TYP: a1

Morze wewnętrzne - Donald Richie

piątek, 7 lutego 2020
Monika Frenkiel

Kiedy Donald Richie wędrował po wyspach japońskiego Morza Wewnętrznego, świat był zupełnie inny – były to w końcu lata 60. ubiegłego wieku. Dziś, jak przyznaje w komentarzach do kolejnych wydań, zmieniło się wszystko. Niektóre z wysp zostały opuszczone, poznikały małe stateczki i łodzie rybaków, za to powstały gigantyczne mosty. Piękne, ale puste, bo mało kogo stać na podróżowanie nimi.

Dziś już pewnie nie znajdziecie zapomnianych świątyń i zbuntowanych akolitów, nastoletnich uczennic, które mają ściśle sprecyzowaną przyszłość (ustalony mąż i przewidywana liczba dzieci), tradycyjnych kawiarń i ciasnych ulic. Co nie zmienia faktu, że książka Richiego to coś w rodzaju romansu. Człowiek zachodu zakochuje się w kraju całkowicie odrębnym od jego rodzinnego. Podróżuje niespiesznie, właściwie bez planu, zatrzymując się żeby rozmawiać z ludźmi i podziwiać oszałamiające piękno Morza Wewnętrznego.

Autor książki nie jest pierwszym lepszym z brzegu Amerykaninem, wchodzącym z butami w czyjeś życie, nieokrzesanym współczesnym blogerem zaliczającym 30 krajów w 30 dni. Mieszkał w Tokyo przez kilkadziesiąt lat, zna język i rozmaite, niepojęte dla obcego na pierwszy rzut oka niuanse japońskiej kultury. Na Morze Wewnętrzne udał się szukając tego, co dawne, dawnych wartości, tego, co orientalne, prowincjonalne, tego, co jeszcze nie przesiąkło zachodnim stylem życia ani niezdrowym pośpiechem wielkiej aglomeracji. Przybywa w miejsca, gdzie rodzice pokazują dzieciom „białego człowieka”, gdzie ludzie odzywają się do niego po japońsku, bo nie wiedzą, że istnieje inna możliwość, gdzie służy za encyklopedię „wielkiego świata” (bo na pewno zna jakąś poetkę, bo na pewno zna pewne interesujące szczegóły anatomiczne Jane Fondy i Elizabeth Taylor, bo wie, czy po amerykańskich preriach wciąż galopują Indianie). Podróżuje, żeby poznać prowincjonalną Japonię stając się dla jej mieszkańców rzadką okazją do kontaktu z obcym. W tej wędrówce nieustannie spotyka się z charakterystyczną uprzejmością Japończyków, tłumacząc nam niektóre niezrozumiałe dla nas jej objawy. Jest też podróżnikiem, który chce wykorzystać podróż do zapełnienia pustki w sobie, poszukując bliskości drugiego człowieka, nie bojąc się korzystać z tego, co oferują miejscowe bary – kurtyzanę czy barmankę, które oferują mu rozczarowujący seks albo tak potrzebną całonocna rozmowę.

Richie pisze o zawiłych japońskich zaimkach i ciastkach z fasoli, o zielonej herbacie, ceremoniałach, gejszach i kurtyzanach, o rybakach i piratach, o zapomnianym kamiennym kocie, morskiej świątyni, samotnych modlitwach i szokowaniu kiczem. O tradycyjnym podziale ról, o budynkach a przede wszystkim harmonijnej całości, jaką były wyspy Morza Wewnętrznego. Płynie od jednej do drugiej, czasem statkiem, czasem rybacką łodzią i nieustannie zamiera zauroczony widokiem. Pisze czasem ze zdziwieniem, zawsze z szacunkiem.

Tytuł: Morze wewnętrzne

Autor: Donald Richie

Wydawnictwo Czarne

 

Tagi: Japonia, podróże, Morze Wewnętrzne
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 21 listopada

Do wybrzeży na północ od Wirginii, pierwszej angielskiej kolonii w Ameryce, na statku "Mayflower" przybyło 102 osadników. Założyli miasto w Plymouth, od nazwy portu, z którego wypłynęli we wrześniu; tak narodziła się Nowa Anglia.
sobota, 21 listopada 1620