Uczucia oceaniczne

środa, 27 maja 2015
Krzysztof Baranowski
Nie patentuję tej nazwy, bo nie od dziś wiadomo, że dłuższy pobyt na morzu zmienia osobowości, zachowania, charaktery, sposób postrzegania życia. Jeśli ludzie się lubią to w dłuższym rejsie uczucia te się pogłębiają – przeradzają w przyjaźń lub miłość. Jeśli się nie lubią – pod koniec rejsu będą się nienawidzić. Wypróbowałem to na sobie już od pierwszego rejsu oceanicznego, a potem obserwowałem na pokładach różnych jednostek.



Szczególną kategorią żeglarzy są samotnicy. Nie mają kogo kochać czy nienawidzić, ale ich osobowości zmieniają się w sposób niewiarygodny. O Polakach nie będę wspominał (na razie), bo natychmiast się poobrażają, ale jest w czym wybierać w zagranicznej społeczności. Nie trzeba zresztą znać ich osobiście.

Bernard Moitessier na jachcie "Joshua" był pewnym pretendentem do zwycięstwa w pierwszych regatach non stop Golden Globe, ale po okrążeniu Przylądka Horn popłynął dalej w drugie okrążenie twierdząc, że "zjednoczył się z naturą". Jego żona pozostawiona w Paryżu skomentowała, że "padło mu na głowę".

Donald Crowhurst na jachcie "Teingmouth Electron" tak bardzo chciał wygrać regaty, że fingował relacje radiowe, z których wynikało że szybko przemierza oceany i zajmuje doskonałą lokatę. Tymczasem jacht nie opuścił Atlantyku, a nawet zawinął anonimowo to małego portu argentyńskiego. Kiedy jego rywal Nigel Tetley na jachcie "Victress" wyciskał z jachtu ostatnie węzły prędkości, Crowhurst był w pobliżu Azorów. Jacht Tetleya nie wytrzymał i rozleciał się tysiąc mil przed metą, wtedy Crowhurst nie wytrzymał ciśnienia psychicznego, że teraz on – oszust – jest skazany na zwycięstwo – i wysiadł za burtę. Na zawsze. Jacht odnaleziono, człowieka już nie.

Tymczasem z Tetleyem było odwrotnie – jacht zatonął a człowieka żywego uratował przepływający statek. Tetley bardzo chciał ponowne opłynąć, ale nie znalazł sponsorów na kolejny rejs i z tej rozpaczy powiesił się na gałęzi.

Większość samotnych żeglarzy zmienia swoje życie po rejsie – zmieniają pracę, partnera, otoczenie i snują nowe, nie zawsze rozsądne plany. Jedni wpadają w megalomanię inni wpadają w przesadną skromność, inni wreszcie w alkoholizm. Najczęściej chcą nadal żeglować i chyba jest to najgorsza forma "choroby morskiej", która wszystkich męczy ze mną włącznie.

Chciałbym jednak szerzej napisać o owych "uczuciach oceanicznych" i proszę Czytelników Tawerny Skipperów, by zechcieli mi podrzucić na mój adres mailowy - kapitan@krzysztofbaranowski.pl - jakieś własne obserwacje i przykłady zachowań wynikających z dłuższego przebywania na morzu.



Krzysztof Baranowski - jeden z najsłynniejszych polskich żeglarzy. Pierwszy Polak, który dwukrotnie opłynął samotnie kulę ziemską. Autor wielu książek oraz filmów dokumentalnych. Odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Prowadzi Szkołę pod Żaglami.


Tagi: krzysztof, baranowski, felieton,
O Autorze

Krzysztof Baranowski

TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 21 listopada

Do wybrzeży na północ od Wirginii, pierwszej angielskiej kolonii w Ameryce, na statku "Mayflower" przybyło 102 osadników. Założyli miasto w Plymouth, od nazwy portu, z którego wypłynęli we wrześniu; tak narodziła się Nowa Anglia.
sobota, 21 listopada 1620