Amerykański prezydent-elekt Donald Trump słynie z kontrowersyjnych wypowiedzi – i być może tego właśnie oczekują jego wyborcy: wyrazistej postaci, która wstrząśnie porządkiem świata. Pozostaje mieć nadzieję, że nie będą to zbyt silne wstrząsy, bowiem własne padła deklaracja o odzyskaniu Kanału Panamskiego z rąk… Chińczyków.
O co tutaj chodzi?
Już w okolicy Bożego Narodzenia usłyszeliśmy ze strony Donalda Trumpa sugestię, jakoby w Kanale Panamskim mieliby stacjonować chińscy żołnierze. Prezydent Panamy José Raúl Mulino zdecydowanie zaprzeczył tym doniesieniom, nazwał je bzdurą i podkreślił, że nie mamowy o żadnej chińskiej ingerencji w Panamie.
Dodajmy, że wymiana uprzejmości pomiędzy Mulino a Trumpem zaczęła się już wcześniej – w czasie, gdy amerykański prezydent-elekt zasugerował, że skoro to Amerykanie wybudowali kanał, to jest nie w porządku, by teraz płacili wygórowane stawki za przepłynięcie tą drogą. Oczywiście Panama ani myśli o obniżeniu opłat. Nawiasem mówiąc, około 70 proc. ruchu w Kanale stanowi transport związany z USA. Na drugim miejscu są… Chiny. Może więc coś jest na rzeczy?
Kto rządzi Kanałem?
Zacznijmy od tego, że Amerykanie naprawdę odegrali ważną rolę w powstaniu Kanału Panamskiego, więc irytacja Donalda Trumpa wynikająca z tego, iż jego kraj ponosi każdego roku gigantyczne opłaty za używanie tej drogi wodnej, jest poniekąd uzasadniona. Nie zmienia to jednak faktu, że wszystko jest legalne i zgodne z międzynarodowymi traktatami.
Od momentu ukończenia budowy Kanału w 1914 roku kontrolę sprawowały nad nim USA. Dzisiaj za bieżącą obsługę Kanału odpowiada autonomiczna agencja rządowa o nazwie Panama Canal Authority (ACP). Przejęła ona pieczę nad tą drogą wodną 31 grudnia 1999 na mocy traktatu Torrijos–Carter. Omar Torrijos Herrera był przywódcą Panamy, Jimmy Carter – Stanów Zjednoczonych. O Chinach nie było tutaj mowy.
Co się zmieniło?
Porozumienie podpisane przez Cartera zakładało, że kontrolę nad Kanałem będzie sprawować Panama. Skąd zatem w wypowiedzi Trumpa wziął się wątek chiński – poza faktem, że Chińczycy, podobnie jak przedstawiciele innych nacji, przepływają przez Kanał?
Rzecz w tym, że terminale na jego przeciwległych końcach obsługiwane są przez przedsiębiorstwo CK Hutchison Holdings. A ta firma ma siedzibę w… Hongkongu. Co prawda nie jest bezpośrednio powiązana z Komunistyczną Partią Chin, ale jej obecność może budzić podejrzenia. I, jak widać po wypowiedziach Donalda Trumpa, rzeczywiście je budzi – i to pomimo faktu, że prezydent Mulino powiedział jasno: W Kanale nie ma udziału nikt inny poza Panamą. Bądźcie pewni, że pozostanie on w naszych rękach na zawsze.
Tagi: Kanał Panamski, USA, Chiny, Panama, Trump