Lester stał się nowym wcieleniem Conrada. Tak bowiem jak kpt. Józef Konrad Korzeniowski uczył synów Albionu rozumienia morzą i pisania o morzu, tak kpt. Michał Leszczyński uczył ich malowania żaglowców i morza. Na zlecenie londyńskiego wydawcy pisał nawet podręczniki na ten temat!
Urodził się w Dolinie Polskiej koło Gródka Jagiellońskiego, jako wnuk styczniowego powstańca, zesłanego potem na Syberię i syn austriackiego starosty oraz rozpieszczającej go matki malarki. Mając szesnaście lat wyrwał się do Tczewa, gdzie w latach 1924-28 zgłębiał tajniki nawigacji w tamtejszej Szkole Morskiej. Po jej ukończeniu na pasażersko-towarowym statku francuskim "Cap Padaran" pływał do Indochin, potem na "Światowidzie" do Ameryki Południowej. Malował w tym czasie odwiedzane porty, ulubione żaglowce i rozszalały żywioł morski.
Od 1930 roku jako asystent pilota portowego w Gdyni uwieczniał narodziny i rozwój tego portu, malował też stojące na redzie statki szkolne "Lwów" i "Dar Pomorza", a jego obrazy ozdobiły nowo wzniesiony gmach Szkoły Morskiej w Gdyni, Bank Gospodarstwa Krajowego w Warszawie, gmach dowództwa Polskiej Marynarki Wojennej, gabinet ministra spraw zagranicznych i in. Mając jakiś czas pracownię w Warszawie, wystawiał w Zachęcie, a za obraz „serce portu" otrzymał nagrodę specjalną tej galerii. Jednocześnie studiował na Akademii Sztuk Pięknych, będąc uczniem Jarockiego, Mehoffera i Sichulskiego.
Emigrant z wyboruW roku 1935 Michał Leszczyński wraca na morze, pod ukochane żagle. Jest II oficerem na pięciomasztowym szkunerze Ligi Morskiej i Kolonialnej "Elemka", a potem I oficerem na harcerskim żaglowcu "Zawisza Czarny", a wreszcie kapitanem na trójmasztowym "Orionie", którym wozi drewno z Finlandii do Wielkiej Brytanii. W roku 1937 osiedla się w Anglii na stałe, zawodowo zajmując się... malarstwem. Z zapałem maluje teraz angielskie porty i miasteczka, wysokie klify Konwalii, a przede wszystkim sławne żaglowce brytyjskie. Wystawia swoje obrazy w różnych galeriach, po czym Anglicy honorują go indywidualną wystawą w Royal Academy. Ponieważ tę ekspozycję otwiera sam Bernard G. Shaw, prasa nie szczędzi mu słów uznania, wróżąc wielką karierę marynisty. Na trójmasztowym kabotażowcu „Maud Mary” organizuje pływające atelier.
Gdy wybucha II wojna, Leszczyński, dobrze już zadomowiony w Anglii, rzuca się w wir polskich spraw: organizuje i zostaje sekretarzem generalnym Stowarzyszenia Kapitanów i Oficerów PMH, jest wiceprezesem Międzynarodowego Związku Oficerów Marynarki Handlowej. W 1943 roku żeni się z piękną Peggy Davies i obejmuje dowództwo dwu-masztowego żaglowca "Garlandstone", przewożąc węgiel i złom pomiędzy Irlandią a Anglią. Wtedy też zaczyna występować w roli... teoretyka sztuki.
- Byłem mile zaskoczony, kiedy pewnego dnia poproszono mnie telefonicznie, abym odwiedził wydawnictwo The Studio Publication - opowiadał przyjaciołom. - Bez dłuższych wstępów dyrektor Mercer pokazał mi trzy książki. Dwie pierwsze były mi dobrze znane: "Jak rysować konie" i "Jak rysować ludzi". Trzecia nosiła tytuł "Jak rysować żagle i morze". Kiedy zacząłem wertować jej kartki, moje zdumienie nie miało granic: stronice książki były niepokalanie czyste. Aby nie być posądzonym o chęć zakpienia ze mnie, p. Mercer szybko zapewnił: wszystko jest all right, reszta to już pańskie zadanie. Miałem wypełnić te kartki swoimi pracami i opowiedzieć, jak rysować żaglowce i morską przestrzeń. I rzeczywiście, książka pt. "How to Draw Sail and Sea" ukazała się wkrótce w Londynie i Nowym Jorku. Na okładce widniał wizerunek polskiej "Elemki". W 1945 i 1946 roku ukazały się jej wznowienia.
"Polacy to dziwny naród lądowy, o kontynentalnej mentalności - pisali potem zdumieni recenzenci angielskich gazet. - Dali nam Conrada, a teraz Polak, też kapitan żeglugi wielkiej, Michał Leszczyński, uczy nas, Anglików, jak malować morze i żaglowce".
Po skończonej wojnie, 22 grudnia 1945 r., wraca do Gdyni, zostaje kapitanem parowca "Rataj". Gdy jednak ukochana Peggy odmawia zamieszkania w Polsce, rok później zostaje w Londynie na stałe. Ma kolejne wystawy, ilustruje powieść Richarda Armstronga "Sea Changes" i Hermana Mervilla "Moby Dick", a potem inne książki. W roku 1949 w The Studio Publication wydaje kolejną swą książką z zakresu teorii sztuki pt. "Marinę Perspective".
Jamajka - jego miłośćW roku 1951 coraz bardziej daje mu się we znaki londyński smog i wilgotny klimat. Ma nieżyt dróg oddechowych, niemal bez przerwy kaszle. Zaprzyjaźniony lekarz zaleca mu wyjazd do ciepłego kraju o łagodnym, przez okrągły rok takim samym klimacie. Wybiera Jamajkę, która była jeszcze wtedy brytyjską kolonią i jak ulał odpowiadała lekarskiemu zaleceniu.Przybył tu statkiem w 1952 roku, szybko znajdując nowych przyjaciół. Już w parę miesięcy później gazety Kingstonu podają informację o wystawie dzieł „polskiego kapitana, znanego malarza europejskiego i autora książek o sztuce" pana... Michaela Lestera. Z myślą o mieszkańcach Jamajki i masowo odwiedzających tę wyspę Jankesach, którzy w żaden sposób nie mogli wymówić jego nazwiska, niczym Joseph Conrad i Helena Modjeska, z angielska je skrócił. Ale nie zmienił. Obrazy nadal sygnuje pełnym polskim imieniem i nazwiskiem, wszystkie jego dokumenty też opiewają na Michała Leszczyńskiego.
Ta pierwsza wystawa Lestera-Leszczyńskiego na Jamajce okazała się wielkim wydarzeniem kulturalnym wyspy. Już na drugi dzień po wernisażu mógł przeczytać liczne recenzje, wywiady i sprawozdania ilustrowane jego i jego dzieł zdjęciami.
Miała ta wystawa ciąg dalszy. W kwietniu tegoż roku gubernator Indii zachodnich sir Hugh Foot odwiedza jego pracownię, co znów jest okazją dla prasy do opublikowania licznych wzmianek, sprawozdań z fotografiami włącznie.
Następną okazją zabłyśnięcia Lestera na miejscowym firmamencie jest wizyta angielskiej królowej: otrzymuje bowiem zamówienie na portret Elżbiety II "z Jamajką w tle". Namalowany obraz pt. „Pożegnanie królowej" umiejscowił Leszczyński w historycznym Port Royal, skąd monarchini odpływała królewskim jachtem "Britannia" w dalszą podróż po swych karaibskich włościach. Trochę oficjalny, ale przecież reprezentacyjny obraz wisi do dziś w hallu gubernatorskiego pałacu w Kingston i uchodzi za najsławniejsze dzieło malarskie na Jamajce. Kolejny wywiad prasowy nosi tym razem tytuł: "Człowiek, który namalował królową!".
Lester Art GalleryZ początkiem 1954 roku opuszcza Kingston i przenosi się na drugą stronę wyspy. W Montago Bay - jamajskim Sopocie czy Międzyzdrojach - przy Marker Steet 20 wynajmuje niewielki domek i zakłada Lester Art Gallery, gdzie Peggy sprzedaje owoce jego twórczości: olejne obrazy, akwarele, grafiki, pastele, rysunki, miniatury, a także pocztówki z reprodukcjami jego dzieł. Chętnie nabywają je przedstawiciele muzeów, milionerzy i bogaci snobi, a także zwykli turyści, którzy przez okrągły rok przebywają w tym renomowanym kurorcie. W parę lat później kupuje w wiosce Belmont wzgórze o powierzchni 30 hektarów. Sprowadza buldożery, wysadza skały, sadzi drzewa i krzewy, formuje wzgórze według własnego gustu i potrzeb. Sam też projektuje dom mieszkalny z malarskim atelier i coś w rodzaju kordegardy, pływacki basen. W nowej siedzibie pracuje z podwójną energią.
Urzeka go teraz uroda czarnych, czekoladowych i białych mieszkańców wyspy, jej niczym nie sfałszowana przyroda i krajobraz łączący w jedną całość morze i góry, a wreszcie egzotyka kwiatów i owoców oraz frutti di mare. Przede wszystkim jednak fascynuje go gra światła, ostre barwy tropiku, oryginalne kształty pejzażu i ludzi. Znacznie oszczędniej niż dawniej operuje kreską, przestaje inwentaryzować detale, wprowadza do obrazów swoiste deformacje i skróty, intensywnie koloryzuje, wyraźnie dąży ku syntezie.
"Wychodząc z zasad, które wyłożył w książce Marine Perspective - pisała Maria Tiche w »Tygodniku Polskim« w roku 1962 - doszedł do kompletnie nowej i własnej kompozycji, w której, po odrzuceniu klasycznej perspektywy uznawanej od czasów Leonarda da Vinci, oparł perspektywę na naturalnych krzywiznach, elipsie, paraboli, hiperboli, spirali".
Leszczyński zażywa teraz zasłużonej sławy na Jamajce i na całym kontynencie amerykańskim. Nazywają go Conradem malarstwa, polskim Gauguinem, Odysem z paletą. Piszą, że jest tytanem pracy i jednym z najciekawszych ludzi świata, a jego Lester Art Gallery uznają za jeszcze jedną atrakcję tej egzotycznej wyspy.
"Człowiek, którego prace wiszą dziś w pałacu Buckingham i w siedzibie admiralicji brytyjskiej, w rezydencjach księcia Stanisława Radziwiłła i księżniczki Alicji w Londynie - pisał jeden z amerykańskich recenzentów jego wystawy w Nowym Jorku eksponowanej w roku 1969 - oraz galeriach i prywatnych zbiorach wielu krajów europejskich, stanowi arcyciekawą mieszankę wyrafinowania, wybuchowości i prostoty. Człowiek, który jest członkiem Royal Society of Art w Londynie i honorowym członkiem Alabama Art Society w USA oraz paru innych stowarzyszeń artystycznych, nigdy nie jest taki sam przez cały czas".
Więcej i bardziej konkretnie pisze o nim wydawnictwo angielskie Who is who in Art (Kto jest kim w sztuce), nie zapominając o wykazie dowodzonych przez niego statków i spisie jego malarskich wystaw.
Aktywnie udziela się także Leszczyński jako obywatel niepodległej już od 1962 roku Jamajki, z pasją projektuje tropikalną architekturę, wyposażenie wnętrz gmachów publicznych, zajmuje się przebudową nadmorskiej promenady i budową handlowego pasażu w Montago Bay. W Balmont - wiosce z tysiącem mieszkańców - Mister Nose (Pan Nos -bo tak go przezywają) założył klub sportowy, który własnym sumptem wyposażył we wszystkie możliwe akcesoria, wspomagał bezrobotnych.
Gdy zmarł 22 grudnia 1972 roku, cała miejscowa ludność długo w nocy odprawiała nad jego mogiłą swoje obrzędowe modły i... tańce. Był przecież przyjęty do ich społeczności, był przyjacielem, doradcą, przywódcą. Po prostu jednym z nich - naturalizowanym Jamajczykiem.
Henryk Mąka – doświadczony publicysta i pisarz marynista. Ma za sobą kilkadziesiąt rejsów statkami handlowymi, rybackimi i żaglowcami, do wielu zakątków świata dotarł drogą lotniczą. Odwiedził przeszło 100 krajów, wydał ponad 60 książek + 12 małoformatowych o łącznym nakładzie 1,4 mln egzemplarzy. Część z nich była wznawiana, tłumaczona na obce języki, drukowana w odcinkach na łamach gazet i periodyków, na taśmach magnetofonowych udostępniona niewidomym. "Krytyka literacka" nazywa go Kraszewskim mórz i oceanów. Odznaczony Krzyżem Komandorskim OOP, Złotym Gryfem Pomorskim, Pierścieniem Hallera i innymi.
Książki Henryka Mąki dostępne są w
Księgarni Internetowej Bellona.