Łosoś w cieście francuskim
Niektórzy wierzą, że o ich losie decydują gwiazdy i znaki zodiaku, inni z kolei przekonani są, że imię jakie nadali rodzice ma wpływ na ich życie. Jednak mało kto twierdzi, że zdeterminować karierę i byt może nazwisko. Przecież jeśli nazwisko nam się nie podoba, jeśli budzi drwiny i żarty, to nic prostszego – można je zmienić. A jednak w tym wypadku to nazwisko wpłynęła na losy Józka. Od wczesnego dzieciństwa marzył o dalekich podróżach, żeglarskich wyprawach, odległych rejsach. Aby to zrealizować pokończył odpowiednie kursy, pnąc się powoli po stopniach żeglarskiej kariery. Tak więc zaczął od śródlądzia, potem czas przyszedł na morskie wyprawy. Łatwo mu było znaleźć wolną koję i popływać w różnych rejsach jako załogant. Zdobywał w ten sposób doświadczenie i umiejętności. Z czasem sam zaczął prowadzić rejsy. I wtedy w jego głowie zaświtała myśl, aby na zawsze związać swoje życie z morzem i żeglarstwem. Stało się to, gdy spotkał w jednej z portowych tawern człowieka pracującego jako najemny skipper. Andrew, bo tak było gościowi na imię, zatrudniał się do prowadzenia różnych jachtów, czasem jako kapitan, czasem jako członek załogi. Jego opowieści o dalekich wyspach, ciepłych morzach, pięknych egzotycznych kobietach, rozpaliły wyobraźnię Józka. Rozpoczął poszukiwania jachtu, na którym potrzebowano załogi. Oczywiście ufny w swe umiejętności oferował się jako skipper, jednak za każdym razem armator znajdował kogoś bardziej od Józka doświadczonego, z większym zawodowym dorobkiem.
Pewnego dnia będąc w Szwecji, dowiedział się, że właścicielka jednego z jachtów poszukuje pracownika. Udał się na spotkanie. Kobieta była zjawiskowo piękna. Onieśmielony jej urodą i skąpym strojem przedstawiając się zająknął –
Nazywam się Józef – tu na chwilę zamilkł –
Kucharz – dodał, bo tak brzmiało jego nazwisko. Ku jego zdumieniu Pani wykrzyknęła czystą polszczyzną –
To cudownie Panie Józku! Właśnie kucharz jest nam potrzebny.I tak Józek rozpoczął swoją karierę. Oczywiście nie przyznał się, że ma mgliste pojęcie o gotowaniu, pomyślał jeno, przywołując klasyka –
Polak potrafi! Obłożył się odpowiednią literaturą, każdy tydzień rozpoczynał od lektury działu „kulinaria” w „Tawernie Skipperów” i tak zdobył odpowiednie umiejętności, a z czasem niezwykłe uznanie. Entuzjazm wywoływał między innymi łosoś w cieście francuskim – to danie, które można było jeść zarówno na ciepło jak i na zimno, stało się jego wizytówką.
Łosoś w cieście francuskim
Płat łososia pozbawiony skóry i pozostałych po filetowaniu ości, skrapiamy cytryną, lekko solimy i posypujemy pieprzem. Sporą ilość szpinaku blanszujemy, po czym dusimy z dodatkiem oliwy i drobno posiekanego czosnku. Po ostudzeniu siekamy, ale niezbyt drobno. Duży kawałek francuskiego ciasta smarujemy odrobiną białka z kurzego jajka, na tym odcinku, na którym położymy część szpinaku, na nim układamy rybę i przykrywamy ją pozostałą częścią szpinaku. Na wierzch kładziemy ser ricotta lub, jeśli chcemy uzyskać bardziej wyrazisty smak, drobno pokruszoną fetę – można także użyć sera pleśniowego, ale radzimy robić to ostrożnie, bo ten dodatek może zdominować smak potrawy. Całość zawijamy ciastem francuskim, nacinamy delikatnie ostrym nożem, aby wydobywająca się podczas pieczenia para znalazła ujście, smarujemy rozbełtanym białkiem z żółtkiem i wkładamy do rozgrzanego do 200 stopni piekarnika. Gdy ciasto z wierzchu osiągnie piękny ciemnozłocisty kolor, wyjmujemy i serwujemy. To co zostanie można podać też na zimno.
|