Zatoka była zaiste piękna, kolor wody szmaragdowy, brzeg porastały rozłożyste pinie, a słońce stojące wysoko powodowało, ze wokół unosił się ich charakterystyczny zapach.
Maciej wylegiwał się na dziobie zakotwiczonego w tym urokliwym miejscu jachtu. Było mu dobrze, tym lepiej, że obok niego, na rozłożonej karimacie opalała się ta z załogantek, która najbardziej przypadła mu do gustu. Od czasu do czasu podnosił głowę i z przyjemnością spoglądał na to smukłe i pięknie opalone dziewczę. Reszta załogi wybrała się na brzeg, aby zwiedzić oddalone o godzinę marszu miasto. Byli więc sami i to bardzo Maciejowi odpowiadało.
Coś jednak zaczęło go niepokoić. Przez łagodny i przyjazny zapach lasu piniowego począł się przebijać zapach inny, trudno go było określić, ale stawał się coraz bardziej intensywny. To przestawał być zapach, to był smród, smród najbardziej zbliżony do smrodu palonych opon. Maciej przestał kontemplować uroki swojej towarzyszki i począł rozglądać się po zatoce, pełen obaw, że gdzieś w pobliżu wybuchł pożar. Poderwał się i przeszedł z dziobu jachtu do kokpitu. Popatrzył na brzeg, ale nigdzie nie dostrzegł śladu ognia. Spojrzał na kotwiczący w pobliżu jacht i zaklął – z kabiny wydobywał się dym, a z wnętrza wydobyła się kaszląc Kasia.
Kasia była przyjaciółką Tomka, który z kolei był Maćka bliskim przyjacielem i skipperem prowadzącym ów jacht. Błyskawicznie porwał gaśnicę, wskoczył do zacumowanego przy rufie pontonu, odpalił silnik i popłynął do jachtu Tomka. Wszedł na pokład i zapytał co się stało. Spokojnie! - odpowiedziała Kasia - Tomek postanowił usmażyć placki ziemniaczane i właśnie je przypalił.
Placki ziemniaczane
Obrane ziemniaki, zwane także kartoflami, trzemy na tarce. Na solidną porcję placków potrzebujemy około kilograma ziemniaków. Do otrzymanej masy dodajemy dwa jajka i dwie łyżki mąki oraz dwie drobno posiekane lub starte cebule, solimy i pieprzymy (tzn. dosypujemy odrobinę pieprzu, jak zwykle, świeżo zmielonego). Rozgrzewamy na patelni olej i łyżką wykładamy masę formując z niej placki. Gdy z jednej strony się zrumienią, odwracamy. Cały czas pilnujemy, by się nie przypaliły. Efektem ubocznym jest smród palonego oleju, ale placki są warte tych niedogodności. Podajemy z różnymi dodatkami, a to ze śmietaną, z podsmażonymi pieczarkami i zieleniną, np. z posiekaną pietruszką. Osobnicy perwersyjni potrafią placki posypać cukrem!