Tego oczywiście nie wiemy. Zresztą tak naprawdę wcale nie jest to ważne: liczy się, kto na tym zarobi. Zaistniała sytuacja może bowiem poważnie zachwiać rynkami żywności na świecie. Warto pamiętać, że Ukraina i Rosja należą do najważniejszych światowych producentów pszenicy, nie wspominając już o innych dobrach. Czy zatem jest sposób na rozwiązanie tego problemu? Owszem, jest. Ale chyba się nam nie spodoba.
W wielkim skrócie
Ukraina to w dużej mierze kraj rolniczy, a zdecydowana większość eksportu wyprodukowanej tam żywności odbywa się drogą morską. Teraz w obliczu wojny i blokady Morza Czarnego przez Rosję eksport jest nadal możliwy, ale niezwykle trudny.
Można prowadzić go przez inne kraje, w tym przez Polskę. Oczywiście po pokonaniu „trudności obiektywnych”, takich jak biurokracja, odmienne przepisy sanitarne, inny rozstaw torów oraz złożone relacje naszych i ukraińskich kolei (przypomnijmy, że tuż przed wojną Ukraina blokowała transport towarów do Polski). Krótko mówiąc, nie jest to tak efektywne rozwiazanie, jak wysłanie zboża wprost z ukraińskich portów.
A może korytarz?
Alternatywnym sposobem na dostarczenie światu ukraińskiego zboża byłby korytarz przez Morze Czarne. Andrij Stawnitser, współwłaściciel portu towarowego TIS w miejscowości Jużne proponował podobne rozwiązanie, powołując się na doświadczenia z innych krajów.
„Istnieją precedensy, w których statki towarowe są eskortowane przez statki wojskowe” – powiedział. „Stało się to w Somalii i innych konfliktach” – powiedział. Niestety sama eskorta marynarki wojennej to nie wszystko – wody są przecież zaminowane, co stanowi poważne zagrożenie. No i jak właściwie miałby wyglądać taki korytarz?
To nie my, to oni
Wasilij Nebenzia, ambasador Rosji w ONZ, twierdzi, że korytarz humanitarny przez Morze Czarne już istnieje. Ma długość 80 i szerokość 3 mil morskich, a prowadzi do Odessy, która jest głównym ukraińskim portem. Ukraińcy nie mogą jednak poruszać się nim, ponieważ został zaminowany – i to, jak twierdzi Nebenzia, przez nich samych. „Oni zaminowali porty, nie my” – powiedział. W podobnym tonie wypowiedział się wiceminister spraw zagranicznych Andriej Rudenko. Dodał też, że Rosja „jest gotowa do rozmów w sprawie dostaw zboża”.
Co na to Ukraina? Minister spraw zagranicznych Dmytro Kuleba, odnosząc się do tej wypowiedzi, stwierdził: „Nie można znaleźć lepszego przykładu szantażu w stosunkach międzynarodowych”.
Tagi: Ukraina, Rosja, blokada, zboże, Morze Czarne