Zawsze powrót z urlopu jest w pewien sposób obciążony nostalgią i smutkiem. Kończą się miłe chwile i nieuchronnie zbliża się proza codziennego życia. Dla Borysa ten powrót był jeszcze dodatkowo obciążony faktem, że nie udało mu się tak spędzić tych dwóch tygodni w Czarnogórze, jak planował.
Miał być piękny rejs wzdłuż wybrzeża, myszkowanie po Boce Kotorskiej, ale na miejscu w Barze, okazało się, że mimo wcześniejszych obietnic i zapewnień silnik na jego jachcie nie został w terminie naprawiony. To znaczy, teoretycznie był naprawiony, tylko tutejszy mehaničar naprawiając go jesienią nie przykręcił głowicy pozostawiając na zimę nie zabezpieczony przed morską wodą, solą i deszczem. No cóż, trzeba było zmienić plany i zamiast żeglowania, rozpocząć turystykę lądową. Na szczęście poza silnikiem łódce niczego nie brakowało i można było na niej zamieszkać, traktując ją jak pływający hotel.
Czarnogóra zachwycała swoim krajobrazem, odkrywali uroki jeziora Skadarskiego, zdobyli Lovčen. Byłoby może całkiem miło, gdyby nie towarzyszył im w tych wyprawach nieopatrznie zabrany z Polski znajomy, który ciągle narzekał. A to, że nie żeglują, a to że gorąco, a to że tłumy turystów na plażach. To jeszcze można było wytrzymać i żona Borysa, śliczna Natalka często stawała przed Borysem w obronie, jak go nazywali, „Starego Pierdoły”. Niestety inna jego wada była trudna do zaakceptowania – za szybko się upijał, a za wolno trzeźwiał. Ta jego skłonność do alkoholu miała jednak, jedną jedyną, dobrą stronę, można go było spacyfikować sadzając w knajpie z kieliszkiem rakii w ręku i pozwolić mu zamówić coś do jedzenia, bowiem tutejsze potrawy wprawiały go w zachwyt.
Zbliżali się do niewielkiej górskiej miejscowości tuż przy granicy z Serbią. To tu rozpoczynał się spływ kanionem rzeki Tary. Jak zwykle ich znajomy oprotestował pomysł udania się na rafting organizowany przez tutejsze firmy. Oni jednak z tej przyjemności i przygody nie zrezygnowali. Posadzili go na tarasie jednej z restauracji, zamówili mu butelkę czerwonego wina i punjene papriki, za którymi przepadał, a sami udali się na spływ.
Punjena paprika z Czarnogóry
Punjena paprika to papryka faszerowana. Dojrzałym paprykom odkrawa się ich górę, wyjmuje gniazda nasienne, po czym nadziewa się je farszem, na który składa się z reguły ryż wymieszany z mielonym mięsem i podsmażoną na oleju cebulką. Taką mieszaninę przyprawiamy solą, odrobiną pieprzu i różnych ziół. Ten farsz w niektórych przypadkach można uzupełnić o drobno posiekane i również podsmażone z cebulą grzyby, co wzbogaca wachlarz smaków. Papryki nadziane zakrywamy tym co odkroiliśmy, aby móc je wydrążyć. Układamy je w naczyniu do zapiekania. Można obok nich położyć kilka małych ostrych papryczek – to dla tych co lubią na ostro. Całość podlewamy odrobiną wody, niektórzy dodają trochę przecieru pomidorowego lub pokrojonych świeżych pomidorów. Naczynie szczelnie zamykamy i zapiekamy w temperaturze ok. 180 stopni przez godzinę.
Przepisów na nadzienia jest sporo, stosuje się mięso wołowe, wieprzowe, cielęce, można przygotować także wariant wegetariański, wtedy właśnie grzyby stanowią podstawę.