W ubiegły weekend w Grecję uderzył medikan Lanos. Ekstremalne warunki pogodowe, jakie wywołało to zjawisko, spowodowały śmierć trzech osób i doprowadziły do znacznych zniszczeń. Obecnie sytuacja powoli wraca do normy. Czy jednak tego typu wydarzenia mogą się powtarzać? Czy da się je przewidzieć z wyprzedzeniem? Zaraz wszystko wyjaśnimy.
Czym właściwie jest medikan?
Zacznijmy od tego, że fachowcy od pogody nazywają go quasi-cyklonem (czyli „prawiecyklonem”). Jest to jak najbardziej trafne, bowiem oba te zjawiska mają ze sobą wiele wspólnego, a mianowicie:
• posiadają oko, doskonale widoczne na zdjęciach satelitarnych;
• nie tworzą frontów atmosferycznych;
• powstają w warunkach niestabilności meteorologicznej, gdy zimne powietrze wtargnie nad nagrzaną powierzchnię wody;
• towarzyszy im silny, porywisty wiatr, niekiedy przechodzący w tornado, a także intensywne opady deszczu;
• powodują ogromne zniszczenia, powodzie oraz podtopienia.
Medikany tym różnią się od zwykłych cyklonów, że nie potrzebują aż tak ciepłej wody, jak one. Przypomnijmy, że do powstania klasycznego cyklonu temperatura wody do głębokości 50 m musi wynosić co najmniej 26,5 stopnia Celsjusza. Przy sprzyjającej pogodzie taka wartość nie jest szczególnie trudna do osiągnięcia — wody oceaniczne mogą bez problemu nagrzać się do 30 stopni (oczywiście w warstwie powierzchniowej), a oficjalnie zanotowany rekord to 35 stopni. Rozgrzana woda intensywnie paruje, dostając się w rejon chłodnych mas powietrza i wytwarzając obszar niskiego ciśnienia. Następnie ta mieszanka, dzięki sile Coriolisa, wprawiana jest w wir – i w ten sposób powstaje zalążek przyszłego cyklonu.
Medikan, jak już wspomnieliśmy, nie potrzebuje aż tak ciepłej wody i dlatego ma zwyczaj okazjonalnie pojawiać się w Grecji (po raz pierwszy zaobserwowano go w 1995 roku). Mimo to, uznawany jest za zjawisko relatywnie rzadkie. Niestety, ocieplanie się klimatu może sprawić, że ten stan ulegnie zmianie i południe Europy będzie częściej nawiedzane przez tak intensywne i niebezpieczne wiatry.
Co można z tym zrobić?
Prawdę mówiąc, niewiele; nie mamy wpływu na pogodę i jedyne, co możemy uczynić, to przygotować się na atrakcje, jakie ona niesie: zabezpieczyć budynki, samochody i oczywiście ludzi. Na szczęście medikany, podobnie zresztą jak cyklony, są stosunkowo łatwe do przewidzenia, więc zwykle mamy trochę czasu, by poczynić niezbędne kroki mające zminimalizować straty.
Problem pojawia się natomiast w momencie, gdy próbujemy dokładniej oszacować siłę takiego zjawiska. W przypadku niedzielnego medikanu przewidywania specjalistów różniły się znacząco: o ile europejski model ECMWF prognozował, iż Lanos osiągnie maksymalną prędkość 163 km/h, o tyle niemiecki system ICON twierdził, że będzie to aż 270 km/h. Rozbieżności (a co za tym idzie – potencjalne zniszczenia) są więc znaczne. Należałoby zatem zadać sobie pytanie, skąd się one biorą?
Przyczyną takiego stanu rzeczy jest fakt, że istnieje aż kilkanaście modeli prognozowania intensywności takich zjawisk. Żeby było ciekawie, każdy z tych modeli potrzebuje w miarę dokładnych danych, a ich uzyskanie jest siłą rzeczy dość ryzykowne; najlepszą metodą zmierzenia siły wiatru jest… wlecieć samolotem w obszar burzy i dokonać pomiaru z użyciem boi pogodowej.
Ciekawostka – jakie imię wybrać dla cyklonu?
Od kiedy dysponujemy satelitami, możemy przewidywać fakt formowania się cyklonu i jego przybliżoną trajektorię. Nic nie stoi też na przeszkodzie, by nadać mu imię. No i tu właśnie otwiera się pole do popisu dla ludzkiej wyobraźni; i lekkiej złośliwości.
Zwyczaj „chrzczenia” cyklonów powstał w Australii, a konkretnie w biurze meteorologicznym w stanie Queensland. Pierwotnie otrzymywały one imiona nielubianych polityków, zwykle mężczyzn. Później jednak ktoś doszedł do wniosku, że to bardzo nieładnie i dla równowagi postanowiono kolejnym cyklonom nadawać imiona żeńskie.
Ten system, jako neutralny politycznie, rozprzestrzenił się na resztę świata, ku niezadowoleniu pań. Ostatecznie jednak pod naciskiem organizacji feministycznych zmieniono go na jeszcze bardziej egalitarny i teraz cyklony otrzymują również imiona męskie (chociaż niezwiązane z konkretnymi osobami – chyba, że przez przypadek); nie oznacza to jednak pełnej dowolności.
Po pierwsze, z wyprzedzeniem układa się listę obowiązujących imion; po drugie, ściśle przestrzega się reguły, by na przemian wybierać nazwy żeńskie i męskie. Po trzecie wreszcie, nazwy trzymają się kolejności alfabetycznej, a kiedy już się wyczerpią, nadaje się najbardziej neutralne z neutralnych nazw: Alfa, Beta i tak dalej. Wspomnianych list jest sześć, co oznacza, że imiona powtarzają się co 6 lat. Wyjątkiem są najbardziej tragiczne w skutkach cyklony – ich nazwy wykreśla się i zastępuje nowymi.