosztować czegoś regionalnego. Przeglądamy menu… hamburger, pierś z kurczaka z frytkami i surówką i w końcu coś, co w tłumaczeniu na język angielski zaczynało się na „traditional …”. No to jak „tradycyjne”, to zamawiamy. Danie nazywało się
mamałyga z serem i śmietaną (spolszczona wersja) i okazało się czymś tak prostym w przyrządzeniu, że każda, ale to każda osoba jest w stanie je przyrządzić. Czy danie jest smaczne? Nie jest najgorsze, jest ciekawe, raz spróbować można. Skoro kreowane jest na jedno z tradycyjnych dań rumuńskich, to coś w tym musi być. Muszą być osoby którym to smakuje. Wracając jednak do potrawy:
Składniki na jedną porcję: 1. Kasza kukurydziana
2. Śmietana 18% (4-5 łyżek)
3. Starty ser feta* (do posypania)
* Feta wg menu, ale nie był to taki typowy „ser feta” sprzedawany u nas w Polsce. Raczej zamieniłbym go na ser bryndza lub wędzony.
Gotujemy kaszę kukurydzianą - może Rumuni robią to swoim magicznym sposobem, jednak dla mnie smakowała ona tak jak „od mamy”. Czyli bez żadnych udziwnień, tradycyjnie gotujemy kaszę kukurydzianą. Rozlewamy na połowie talerza. Obok kładziemy dość sporo śmietany i całość posypujemy serem żółtym. Voila - potrawa gotowa. Ma ona nawet ciekawy smak. Kasza kukurydziany zdaje się trochę nie pasować do reszty. Może warto ją czymś zastąpić? Natomiast połączenie sera ze śmietaną - rewelacja.
Jeśli chcemy zabłysnąć w towarzystwie załogantów tym, że przygotujemy im super wykwintne danie to... nie zabłyśniemy. Możemy natomiast nieco „zaszpanować” znajomym, że w ciągu 15 minut przygotujemy im tradycyjne rumuńskie danie.
Na zakończenie kilka słów o kuchni rumuńskiej. Nie jest ona nie wiadomo jak bogata. Po wizycie w kilku restauracjach oraz przeczytaniu przewodników, praktycznie nie występują tu dania tradycyjne. Widać wpływy wielu kultur. Przede wszystkim kuchni tureckiej - zupy, ayran. Obecnie wkraczają, jak praktycznie wszędzie, makarony, pizze, hamburgery, kebaby. Jak już pojawiają się karty dań gdzie przy potrawach widnieje przymiotnik „tradycyjne”, to często są one dość podobne do naszych polskich potraw. Dla przykładu podam coś, co smakowało i wyglądało jak nasze gołąbki. „Problem” był taki, że obok, na pół talerza wylana została kasza kukurydziana - mamałyga. Zdawać by się mogło, że to właśnie kasza kukurydziana jest tradycyjną rumuńską potrawą. Brawo!