I tym razem ukradł go nie jakiś tajemniczy Grinch, ale koronawirus. A tak naprawdę nie chodzi o jakiś globalny lockdown, który sprawi, że w czasie świąt będziemy siedzieć zamknięci w czterech ścianach, a o zakłócenie łańcucha dostaw i wydłużenie ich czasu.
Wszystko staje się jasne, kiedy sobie uświadomimy, jak wiele z rzeczy, które znajdziemy w okolicach okołochoinkowych, jest „made in China”. Cały plastikowy chłam z zabawek, rozmaite lampki, świecące szpeje i gadżety. Ale nie tylko o to chodzi – Chiny są także potentatem produkcji układów scalonych i elektroniki, opóźnienia w dostawach poważnie odbijają się także na tym sektorze, o czym już od dawna mówią analitycy rynków. Zresztą znaczny wzrost cen artykułów elektronicznych czy samochodów już dał się zauważyć, nie wspominając o dłuższym oczekiwaniu na wybrany towar. Ucierpiał nawet rynek wydawniczy z powodów braku papieru... Okazuje się, że wariant Delta koronawirusa nabruździł w transporcie jeszcze bardziej i złożenie zamówień w fabrykach znacznie wcześniej niż zwykle może nie pomóc.
Kryzys łańcuchów dostaw utrzymuje się od miesięcy i uderza szczególnie w Europę i Amerykę, chociaż dziennik „Guardian” już we wrześniu ostrzegał Australijczyków, że w związku z „dramatycznie złą” sytuacją z dostawami powinni zrobić świąteczne zakupy z wyprzedzeniem. Przedstawiciele chińskich firm logistycznych oceniają, że niektórych produktów w święta będzie w Europie brakowało, a ceny tych dostępnych zdecydowanie się podniosą z powodu wzrostu kosztów produkcji, a także kosztów transportu i wydłużenia czasu dostaw. Dla przykładu, jak podaje PAP, koszt wysyłki jednego kontenera 40-stopowego z Chin do Europy skoczył od ubiegłego roku z ok. 3 tys. do 15-20 tys. dolarów. Ostatnio nieco spadł, ponieważ rządy państw wywierały presję na firmy przewozowe, ale przy obecnym przeciążeniu portów nie jest jasne, jak długo ceny transportu będą mogły pozostać zamrożone.
Ograniczenia wynikają jednak nie tylko z powodu kłopotów z transportem – nie bez znaczenia są covidowe restrykcje, które ograniczają pracę azjatyckich fabryk (niektóre z nich mierzą się z racjonowaniem prądu) i działalność terminali kontenerowych na wybrzeżu Chin, co dodatkowo uderza w transport morski. Ten, dodajmy, jeszcze nie uporał się ze skutkami marcowej blokady Kanału Sueskiego.
Co prawda importerzy spodziewali się opóźnień w dostawach i złożyli w tym roku zamówienia na towary świąteczne z dużym wyprzedzeniem, ale czy wszystko będzie dostępne – nie wiadomo. Na pewno ceny będą wyższe. Być może więc zastanowić się nad tegorocznymi prezentami pochodzącymi od rodzimych producentów, stawiając np. na rzemiosło? Albo samodzielnie udziergamy skarpety...
Tagi: Boże Narodzenie, transport, logistyka