Przedstawiamy kolejną porcję zabawnych żeglarskich opowieści znanego marynisty - Henryka Mąki.
PAN SILNY, JA ŁADNA
Stanisław Radwan był jedną z najpopularniejszych postaci przedwojennej Gdyni. Wstąpiwszy ochotniczo do marynarki wojennej zadziwiał swą siłą kolegów marynarzy. Na ich oczach rozrywał łańcuchy, przegryzał monety, wokół palca owijał najgrubsze gwoździe, skręcał i prostował żelazne sztaby. Pokonał wielu siłaczy w Turcji, Egipcie, Maroku i innych krajach, które odwiedzał jako marynarz "Podhalanina", "Wilii", "Niemna" i "Gromu". W Gdyni pokonał amerykańskiego Króla Żelaza – Piątkowskiego, a w Gdańsku olimpijskiego mistrza Archimowitza.
Owiany legendą najsilniejszego marynarza świata, miał Radwan niesamowite powodzenie u kobiet. Lgnęły do niego jak pszczoły do miodu, przyjeżdżały do Gdyni z różnych stron kraju, oświadczały mu się, pisały miłosne listy.
"Pan jest silny, a ja jestem ładna – pisała doń pewna panienka z Krakowa – jeśli się pobierzemy będą doskonałe dzieci".
Nie zastanawiając się długo Staszek Żelazne Szczęki wysłał jej następującą odpowiedź:
"Szanowna pani! Przedstawiona propozycja małżeństwa sprawia mi wiele radości. Mam jednak zasadniczą wątpliwość co do końcowego efektu. Bo jak to będzie, gdy dzieci po mnie odziedziczą urodę, a po pani siłę?".
ŚLEDŹ W ZAŻALENIACH
Władysław Broniewski nie wylewał za kołnierz. I jak na prawdziwego Sarmatę przystało, w charakterze zakąski najbardziej cenił solonego śledzika. Wracając pewnego jesiennego dnia 1951 roku w domowe pielesze, wstąpił do sklepu na rogu ul. Puławskiej i ul. Szustra na Mokotowie. Poprosił o ulubioną rybę polskich wielbicieli wyrobów PMS. Po chwili ekspedientka "wyłowiła" z beczki dorodnego śledzia, po czym trzymając go za ogon... podała znanemu poecie. A ten najzwyczajniej w świecie poprosił o papier.
– Śledzi nie zawijamy – padła typowa dla owego okresu odpowiedź. – Brakuje papieru...
– Nie? To poproszę o książkę zażaleń – powiedział na to Broniewski.
Gdy mu ją podano, poeta nie namyślając się wiele, wyrwał z niej parę kartek, zawinął śledzia i ku zdumieniu personelu spokojnie opuścił ten nieprzyjazny klientom przybytek Merkurego.
GEST CENTKIEWICZA
Znany badacz Arktyki i autor książek popularyzujących ten zimny rejon świata – Czesław Centkiewicz, barwnie i ciekawie opowiadał nieraz w radiu i telewizji o swych przygodach i przeżyciach na dalekiej Północy. Dla przyjaciół, zwłaszcza zaproszonych do swojego warszawskiego mieszkania, miał zawsze "pod ręką" kilka pikantnych szczegółów z życia ptaków i zwierząt przebywających wśród śniegów i lodów. Pewnego wieczoru, gdy jego żona – Alina, krzątała się w kuchni, z zapałem opowiadał o... miłosnych upodobaniach morskich słoni.
– Otóż kiedy taki tłuścioch ma ochotę na miłosne igraszki, uderza swym grubym ogonem w gładką talię lodu. Ooo, tak...
I Centkiewicz, aby unaocznić słuchającemu towarzystwu ten fakt, uderzył otwartą dłonią w blat stołu. Kiedy trzykrotnie powtórzył ten gest, goście gruchnęli chóralnym śmiechem. Bo oto pojawiła się w progu pokoju pani Alina i przymilnie się uśmiechając zapytała męża: – Wołałeś mnie kochanie?
GDZIEŚ PANA WIDZIAŁEM
Podczas festiwalu piosenki żołnierskiej w Kołobrzegu milicjanci-radarowcy, zatrzymali jadący z nadmierną szybkością samochód. Przez otwartą szybę wyjrzał Wojciech Siemion.
– O ile się nie mylę – powiedział sierżant z radiowozu – to widziałem już gdzieś pańską twarz.
– To zupełnie możliwe – wypina pierś aktor, wczoraj jeszcze wyśpiewujący z warząchwią w ręku piosenki nad kotłem z żołnierską grochówką – Rzeczywiście, możliwe...
– No widzi pan – ucieszył się milicjant. – Od razu wiedziałem, że był pan już karany!
WRÓCIMY POCIĄGIEM
Wieloletni premier rządu PRL, Józef Cyrankiewicz wizytował w latach sześćdziesiątych port gdyński. Interesowało go szczególnie, co nasze statki ładują i dokąd te towary wiozą.
– Zabieramy drobnice i trochę węgla do Brazylii – powiedzieli marynarze pierwszego statku.
– A z powrotem co przywieziecie – dociekliwie pytał kierownik państwowej nawy.
– Z powrotem przywieziemy kawę! – padła odpowiedź.
– A wy co ładujecie? – pyta premier na drugim statku.
– Stal budowlaną i obrabiarki dla Indii – odpowiadają marynarze – a z powrotem przywieziemy herbatę.
Na trzecim statku nie musiał pytać, co ładują. Widać było, że kawę i herbatę.
– Dokąd to wieziecie? – zapytał.
– Do Związku Radzieckiego.
– A co z powrotem?
– Z powrotem? – smutno odpowiedzieli marynarze. – Z powrotem to przyjedziemy pociągiem!
Henryk Mąka – doświadczony publicysta i pisarz marynista. Ma za sobą kilkadziesiąt rejsów statkami handlowymi, rybackimi i żaglowcami, do wielu zakątków świata dotarł drogą lotniczą. Odwiedził przeszło 100 krajów, wydał ponad 60 książek + 12 małoformatowych o łącznym nakładzie 1,4 mln egzemplarzy. Część z nich była wznawiana, tłumaczona na obce języki, drukowana w odcinkach na łamach gazet i periodyków, na taśmach magnetofonowych udostępniona niewidomym. "Krytyka literacka" nazywa go Kraszewskim mórz i oceanów. Odznaczony Krzyżem Komandorskim OOP, Złotym Gryfem Pomorskim, Pierścieniem Hallera i innymi.
Książki Henryka Mąki dostępne są w Księgarni Internetowej Bellona. Najnowsze z nich to "Katastrofy polskich statków", "Nasi w tropikach" oraz "Admirałowie polskiej floty".