TYP: a1

Remedium na plastik

wtorek, 10 marca 2020
Hanka Ciężadło

Jeśli stoicie, to usiądźcie wygodnie; jeśli już siedzicie, trzymajcie się mocno klawiatury. Okazuje się, że istnieje sposób, by oczyścić oceany i, ogólnie rzecz biorąc, planetę z plastiku. Sposób jest tani i naturalny. A w dodatku jego efektem ubocznym jest... alkohol.

[t][/t] [s]Fot. Sam Droege, Wikipedia[/s]

Nie, to nie jest Prima Aprilis ani fake news. To biologia. A dokładnie – biologia pewnego małego szkodnika, zwanego barciakiem.


Jestem Barciak. Barciak Większy

Zasadniczo barciak to ćma. Zanim jednak przepoczwarzy się w ładnego, nocnego motylka, jest tłustą, wiecznie głodną gąsienicą. Czasami bywa też nazywany Galleria mellonella albo molem woskowym. Natomiast pszczelarze, dla których jest prawdziwym utrapieniem, nazywają go... no, dużo, dużo brzydziej. Żarłoczne gąsienice barciaka znane są bowiem z tego, że zjadają wosk, z którego zbudowane są plastry w ulu, niwecząc ciężką pracę pszczółek i nadzieje na obfite, słodkie zbiory miodku.


Barciaki nie są jednak specjalnie wybredne. W obliczu braku wosku skonsumują nawet... polietylen. Tak, istnieje na świecie zwierzę, które zjada plastik. I wcale mu taka dieta nie szkodzi. Rzecz zbadali bliżej uczeni z Brandon University w Kanadzie, dr Christopher LeMoine i dr Bryan Cassone, a swoje odkrycia opublikowali na łamach czasopisma poświęconego biologii, „Proceedings of the Royal Society B”.


Jak się okazuje, barciak wcale nie działa sam. Jest tylko, można rzec, frontmanem zespołu, a prawdziwi bohaterowie tej historii żyją w jego wnętrzu, a konkretnie – w jelitach barciaka. Dopiero taka ferajna, czyli gąsienica i jej, hmmm, bogate wnętrze, potrafi skutecznie unicestwić polietylen.



Plastik rulezzzz

Polietylen jest jednym z najczęściej stosowanych tworzyw sztucznych. Robi się z niego reklamówki, ale też szereg innych przedmiotów. Jest tani, trwały i... no właśnie; tani i trwały, więc, zamiast pracowicie go przetwarzać, albo użyć woreczka drugi raz, wyrzucamy go beztrosko i sięgamy po nowy.

 

O ile jeszcze w Europie ten trend jest w wyraźnym odwrocie (i całe szczęście), o tyle reszta świata pakuje w plastik, co tylko się da – nawet warzywa i owoce, które posiadają przecież oryginalne opakowanie, stworzone przez naturę. W czeluściach Internetów z łatwością znajdziecie zdjęcia pomarańczy, które ktoś pracowicie obrał, a następnie umieścił w gustownym, plastikowym opakowaniu. Z kolei Japończycy, mimo iż zagadnienie segregowania śmieci podnieśli do rangi sztuki, potrafią rozłożyć główkę czosnku na elementy, każdy ząbek zapakować do osobnego woreczka, a całość – do jeszcze jednego woreczka.

 

Efekt jest taki, że każdego roku miliony ton polietylenu trafia na wysypiska, a stamtąd do rzek, mórz i oceanów. Oczywiście, tworzone są rozmaite systemy oczyszczania oceanów, jednak z zebranym plastikiem coś trzeba zrobić. I jeśli barciak będzie uprzejmy go zjeść, to... życzymy mu smacznego.


A co z tym alkoholem?

Czy wystarczy zatem napakować do wiaderka barciaków, wrzucać od góry plastik, a na dole zamontować kranik i oczekiwać na dostawę alkoholu? W zasadzie... można by tak zrobić. W wielkim uproszczeniu oczywiście.


Dobra wiadomość jest taka, że mimo niewielkich rozmiarów, gąsienice barciaka mają naprawdę smoczy apetyt. W trakcie testów prowadzonych pod kierownictwem doktorów LeMoine i Cassone, 60 gąsienic zjadło aż 30 cm kwadratowych plastiku. I to w ciągu tygodnia. Zwykła reklamówka, bez udziału barciaka, rozkłada się w przyrodzie przez około 100 lat. Wydajność małych plastikożerców jest więc bardzo zadowalająca.


Wracając natomiast do kwestii alkoholu: produktem trawienia polietylenu przez barciaki jest glikol etylenowy. I owszem, jest to alkohol – z tym że jest on toksyczny dla człowieka. Pomijając już bogaty bukiet smakowy takiego trunku (w końcu to barciak wysiusiał), jego spożycie groziłoby śmiercią. Spragnionym pozostaje więc pić to, co... wysiusiały drożdże. Sorry.
 

Tagi: plastik, ekologia, barciak
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 23 listopada

Francis Joyon na trimaranie IDEC wyruszył z Brestu samotnie w okołoziemski rejs z zamiarem pobicia rekordu Ellen MacArthur; zameldował się na mecie po 57 dniach żeglugi, poprawiając poprzedni rekord o dwa tygodnie.
piątek, 23 listopada 2007