Atlantyk jaki jest, każdy widzi: duży i mokry. Istnieją jednak takie dane na jego temat, o których prawdopodobnie nie słyszeliście. Tym bardziej więc warto przyjrzeć się mu bliżej, bo jest to naprawdę arcyciekawy kawałek wody.
Bogaty panicz
Gdyby Atlantyk był człowiekiem, mógłby uchodzić za bogatego paniczyka. Jest bowiem uznawany za jeden z najmłodszych oceanów (o jego narodzinach będzie za chwilę), a przy tym posiada naprawdę, ale to naprawdę duże zasoby… wszystkiego.
Ocean Atlantycki jest najbogatszym akwenem połowowym na świecie, obfitującym w dorsze, śledzie, makrele, tuńczyki, sardynki i inne dobro, zaś połowy na tym oceanie stanowią niemal 50 proc. ogółu połowów na naszej planecie.
Jakby tego było mało, pod powierzchnią Atlantyk posiada całkiem spore złoża ropy i gazu ziemnego. A jako zupełny bonus i swoista wisienka na atlantyckim torcie, w jego południowej części, tuż u wybrzeży Afryki, znajdują się całkiem pokaźne złoża… diamentów.
Qui Pro quo
Co ciekawe, Atlantyk nie zawsze nosił dumne miano oceanu. Przez starożytnych Greków uznawany był nawet za… rzekę. Co prawda, okalającą cały świat, ale jednak rzekę. Natomiast w 450 roku p.n.e. niejaki Herodotus opisał go w swojej książce jako Atlantis thalassa, co oznacza Morze Atlantyckie.
Dlaczego zatem Atlantyk awansował i został w końcu oceanem? Prawdopodobnie dlatego, że ludzkość w końcu właściwie oceniła jego rozmiary: Atlantyk jest 6,5 razy większy, niż powierzchnia USA, a zarazem pokrywa 1/5 powierzchni naszej planety. Tę wiedzę posiadamy dzisiaj, jednak drzewiej Atlantyk nosił zupełnie inne miano - i nikt nie wiedział dokładnie, gdzie się kończy.
Średniowieczni żeglarze nazywali go Mare Tenebrarum, czyli Morzem Ciemności. Atlantyk wzbudzał grozę, i co ciekawe, było to uczucie niezwykle ekumeniczne; na równi obawiali się go Portugalczycy, Hiszpanie, Berberowie i Arabowie. Wszyscy oni wierzyli, że Mare Tenebrarum sięga krańców świata, więc nie należy zapuszczać się zbyt daleko od brzegu, by nie spaść poza krawędź.
Ocean kontra ludzie
Kiedy okazało się, że Ziemia jednak jest kulą (chociaż i dzisiaj są tacy, którzy w to nie do końca wierzą), ludzkość postanowiła sprawdzić, co też jest na drugim brzegu. A skoro raz sprawdziła, podróżom nie było końca, tym bardziej, że statki były coraz lepsze, a przyczyny podróżowania coraz bardziej istotne.
Po Atlantyku regularnie śmigały statki, co oczywiście musiało doprowadzić do pewnej rywalizacji pomiędzy ich właścicielami. Liniowcowi, któremu udał się najszybciej pokonać trasę z Europy do Ameryki Północnej (lub odwrotnie) nadawano prestiżowy, chociaż nie do końca formalny tytuł posiadacza Błękitnej Wstęgi. Pierwszym właścicielem tego wyróżnienia był parowiec Sirius, który w 1838 roku przepłynął ocean w 18 dni 14 godz. 22 min. Ostatnim - SS United States, który w 1952 roku potrzebował na przebycie tej trasy jedynie 3 dni, 10 godz. i 40 min.
Atlantyk pokonywano też drogą powietrzną; pierwszym facetem, któremu udało się wykonać nieprzerwany, samodzielny lot nad Atlantykiem, był Charles Lindberg. Pewnie słyszeliście o tym panu. Jego przelot miał miejsce w 1927 roku, a już w rok później wyczyn ten powtórzyła kobieta - Amelia Earhart.
Rekordy
Atlantyk jest pod wieloma względami rekordowy. Znajduje się na nim największa na naszej planecie wyspa (Grenlandia), a także najbardziej odosobniona wyspa na świecie - Tristan da Cunha. Jest ona zlokalizowana dokładnie 2816 km od wybrzeży najbliższego lądu, czyli Afryki.
Atlantyk posiada też własny… cmentarz. Jest nim niepozorna, podłużna wyspa Sable, położona 200 km na południowy zachód od Nowej Szkocji. Wyspa stanowi fragment zatopionej (chociaż, jak widać, nie do końca) moreny czołowej lodowca; co sugeruje, że reszta jest pod wodą. Czyli w okolicy bywa stosunkowo płytko. A ponieważ to właśnie miejsce upodobały sobie burze, mgły i inne ciekawe zjawiska pogodowe, region ten zasłynął jako cmentarzysko statków, których rozbiło się tam aż 350 sztuk.
Ocean Atlantycki jest też uznawany za najbardziej słony akwen naszej planety, chociaż jego zasolenie zmienia się w zależności od pory roku i rejonu. Średnia wychodzi jednak imponująca i wynosi 3,53 proc. Dla porównania, zasolenie Bałtyku to jakieś 7. Nie, nie procent; promili.
Początek i… koniec
Żyjący w VIII wieku p.n.e. Hezjod w swym eposie pt. „Prace i dni” tak opisał stworzenie Atlantyku: Ojciec Zeus utworzył, na krańcach zamieszkałego świata, gdzie nie docierają ludzie i nie mieszkają bogowie nieśmiertelni, otoczone pełnym głębokich wirów oceanem Wyspy Błogosławione, gdzie życie toczy się bez mozołu i smutku”.
Ciekawa wizja, nieprawdaż? Uczeni mają jednak na ten temat inne zdanie; twierdzą oni bowiem, że Atlantyk powstał wskutek ruchów tektonicznych, które doprowadziły do rozpadu superkontynentu - Pangei. Rzecz działa się w jurze, jakieś 180 milionów lat temu - czyli mniej więcej wtedy, kiedy po świecie łaziły sobie dinozaury. Co ciekawe, uczeni wiedzą także (a przynajmniej wydaje im się, że wiedzą), kiedy Atlantyk zniknie.
Przyczyną „śmierci” Atlantyku ma być to samo, co spowodowało jego powstanie, czyli tektonika. W 2013 roku odkryto spore pęknięcie w skorupie ziemskiej, które sugeruje, że już za 200 milionów lat Ameryka i Europa się połączą, a tym samym Atlantyk na zawsze zniknie z powierzchni ziemi. Trochę szkoda.
Tagi: ocean, Atlantyk, tektonika, geografia