TYP: a1

Samotny żeglarz ze sportowym zacięciem

piątek, 26 lutego 2016
Monika Frenkiel
O samotnym żeglowaniu, sprawdzaniu własnych możliwości, wyzwaniach, regatach i nie tylko rozmawiamy z Witkiem Małeckim.



Jest pan samotnikiem? Skąd to upodobanie do samotnego pływania?
No jestem samotnikiem, ale nie wyłącznie. Pływam od około 30 lat, nawet 35, pływałem najpierw na Mazurach, potem na morzu, nawet po oceanie. Najpierw jako załogant, potem jako kapitan. I w pewnym momencie doszedłem do wniosku, że chciałbym robić coś jeszcze. Chciałbym się sprawdzić. Doszedłem do wniosku, że załoga na jachcie jest mi potrzebna do tego, żeby było fajnie. Lubię z załogami pływać, ale wydawało mi się, że sam sobie też poradzę. Stąd pomysł, żeby wystartować samemu. Startowałem w regatach Poloneza po raz pierwszy w 2013, w zeszłym roku to powtórzyłem no i wystartowałem w Bitwie o Gotland. To już wydarzenie – 500 mil morskich samotnie. To już nie sprint jak regaty Poloneza, gdzie wszystko można zrobić w 1,5 doby, w dwie doby. Tu spędza się na morzu samotnie cztery dni. Udało się i cieszę się, że się udało, na pewno będę chciał to powtórzyć. Docelowo chciałbym wystartować w regatach samotników na Atlantyku.

Myślał Pan o regatach dookoła świata bez zawijania do portów?
Myślę, że w tej chwili to dla mnie trochę za mocne. Znam swój organizm, swoje możliwości, staram się też, żeby żeglowanie mieściło się w ramach bezpieczeństwa. Nie jestem pewny czybym temu podołał.

Najtrudniejsze – dla Pana – regaty, w jakich do tej pory brał Pan udział? Dlaczego akurat te?
Bitwa o Gotland w 2015 roku. Po pierwsze dlatego, że płynąłem na małej łódce, 6.5 metra długości, zazwyczaj po morzu pływa się większymi. Po drugie to łódka regatowa, która wymaga cały czas aktywności ze strony prowadzącego. Mamy pięć różnych przednich żagli, które można postawić w zależności od kąta wiatru, jego siły. Stawia się żagiel, za chwilę się go rzuca, stawia się inny… Dużo rzeczy do zrobienia. Do tego jeszcze wiał silny wiatr, na pograniczu sztormu, jeszcze miałem awarię, poważną i to dwa razy, polegającą na tym, że złamałem płetwę sterową. Najpierw tę płetwę mi naprawiono w porcie do którego wszedłem - na szczęście nie musiałem wycofać się z regat, bo organizatorzy zarządzili, żeby do tego portu zawinęli wszyscy uczestnicy. Więc nadal mieściłem się w regułach. Ale po wyjściu z portu okazało się, że płetwa robiona naprędce nie wytrzymała dłużej niż 1,5 godziny. Musiałem sobie jakoś radzić, naprawiać usterkę na morzu i to była dla mnie duża rzecz, że w ogóle ukończyłem te regaty. Zająłem nawet czwarte miejsce w mojej klasie ale to nawet nie było tak ważne jak to, że je ukończyłem mimo awarii. To były najtrudniejsze regaty, najbardziej wymagające i na pewno będę je długo pamiętał.



Jak Pan się przygotowywał do Bitwy o Gotland?
Na dwa sposoby. Pierwszy to całe moje żeglarskie życie. Doświadczenie, tysiące godzin na morzu, kilkanaście tysięcy przepłyniętych mil dały mi doświadczenie i siłę do tego, żeby zdecydować się na samotne żeglowanie. Druga strona medalu jest taka, że musiałem przygotować też jacht. Na tym jachcie potrenować, poznać go, spędzić na nim kilka dni żeby zrozumieć, żeby się z nim zaprzyjaźnić. Elementem przygotowań jest też to, że pływam również na małej łódce, „jeziorowej”, to dwuosobowa Nautica 450, łódka ślizgowa, pływająca bardzo szybko. Można na niej poczuć wpływ regulacji jachtu na to jak on płynie. Umieszczenie balastu, wybranie żagli, dopasowanie ich do warunków. Na dużej łódce się tego nie czuje, trzeba to wiedzieć, żeby to zrobić w taki a nie inny sposób żeby łódka płynęła. Na małej łódce czuje się to, że tak powiem, „półdupkiem”, jak się siedzi na burcie. W ten sposób człowiek się uczy i to potem w regatach procentuje.

Żeglowanie kojarzy się raczej z relaksem. Dla Pana to głównie rywalizacja?
Nie, skąd! To jest rywalizacja ale nie pływam przecież tylko regatowo. W zeszłym roku byłem na tygodniowym rejsie po Bałtyku z rodziną i znajomymi. Chociaż prawie zawsze jestem skiperem. W 2014 byłem też na Polonusie – prowadziłem jeden z etapów tej wyprawy, z Kanarów na Wyspy Zielonego Przylądka. To był rejs zdecydowanie „przyjemnościowy”, chociaż oczywiście też duża wyprawa. To zawsze jest połączenie – przyjemności i relaksu z wyzwaniem .

Plany następnych startów?
W tym roku nie planuję samotnego ścigania się na morzu. Chcę poświęcić trochę czasu rodzinie a pracuję nad dobrym pomysłem na dalsze samotne ściganie się. Ale będę się ścigał na Nautice, sześć regat z cyklu Pucharu Polski, Mistrzostwa Polski. Docelowo w ciągu paru lat chciałbym wymyślić jakiś sposób na uczestniczenie w regatach międzynarodowych na Atlantyku.

Witek Małecki ma za sobą dwa samotne starty w regatach Poloneza. W roku 2013 startował na jachcie typu Carter zajmując drugie miejsce w klasyfikacji przeliczeniowej KWR (samotnicy) oraz pierwsze miejsce w klasie Carter. W 2015 roku Witek Małecki wystartował na jachcie ProData (Mini 650) i zajął drugie miejsce w grupie Open 2 (jachtów do 9 metrów długości). Brał też udział w Bitwie o Gotland - najdłuższym na Bałtyku wyścigu samotnych żeglarzy.
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 23 listopada

Francis Joyon na trimaranie IDEC wyruszył z Brestu samotnie w okołoziemski rejs z zamiarem pobicia rekordu Ellen MacArthur; zameldował się na mecie po 57 dniach żeglugi, poprawiając poprzedni rekord o dwa tygodnie.
piątek, 23 listopada 2007